Nawet epidemia nie wystarczyła, by wyrwać procedury sądowe z kieratu papieru. Mimo obiecujących początków przepisy dopuszczające na czas epidemii składanie pism procesowych drogą elektroniczną wypadły z ostatecznej wersji pakietu zmian legislacyjnych związanych z przeciwdziałaniem skutkom wirusa SARS-CoV-2. Polski proces cywilny pozostał korzeniami w XIX w., choć była szansa na rekonesans w wiek XXI.
Nastał czas zarazy. Życie społeczne zwolniło, a z nim – aktywność sądów. Najpierw odwołano rozprawy (i posiedzenia jawne) marcowe, niewiele później – kwietniowe. Zapewne i w maju sale rozpraw się nie zapełnią. Jawne posiedzenia odbywają się tylko w sprawach pilnych. Aktualnie to głównie posiedzenia aresztowe i szczególnie wrażliwe sprawy rodzinne. W zwykłych sporach cywilnych i gospodarczych rozpraw się nie wyznacza. Biura podawcze i obsługi interesantów są zamykane lub znacznie ogranicza się ich działalność. Także poczta wpadła w turbulencje. Placówki całodobowe pracują teraz od 8 do 20, a pozostałe skróciły czas urzędowania do sześciu godzin. Część w ogóle zamknięto. Nadanie pisma oznacza teraz długą kolejkę bez gwarancji, że przesyłkę wysłać się uda. Kolejka to też ryzyko zakażenia. Wszystko to, kiedy liczba wykrytych przypadków przekroczyła dwa tysiące. Co będzie, kiedy zakażonych będzie 10 czy 100 razy więcej (czego przecież wykluczyć nie można)?
Problem na szczęście zauważył ustawodawca. Dopiero co weszła w życie tarcza antykryzysowa. Szeroko dyskutowany, gigantyczny pakiet zmian w ustawach, mający na celu przeciwdziałanie skutkom epidemii koronawirusa. Jej projekt przewidywał początkowo dwa lekarstwa na najostrzejsze objawy wirusa w wymiarze sprawiedliwości: wstrzymanie rozpoczęcia i zawieszenie terminów procesowych na czas epidemii oraz doraźną elektronizację komunikacji z sądami.
Pierwotny projekt dopuszczał wniesienie pisma procesowego przy użyciu platformy ePUAP, portalu informacyjnego sądów powszechnych lub za pomocą poczty elektronicznej, pod pewnymi warunkami – nawet bez podpisu elektronicznego. O ile wstrzymanie i zawieszenie terminów dotrwało do ostatecznej wersji (i bardzo dobrze, bo jest to w obecnych warunkach potrzebne), to elektronizacja wypadła podczas prac sejmowych. Bardzo szkoda. Wydawałoby się, że co jak co, ale epidemia skutkująca ścisłym ograniczeniem bezpośrednich kontaktów międzyludzkich powinna dać impuls do informatyzacji wymiaru sprawiedliwości. Zdalna praca staje się rzeczywistością dla wielu branż gospodarki, dlaczego nie wypróbować jej w sądach? Tym bardziej że informatyzacja procesu nie pojawiła się dopiero z projektem tarczy.
W tym roku mija 20 lat od wprowadzenia do k.p.c. pierwszego przepisu poruszającego problem składania pism procesowych w formie elektronicznej. 1 lipca 2000 r. zaczął obowiązywać art. 125 par. 2 k.p.c. przewidujący możliwość wniesienia pisma na elektronicznym nośniku informatycznym (jeżeli przepis szczególny tak stanowi) oraz par. 4, delegujący na ministra sprawiedliwości zadanie określenia szczegółowych zasad i terminu wprowadzenia techniki informatycznej to umożliwiających.
