Minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro przesłał do Senatu informację o częstotliwości, z jaką służby zakładały obywatelom podsłuchy, przeglądały korespondencję i śledziły nasze ruchy w internecie. Dzięki temu dowiedzieliśmy się, że w ubiegłym roku wszystkie uprawnione organy skierowały łącznie 6088 wniosków o zarządzenie kontroli operacyjnej. Sąd przychylił się do 5915, a odmówił wobec 25 osób. Dla porównania: w 2015 r. łącznie wniosków było 5673, a akceptację sądu zyskało 5431. Gdyby opierać się tylko na tych liczbach, obraz byłby niepełny.
Prokuratura krajowa przekonuje, że: „Liczba osób, w stosunku do których zarządzono kontrolę i utrwalenie rozmów lub kontrolę operacyjną w 2018 r., oscyluje na podobnym poziomie jak w roku 2017, przy czym liczba osób objętych kontrolą w 2018 r. w stosunku do 2017 r zmalała o ok. 10 proc.”. Z nadesłanego pisma dowiadujemy się również, że prokuratura powołała Wydział Nadzoru nad Czynnościami Operacyjno-Rozpoznawczymi, a „prokuratorzy tego wydziału, podobnie jak okręgowi, dokonują merytorycznej i faktycznej kontroli, a nie tylko sprawdzają, czy istnieją przyczyny formalne do stosowania kontroli”. – Zgadzam się, że ta liczba utrzymuje się na wysokim poziomie. Ale jeśli zapotrzebowanie zgłasza głównie policja, to trzeba przyjąć, że działa w naszym interesie – ocenia Robert Mamątow, szef senackiej komisji praworządności, praw człowieka i petycji, przed którą zaprezentowano raport.

Mylące dane

– Argument, że liczby są na stałym poziomie, nic nie mówi – komentuje Wojciech Klicki z Fundacji Panoptykon. Bo chodzi o dwa rodzaje danych. Tych dotyczących kontroli operacyjnych, podsłuchów. Oraz dostępu do danych telekomunikacyjnych czy internetowych. Oba trudno odnieść do przeszłości.
W przypadku tych pierwszych najbardziej zainteresowana korzystaniem z kontroli jest policja. Złożyła wnioski w sprawie 4815 osób, sąd był na „tak” w 4672 przypadkach (14 odmów ze strony sądu i 129 – prokuratora). W 2016 r. wniosła o 4822 osoby, a sąd zarządził kontrolę wobec 4697.
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego złożyła 198 wniosków, przy czym Sąd Okręgowy w Warszawie zarządził kontrolę operacyjną wobec 187 osób (w 11 przypadkach nie było zgody prokuratora generalnego). Centralne Biuro Antykorupcyjne wnioskowało o 385 osób, a sąd wyraził zgodę w 374 przypadkach (8 nie zyskało akceptacji sądu, 3 – prokuratora).
Krajowa Administracja Skarbowa złożyła 16 wniosków i wszystkie przeszły. Dalej: Służba Kontrwywiadu Wojskowego – 61 wniosków i tylko jedna odmowa prokuratora, Straż Graniczna – 348 wniosków i brak zgody prokuratora w trzech przypadkach, Żandarmeria Wojskowa – sąd zarządził na jej wniosek kontrolę operacyjną wobec 150 osób.
– Od wejścia w życie ustawy antyterrorystycznej w lipcu 2016 r. czynność podsłuchu może być prowadzona na podstawie starych przepisów, które wymagają zgody prokuratora i sądu (zwykle Sądu Okręgowego w Warszawie) – i tego dotyczą zaprezentowane w Senacie statystyki. Ale jest i drugi tryb podejmowania decyzji o kontroli operacyjnej, według którego może działać ABW. Nie wymaga on już jakiejkolwiek autoryzacji ze strony organów państwa. Nie można więc porównywać najnowszego zestawienia z liczbami sprzed wspomnianej ustawy. Bo to nieporównywalne – mówi Klicki.
Fundacja Panoptykon wystąpiła do ABW z pytaniem, ile razy zastosowała możliwy od trzech lat mechanizm. Agencja odpowiedziała, że ujawnienie tej informacji zagraża bezpieczeństwu państwa. Fundacja odwołała się do WSA w Warszawie, który podzielił stanowisko ABW ze względu na „napiętą sytuację na Ukrainie” czy „wojnę świata demokratycznego z Państwem Islamskim”. – Czy w takim razie upublicznienie informacji, że ABW prowadziła 187 kontroli operacyjnych w starym trybie, też rodzi takie zagrożenia? – pyta Klicki. Dodaje, że w rozsądnych granicach jawność jest w interesie służb, bo nie zostawia pola do spekulacji.
Prokuratura Krajowa w nadesłanym nam piśmie przekonuje, że „dane w zakresie kontroli operacyjnej przedstawione Marszałkowi Senatu RP przez Prokuratora Generalnego zawierają rzeczywistą ilość kontroli uprawniających sąd do jej zarządzenia na podstawie obowiązujących przepisów prawa”.

O czym to świadczy?

