Po siedmiu latach do kodeksu postępowania cywilnego wracają odrębne postępowania gospodarcze. W założeniu mają skrócić czas trwania spraw gospodarczych. Pytania są dwa. Pierwsze: czy taki come back w ogóle jest potrzebny. Drugie: czy nowelizacja, której rdzeń dziś wchodzi w życie, jest bardziej dobra, czy bardziej zła.
Co do zasady, powrót odrębnej procedury rozstrzygania sporów przedsiębiorców można uznać za zjawisko pożądane. Wzrastająca liczba spraw w wydziałach gospodarczych musiała zwrócić i zwróciła na siebie uwagę ustawodawcy (według danych Ministerstwa Sprawiedliwości, które przygotowało nowelizację, to wzrost z poziomu 1,44 mln w 2012 r. do 1,97 mln w 2017 r.). Jednocześnie wydłużył się czas rozpatrywania tego rodzaju spraw (z 9,1 miesiąca do 15,7 miesiąca w sądach okręgowych i z 6,4 miesiąca do 14,1 miesiąca w sądach rejonowych).

Szybki nie znaczy sprawiedliwy

Nadrzędnym celem autorów zmian było zatem przyspieszenie rozstrzygania spraw gospodarczych, w myśl idei – biznes nie może czekać na wyrok zbyt długo. Abstrahując od zasadności takiej tezy (z doświadczeń moich i moich rozmówców wynika, iż przedsiębiorcy nie zawsze chcą szybkiego wyroku – interesuje ich wyrok sprawiedliwy, tymczasem nadmierny pośpiech może oznaczać niedokładne rozpoznanie sprawy) wydaje się, iż rozpędzono się nieco za bardzo. Założono bowiem, iż sprawy powinny się kończyć w ciągu sześciu miesięcy. W najprostszych sprawach o zapłatę z faktury pewnie będzie to możliwe. W sprawach o skomplikowanym stanie faktycznym kilka miesięcy zajmuje obecnie samo oczekiwania na opinię biegłego.
W takich okolicznościach zakładanie jakiegokolwiek deadline’u rozpoznania sprawy to wizja absolutnie utopijna. Równie dobrze można było bowiem wpisać w kodeksie, iż sprawy powinny się kończyć w terminie trzech miesięcy. Bo, w sumie, dlaczego nie?
Kolejna kwestia. Czy gwałtowne przyspieszenie rozpoznawania spraw, kosztem rezygnacji z innych uprawnień stron, nie doprowadzi do pogwałcenia idei sprawiedliwości? Tego, jak się wydaje, wykluczyć nie można. Wspomnieć tylko, iż powód nie będzie miał możliwości występowania z nowymi roszczeniami zamiast lub obok dotychczasowych. Niedopuszczalne będzie wystąpienie z powództwem wzajemnym czy zawieszenie postępowania na zgodny wniosek stron. Przede wszystkim jednak dowód z zeznań świadków dopuszczalny ma być jedynie w ostateczności.

Wyzwanie dla małych firm

Tymczasem niejednokrotnie to właśnie osobowe źródła dowodowe dysponują najważniejszymi informacjami, niezbędnymi do rozpoznania sprawy. Rozpoznania – zaznaczmy – sprawiedliwego. Ba, obecnie nie ma praktycznie postępowań w sprawach gospodarczych bez udziału świadków.
Ograniczenie roli dowodu z zeznań świadków będzie problematyczne, zwłaszcza dla tych przedsiębiorców, którzy do kwestii gromadzenia dokumentacji nie podchodzą zbyt skrupulatnie. Osobiście znam kilka takich przypadków. I doprawdy nie wiem, jak w myśl znowelizowanych przepisów przedsiębiorcy ci mieliby dochodzić zapłat.
Inna sprawa, abstrahując od kwestii czysto księgowych, czy po zmianach mali przedsiębiorcy, których niekoniecznie stać na profesjonalnego pełnomocnika, będą w stanie poradzić sobie ze znowelizowanym postępowaniem samodzielnie. Postępowaniem bez wątpienia pod względem formalnym bardzo rygorystycznym. Wystarczy wspomnieć, iż za brak formalny pisma poczytywane będzie niezamieszczenie w pozwie adresu e-mailowego strony, a jego brak uniemożliwi nadanie pismu prawidłowego biegu. W ocenie ustawodawcy ma to jednak usprawnić komunikację sądu ze stronami.
Nie można jednak zapominać, iż kilka lat temu z postępowań gospodarczych zrezygnowano właśnie z tego powodu, że nie radzili sobie z nimi mali przedsiębiorcy. Czy teraz będzie inaczej? Praktyka pokaże, wszak nie mamy do czynienia z bezrefleksyjnym odtworzeniem poprzednich przepisów.

