Jeden z członków Krajowej Rady Sądownictwa przystał swego czasu do facebookowej grupy wspierającej rząd Prawa i Sprawiedliwości. Środowisko jest oburzone.
Mowa jest o Rafale Puchalskim, sędzim Sądu Rejonowego w Jarosławiu, prezesie Sądu Okręgowego w Rzeszowie. Utworzona na Facebooku grupa, której był członkiem, miała status zamkniętej i nosiła nazwę: „Popieramy rząd Beaty Szydło Pana Prezydenta i PiS”. Z jej regulaminu zaś wynikało, że „do grupy może dołączyć każdy członek i zwolennik PiS, zwolennik Rządu i Pana Prezydenta”. Natomiast jej celem było: „wspieranie rządu pani Premier Beaty Szydło i Pana Prezydenta Andrzeja Dudę” (pisownia oryginalna).
– W tym przypadku nie można mieć żadnych wątpliwości co do tego, po jakiej stronie sporu politycznego opowiada się osoba, która do takiej grupy dołącza. Jest to jasna, wyrażona wprost deklaracja polityczna – zauważa Bartłomiej Starosta, sędzia Sądu Rejonowego w Sulęcinie, przewodniczący Stałego Prezydium Forum Współpracy Sędziów.
ikona lupy />
WYMÓG APOLITYCZNOŚCI SĘDZIÓW / DGP

Żadnej aktywności

Sam zainteresowany uważa, że to robienie z igły wideł. I podkreśla, że jakieś dwa lata temu opuścił już wszelkie grupy na Facebooku, a od ponad pół roku w ogóle nie korzysta z tego portalu społecznościowego. Właśnie dlatego, by nie narażać się na zarzut braku apolityczności.
Członek KRS tłumaczy, że dołączył do grupy jedynie po to, aby być na bieżąco z informacjami.
– Bardzo szeroko interesowałem się i interesuję wszystkim, co jest związane z wymiarem sprawiedliwości, ale też z wydarzeniami w kraju. Tym samym obserwowałem szereg grup FB, zarówno tych powstających pod hasłami z prawa, jak i lewa – zapewnia sędzia Puchalski.
Zaznacza przy tym, że jego uczestnictwo ograniczało się do czytania podawanych w linkach artykułów.
– Żadnej więcej aktywności – podkreśla członek KRS.

Koszulki a internet

Sędzia Puchalski podnosi, że sprawa nie jest nowa. Dotyczy bowiem czasów, kiedy na czele rządu stała Beata Szydło, a więc okresu od listopada 2015 r. do grudnia 2017 r. Jednak dla części środowiska sędziowskiego opisywana kwestia nabrała aktualności po niedawnej głośnej uchwale Krajowej Rady Sądownictwa, czyli gremium, w którym zasiada także Rafał Puchalski (w radzie jest on zresztą szefem komisji ds. odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów i asesorów sądowych). Zgodnie z dokumentem za nieetyczne uznaje się używanie przez sędziów wszelkich symboli czy infografik jednoznacznie kojarzących się z partiami politycznymi, związkami zawodowymi, a także ruchami zawodowymi. Szybko odczytano, że ma to być bat na sędziów, którzy chodzą w koszulkach z napisem: „KonsTYtucJA”.
– Tak to niestety obecnie jest. Dla sędziów, którzy czerpią profity z tzw. dobrej zmiany, wspieranie partii rządzącej nie tylko nie jest czymś niewłaściwym, ale w ich mniemaniu wręcz urosło do rangi działalności propaństwowej. Z całą mocą natomiast potępiają i starają się rozliczać każdą krytykę wymierzoną wobec działań rządu. Jednak tego rodzaju związanie się sędziów z partią niesie ze sobą konsekwencje w postaci wspólnego z politykami oczekiwania na wyniki następnych wyborów parlamentarnych czy prezydenckich, od których bardzo wiele w ich życiu będzie zależało – komentuje Bartłomiej Starosta.
Z kolei dr hab. Jacek Zaleśny, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego, uważa, że zarzut braku apolityczności można postawić zarówno tym sędziom, którzy udzielają się na forach internetowych czy też uczestniczą w grupach związanych z konkretną opcją polityczną, jak i tym, którzy manifestują swoje poglądy polityczne w każdy inny sposób, także przez noszenie koszulek z określonym napisem.
– Przy obecnie trwającym sporze niestety jest tak, że znak graficzny „konstytucja” na szarym tle nabrał znaczenia politycznego. Tym samym paradowanie w koszulach z tego typu napisem jest swego rodzaju manifestem politycznym – zauważa konstytucjonalista.
Jak tłumaczy, z nakazu apolityczności wynika dla sędziego obowiązek zachowywania się w sposób powściągliwy, i to w każdym czasie i w każdych warunkach, a nie tylko wówczas, gdy wykonuje on czynności urzędowe.
– Ta reguła obowiązuje również w internecie. Dlatego też sędzia, który dołącza do grupy internetowej związanej wprost z określoną partią polityczną, traci cechę powściągliwości – zauważa dr hab. Jacek Zaleśny.
Jego zdaniem takie sytuacje nie powinny mieć miejsca, gdyż podważają one zaufanie do sądu.
– Sędziowie stają się uczestnikami sporu politycznego, a to powoduje, że społeczeństwo zaczyna patrzeć na nich jak na polityków. Tymczasem politycy uważani są za osoby wiarołomne, takie, którym nie można ufać – ostrzega konstytucjonalista.