Regularnie co kilka lat art. 125 i następne k.p.c. rozbudowywano, doprecyzowywano i obudowywano kolejnymi rozporządzeniami. Nowelizacja z 2015 r. (obowiązująca od 8 września 2016 r.) stworzyła już nie tylko ramy prawne dla elektronicznego biura podawczego (czyli składania pism drogą elektroniczną, art. 125, 126 i 129 k.p.c.), lecz także ich elektronicznego doręczania stronom (art. 1311 k.p.c.), a nawet wydania wyroku w formie elektronicznej (art. 324 k.p.c.). Przepisy więc są, i to od lat. Dlaczego więc do dziś (poza elektronicznym postępowaniem upominawczym, które od 2010 r. rzeczywiście działa) pisma procesowego przez internet wnieść nie można? Bo wspomniane 20 lat rzeczywistości prawnej nie przełożyło się na rzeczywistość faktyczną. Do tej pory nie powstał system teleinformatyczny, bez którego wszystkie te instrumenty działać nie mogą. Największa od uchwalenia k.p.c., zeszłoroczna nowelizacja to w kwestii informatyzacji wyraz trzeźwego realizmu. W nowym art. 125 par. 21a k.p.c. wprost stwierdza się, że wnoszenie pism procesowych za pośrednictwem systemu teleinformatycznego jest dopuszczalne, jeżeli z przyczyn technicznych, leżących po stronie sądu, jest to możliwe.
Koronawirus powinien zmotywować ustawodawcę nie tylko do stworzenia wreszcie potrzebnej infrastruktury technicznej, lecz także rozszerzenia istniejących w k.p.c. rozwiązań o dodatkowe elementy, jak np. całkowicie odmiejscowioną rozprawę (w której strony mogłyby łączyć się z sądem przez wideokonferencję np. z siedziby kancelarii pełnomocników, a nie tylko innego sądu, jak przewiduje obecnie art. 151 par. 2 k.p.c.) czy pełną digitalizację i zdalny dostęp do akt sądowych.
Samo zawieszenie terminów to jedynie półśrodek, czasowe wygaszenie wymiaru sprawiedliwości. Zważywszy, że nie wiadomo, jak długo potrwa epidemia, zapaść sądownictwa mamy więc raczej pewną. Informatyzacja umożliwiłaby utrzymanie aktywności sądowej choć w niewielkim zakresie i zmniejszenie późniejszych zaległości. Uwzględniając zresztą ubiegłoroczne zmiany w k.p.c. zmierzające do ograniczenia liczby rozpraw (m.in. dopuszczenie pisemnych zeznań świadków), aktywność ta nie musiałaby być jedynie symboliczna.
Budujące jest to, że co nie udało się ustawodawcy, oddolnie wprowadzają niektóre sądy. Sąd Okręgowy w Warszawie (a później także warszawski sąd apelacyjny) ogłosiły, że do odwołania będą akceptować środki zaskarżenia wnoszone w formie e-maili (załączonych do nich w formacie pdf). Datą i godziną wpływu pisma do sądu będzie data i godzina wydruku, który zgodnie z komunikatem nastąpić ma w dniu przysłania e-maila lub w kolejnym dniu roboczym (jeśli e-mail wpłynął po godzinie 14.00). Tak wniesione środki mają podlegać procedurze uzupełnienia braków. Jednocześnie sądy mają wysyłać e-mail zwrotny z potwierdzeniem wpływu pisma (odpowiednik prezentaty biura podawczego).
Widać w tym rozwiązaniu twórcze nawiązanie do uchwały SN z 23 maja 2012 r. (sygn. akt III CZP 9/12), w której SN jakkolwiek wykluczył możliwość wniesienia pisma procesowego e-mailem, to przyjął, że po wydrukowaniu e-mail taki można uznać za pismo wniesione z brakami. Sądowe zapewnienie o przewidywanej dacie wydruku może mieć z kolei znaczenie dla wniosku o przywrócenie terminu do wniesienia środka zaskarżenia (gdyby wydruk jednak się opóźnił).
Sąd Okręgowy w Krakowie dopuścił z kolei od kwietnia wnoszenie pism procesowych w sprawach cywilnych przez ePUAP.