Sens umowy dowodowej

Ciekawym rozwiązaniem wydaje się być nowa w polskim porządku prawnym instytucja – umowy dowodowej. Docelowo umożliwi ona wyłączenie określonych dowodów w postępowaniu w jednej lub kilku sprawach. Zarówno tych, które już się toczą, jak i tych, które mogą powstać w przyszłości.
Pytanie o ratio legis tego rodzaju umów. Z perspektywy praktyka wychodzę bowiem z założenia, iż jeśli miałbym negocjować jakikolwiek kompromis, to zdecydowanie większy sens i pożytek widzę w rozmowach ugodowych na temat definitywnego zakończenia sporu niż pertraktacjach na temat przeprowadzania takich czy innych dowodów.
Poza tym, czy mając w zanadrzu korzystne dla klienta dowody, będę chciał się zrzekać prawa do ich przeprowadzenia? Oczywiście nie. Czy druga strona, mając tego rodzaju przewagę, zechce wyrównać szanse i odpuści taki dowód? Nie przypuszczam. Umowy takie w praktyce mogą być zatem trudne do wykorzystania.
To zresztą temat na odrębny artykuł. Konsensualne metody rozwiązywania sporów (mediacja, arbitraż) w Polsce wciąż pozostają niedoceniane, a co za tym idzie, nie wykorzystuje się ich tak często, jak można by to robić. W krajach, na których się wzorujemy, np. Stanach Zjednoczonych, strategia „make a deal” to absolutna podstawa. Proces? To ostateczność. W Polsce jest odwrotnie.
Wróćmy jednak do przedsiębiorców, ale spójrzmy na prawo ich dotyczące szerzej. Nie można bowiem ograniczać rzeczywistości prawnej otaczającej przedsiębiorców jedynie do kodeksu postępowania cywilnego i postępowań gospodarczych. I tak z bólem przyjdzie stwierdzić np., że polski system podatkowy jest najbardziej represyjnym systemem w Europie. Nigdzie nie ma tak wysokich kar jak w naszym kraju. Przykładowo – kara za brak raportowania podatkowego wynosi 5 mln euro, a średnia w UE to zaledwie 30 tys. Ponadto nakładane są coraz większe zobowiązania, z którymi w sposób oczywisty problem będą mieli mali i średni przedsiębiorcy.
Podsumowując? Nowelizacja kodeksu postępowania cywilnego, choć nie jest najgorszym pomysłem, z pewnością nie stanie się panaceum na bolączki przedsiębiorców. Tym bardziej iż za wzrostem formalnego rygoryzmu w sprawach gospodarczych nie pójdzie (a przynajmniej nie wynika to z uzasadnienia projektu nowelizacji) wzrost zatrudnienia kadry orzeczniczej czy urzędniczej.
Niewykluczone zatem, że okoliczność ta, w połączeniu ze wzrastającą liczbą spraw, spowoduje, iż sama zmiana procedury nie będzie miała istotnego wpływu na przyspieszenie rozpoznawania spraw.
Tak czy inaczej obawiam się, że do czasu aż ustawodawca nie spojrzy na sprawy istotne z punku widzenia przedsiębiorców kompleksowo, niewiele się zmieni. Kompleksowo – znaczy biorąc pod uwagę zagadnienia cywilne, administracyjne oraz karne. Wszystkie te płaszczyzny tworzą bowiem klimat, w którym funkcjonują przedsiębiorcy. A szerszej perspektywy z pewnością dzisiaj brakuje.
Założono, iż sprawy powinny się kończyć w ciągu sześciu miesięcy. Tyle że dziś w przypadku skomplikowanych stanów faktycznych tyle się czasem czeka na samą opinię biegłego