Tylko sędziowie powołani na wniosek obecnej Krajowej Rady Sądownictwa, awięc tej wybranej przez polityków większości rządzącej, mają prawo orzekać. Taki wniosek płynie zszeregu pytań, jakie skierował do Trybunału Konstytucyjnego zaliczany do grona tzw. nowych sędziów Sądu Najwyższego Kamil Zaradkiewicz. Jakie to może wywołać skutki? Wszystko zapewne zależy od tego, czy jest to indywidualna szarża pana Zaradkiewicza.
Tylko sędziowie powołani na wniosek obecnej Krajowej Rady Sądownictwa, awięc tej wybranej przez polityków większości rządzącej, mają prawo orzekać. Taki wniosek płynie zszeregu pytań, jakie skierował do Trybunału Konstytucyjnego zaliczany do grona tzw. nowych sędziów Sądu Najwyższego Kamil Zaradkiewicz. Jakie to może wywołać skutki? Wszystko zapewne zależy od tego, czy jest to indywidualna szarża pana Zaradkiewicza.
O sprawie jako pierwszy napisał rmf24.pl. Zinformacji przez niego podanych wynika, że pytania odnoszą się do treści wyroku Trybunału Konstytucyjnego zczerwca 2017 r., kiedy to stwierdzono m.in., że ustawa zasadnicza nie dopuszcza, aby kadencja członków KRS miała charakter indywidualny. Innymi słowy: wszystkie dotychczasowe KRS były wybierane woparciu oprzepisy niezgodne zkonstytucją. Oczywiście wskładzie, który wydał to orzeczenie, zasiadali tylko iwyłącznie sędziowie TK wybrani przez obecną większość wSejmie. Wyrok został więc odebrany przez sporą część opinii publicznej jako „podkładka” pod przygotowane przez PiS przepisy zmieniające zasady wyboru sędziów do KRS (obecnie wskazuje ich Sejm, nie środowisko). Teraz po to kontrowersyjne orzeczenie TK sięgnął prof. Zaradkiewicz. Uprawiając (nie pierwszy raz) zdumiewającą ekwilibrystykę prawną pyta trybunał, czy wzwiązku ztym orzeczeniem nie należałoby unieważnić wszystkich wyborów kandydatów na sędziów dokonanych przez wszystkie rady niewybrane przez polityków. Atym samym podważyć wszystkie wyroki wydane przez osoby, które nie przeszły procedury konkursowej przed obecną radą. Gdyby TK przychylił się do toku rozumowania pana Zaradkiewicza mielibyśmy do czynienia zprawniczym armagedonem. Pytanie jednak, na ile taki scenariusz jest możliwy.
Wszystko zapewne zależy od tego, zjakim odbiorem wobozie rządzącym spotka się obecna prawnicza szarża prof. Zaradkiewicza. Można bowiem przypuszczać, że wzależności od tego odbioru wniosek albo szybko wskoczy na wokandę TK, albo trafi do zamrażalki trybunalskiej.
Póki co jednak odnoszę wrażenie, że jest to po prostu odpowiedź prawej strony na opinię rzecznika Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który stwierdził, że obecny sposób powoływania sędziów do KRS pozostawia wiele do życzenia. Ajednocześnie riposta na wypowiedzi niektórych przedstawicieli środowiska sędziowskiego, którzy mówili, że ewentualny wyrok TSUE może skutkować właśnie podważeniem powołań sędziowskich oraz wyroków wydawanych przez osoby wskazywane przez obecną KRS. „Wy macie TSUE, my mamy TK” –zdaje się mówić prof. Zaradkiewicz. Igrozi palcem wszystkim, którzy kwestionują wybory dokonywane przez radę wwiększości wyłonioną przez polityków. Azakładnikami wtym sporze stają się strony postępowań sądowych. Awięc, jak to często bywa, ci którzy nic nie zawinili.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama