Niełatwo być rzecznikiem prasowym. Domyślam się tylko, doświadczenia nie mam. Być ustami urzędu czy firmy, ale już nie mózgiem, to musi być wyzwanie. Podejrzewam, że nawet lepiej niż ja – dziennikarz – trudy życia zawodowego rzecznika dowolnie wybranej instytucji zrozumie pełnomocnik.
Obaj – adwokat czy radca i rzecznik prasowy – mają przecież w sumie podobne zadanie: przekonać publikę (sąd albo opinię publiczną) do racji swojego klienta, niekoniecznie w nie wierząc. I to najczęściej klienta w kryzysie. Adwokat pół biedy – jeśli mocodawca narzuca mu swoją koncepcję linii obrony, zawsze może sprawę złożyć jak aktor rolę. Przyjemne to nie jest i nie zarobi, ale przynajmniej nie jest związany stosunkiem służbowym. A biedny rzecznik co ma zrobić? Może rzucić posadą, owszem, ale z czegoś żyć trzeba, kredyty spłacać, a na rynku pracy jak na lekarstwo. Jak przypuszczam, jeszcze biedniejsi (nie tylko dosłownie) są pracownicy biura takiego rzecznika produkujący anonimowo (to akurat ich szczęście) całe tony informacji, komunikatów i sprostowań na dowolne zadane tematy.
Sejm rzecznika nie ma. Ma komórkę prasową. Nazywa się Centrum Informacyjne Sejmu. Nazwa zobowiązuje, więc centrum informuje obficie. Mam zaszczyt znajdować się na liście adresowej „wyślij wszystkim”, więc wiem. Przegląd informacji z ostatniego tygodnia: „30-lecie demokratycznych przemian. IV Szczyt Przewodniczących Parlamentów Państw Europy Środkowej i Wschodniej”, „100-lecie Państwowej Inspekcji Pracy. Marszałek Sejmu: «Konsekwentne starania o bezpieczeństwo i sprawiedliwość społeczną», „XXV sesja Sejmu Dzieci i Młodzieży. Zapowiedź”, „Obchody święta UKSW w Warszawie. Życzenia Marszałka Sejmu dla społeczności uniwersyteckiej”, „Ogłoszenie wyników wyborów do Parlamentu Europejskiego a mandaty posłów na Sejm”, „Podsumowanie drugiego dnia 81. posiedzenia Sejmu”, „Premier Finlandii o przyszłości Europy, rola parlamentów narodowych w kontekście dyskusji o przyszłości UE”… Widzą Państwo tę rozpiętość? Zgroza, tak musieć znać się na wszystkim.
Pośród tych informacji łatwo było przeoczyć jedną, za to najważniejszą. Tę o tytule „Procedowanie zmian w Kodeksie karnym zgodne z regulaminem Sejmu. Komunikat CIS”. Warto ją przytoczyć w dużych fragmentach. Jest to reakcja na artykuł w „Gazecie Wyborczej”, ale problemy, o których mowa, podejmowały różne tytuły, my także (patrz wywiad z prof. Ryszardem Piotrowskim w „Prawniku” z zeszłego tygodnia).
„Centrum Informacyjne Sejmu przypomina, że prace nad tym dokumentem były zgodne z Regulaminem Sejmu. (…) Zarzut, że «Marszałek Marek Kuchciński – wbrew regulaminowi Sejmu – przeprowadził trzy czytania projektu w dwa dni» jest nietrafiony. Tryb prac nad nowelizacją Kodeksu karnego był zgodny z sejmowymi procedurami”.
Mocny wstęp. CIS „przypomina”, sugeruje więc, że mamy do czynienia z prawdą oczywistą, jeśli nie objawioną. Objawioną zapewne w regulaminie Sejmu. I faktycznie „Zgodnie z Regulaminem, każdy projekt – o ile nie zostanie odrzucony w I czytaniu – trafia po jego przeprowadzeniu do dalszych prac w jednej z komisji sejmowych. To, która (bądź które) komisje się nim zajmują, jest efektem decyzji Izby” – czyli wszystko w porządku. Według CIS. Centrum nie ogranicza się jednak do wskazania jedynie słusznej interpretacji. Również tłumaczy. „Warto zauważyć, że projekty zmian kodeksów są procedowane w nieco odmienny od zwykłych przedłożeń sposób – np. ich I czytanie nie może się odbyć wcześniej niż trzydziestego dnia od doręczenia posłom druku projektu. Z uwagi na te odrębności, elementem procedury wstępnej jest decyzja Marszałka Sejmu, podejmowana w trakcie nadawania projektowi biegu, rozstrzygająca ostatecznie, czy jest to projekt kodeksu, czy też nie. Podstawą do tego działania jest art. 87 ust. 2 Regulaminu Sejmu. W przypadku projektu z druku nr 3451 Marszałek Sejmu rozstrzygnął, że nie jest to projekt kodeksowy. Decyzja ta, w pełni oparta o Regulamin, umożliwiła wyjście naprzeciw oczekiwaniom społecznym w zakresie podjęcia pilnych prac nad wzmocnieniem ochrony dzieci przed wykorzystywaniem seksualnym. W konsekwencji, jako projekt niekodeksowy, przedłożenie rządowe mogło być procedowane szybciej, a sam dokument trafił do dalszych prac w Komisji Ustawodawczej, a nie tzw. kodyfikacyjnej”.
To, że marszałek ma prawo zdecydować, że nowelizacja kodeksu karnego nie jest ustawą kodeksową, jest już prawdą objawioną chyba tylko samemu marszałkowi, który się z nią podzielił ze swoją komórką prasową. Dziwnym trafem znakomici prawnicy – ludzie nauki i praktyki – mają na ten temat inne zdanie. I tu dochodzimy do najważniejszego: kluczowe jest słowo „zdanie” (opinia, interpretacja). Oczywiście centrum – ten zbiorowy rzecznik – musi reprezentować zdanie swego pryncypała (klienta). Jeśli jednak przedstawiamy opinię (zdanie, interpretację) jako fakt, to już nie jesteśmy centrum informacyjnym, tylko zwykłą komórką PR.
„Powiedzieć można już wszystko” – pisze na sąsiedniej stronie Piotr Mgłosiek o tej samej nowelizacji. Jak widać, można też wszystko napisać. I rozesłać wszystkim.