Mecenas Marcin Mrowicki, specjalista w zespole prawa karnego w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich, zwraca uwagę na proporcje w zestawieniu prokuratora generalnego: 6088 i tylko 25 decyzji odmownych wydanych przez sąd. O czym to świadczy? – Albo mamy świetnie przygotowane, merytoryczne służby, albo nieprzygotowane sądy, albo, co gorsza, ich kontrola jest pobieżna – mówi. Uważa, że ustawa inwigilacyjna w pewien sposób pozwoliła na manipulowanie materiałem przedstawianym sądom, które dostają nie wszystkie, a tylko te dane, które potwierdzają konieczność założenia np. podsłuchu.
– Nie muszą w tych dokumentach znaleźć się te mówiące o alibi albo o tym, że podsłuchiwane będą rozmowy objęte tajemnicą obrończą czy dziennikarską. Do tego sędziowie są mocno obciążeni. Zarządzając podsłuch, mogą zapomnieć o sprawie, a jeśli się nie zgodzą – muszą napisać uzasadnienie, a ich postanowienie może być przedmiotem zażalenia. Sprzyja to jednostronnemu spojrzeniu na sprawę – wtóruje Wojciech Klicki.
Eksperci przypominają, że kontrola operacyjna to tylko jedna z form zdobywania dowodów. Policja korzysta też ze zwolnienia z tajemnicy bankowej i ubezpieczeniowej.
W 2018 r., na podstawie art. 20 ust. 3 ustawy o Policji, wnioskowała o ujawnienie danych w 588 przypadkach (w 2017 r. 759). Sąd wydał postanowienie o udzieleniu informacji stanowiących tajemnicę bankową w 461 przypadkach (w 2017 r. 695), ubezpieczeniową – 93 (w 2017 r. 34), skarbową – 32 (w 2017 r. 23) i informacji stanowiących dane indywidualne, o których mowa w art. 79 ust. 1 ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych – 2.
I co równie ważne: w 2018 r. sąd w 58 przypadkach wydał postanowienie o zawieszeniu obowiązku poinformowania zainteresowanego podmiotu o udostępnieniu informacji policji (w 2010 r. 16, w 2011 r. 35, w 2012 r. 41, w 2013 r. 59, w 2014 r. 54, w 2015 r. 58, w 2016 r. 34, w 2017 r. 2), w tym tajemnicy bankowej 53, ubezpieczeniowej 2 i skarbowej 3.

Grubo w teleinformatyce

W corocznym raporcie ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego znalazła się też informacja zbiorcza mówiąca o danych telekomunikacyjnych i internetowych. I tak: w 2018 r. Policja, Krajowa Administracja Skarbowa, Straż Graniczna, a także ABW, CBA, Wywiad Skarbowy, Komenda Główna Żandarmerii Wojskowej, Oddziały Żandarmerii Wojskowej oraz Służba Kontrwywiadu Wojskowego przetworzyły łącznie 1 356 775 danych, z czego: 1 325 241 telekomunikacyjnych, 8601 pocztowych, 22 933 internetowych.
– Zestawienie potwierdza to, czego się obawialiśmy – mówi mec. Mrowicki. – Widać, że służby ochoczo korzystają z tej możliwości. A my, obywatele, nie wiemy, co się kryje za tymi imponującymi cyframi. Tym bardziej że prawo pozwala na pobieranie danych nawet wtedy, gdy nie wiąże się to z żadnym toczącym się postępowaniem.
– I znów pojawia się problem, jeśli chodzi o porównywanie najnowszych danych z tymi sprzed ustawy inwigilacyjnej, która wprowadziła ułatwienia dla policji i innych służb w dostępie do informacji na temat aktywności użytkowników internetu. Dane telekomunikacyjne to nie tylko billing. To wielki worek, który obejmuje mnóstwo kategorii danych, m.in.: lokalizację, dane abonenckie, w tym nazwisko, adres, numer konta. Problem w tym, że dane statystyczne, publikowane przed ustawą z lutego 2016 r., obejmowały wszystkie kategorie. Po tej dacie ze statystyk wypadły te abonenckie. Czyli znowu porównujemy nieporównywalne – ocenia Wojciech Klicki. I dodaje, że dziś pozyskiwanie informacji odbywa się bez żadnej kontroli. Technicznie wygląda to tak, że funkcjonariusz za pomocą interfejsu łączy się z bazami danych operatorów. Operator tego nie weryfikuje, nawet nie musi o tym wiedzieć, prawo nie wymaga też zgody prokuratury czy sądu. Ustawa inwigilacyjna miała w założeniu wprowadzić mechanizm kontroli. – Jej realizacja wygląda tak: ABW, policja czy inne służby tak jak wcześniej pobierają dane zdalnie. Raz na sześć miesięcy wysyłają do sądu zbiorczą informację na ten temat. Zwykle to tabela z suchymi danymi. Sąd na tej podstawie, bez dostępu do szerszego materiału, ma stwierdzić, czy doszło do nadużycia – mówi Klicki. Fundacja Panoptykon skierowała do sądów pytanie, czy taka konstrukcja pozwala na realną kontrolę nad służbami. Odpowiedział m.in. Sąd Okręgowy w Gdańsku: „Ustawa nie stwarza możliwości zweryfikowania, czy sięgnięcie po informacje było niezbędne, celowe i należycie uzasadnione (…), a więc nie daje podstawy do przeprowadzenia realnej – spełniającej standardy ochrony praw człowieka – kontroli”.