Porozumienie zawarte pomiędzy przedstawicielami związków zawodowych a Ministerstwem Sprawiedliwości przyniesie pracownikom krótkotrwałą poprawę sytuacji finansowej, ale nadal nie rozwiązuje problemu niskich wynagrodzeń.
Jako że budżet na przyszły rok jest już praktycznie zamknięty, trzeba się ratować przesunięciem środków w ramach funduszy przeznaczanych na sądownictwo. Rozważane są różne scenariusze. Zamrożenie kilometrówek dla sędziów czy dodatków mieszkaniowych według związkowców dałoby oszczędności pozwalające na wzrost wynagrodzeń dla wszystkich pracowników o 100 zł. Rozważane jest też zamrożenie części wskaźnika wynagrodzeń sędziów na 2020 r.
Okazuje się jednak, że z sądów systematycznie wypływają miliony.
– Co roku w skali kraju sądy płacą ok. 55 mln zł na rzecz Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych z tytułu niezatrudniania osób niepełnosprawnych. Te kwoty płacone są z oszczędności na funduszu wynagrodzeń urzędników. A przecież można by te środki rozdysponować pomiędzy pracowników – to kwestia tylko zmiany przepisów – mówi Edyta Odyjas, przewodnicząca NSZZ „Solidarność” Pracowników Sądownictwa.
Biorąc pod uwagę, że mamy ok. 35 tys. urzędników sądowych, oszczędności pozwoliłyby na wypłatę jednorazowego rocznego dodatku w wysokości 1571 zł lub na powiększenie pensji o 130 zł. Jak to możliwe, że przez tyle lat sądów z jednej strony nie stać na wyasygnowanie dodatkowych środków na wynagrodzenia, a z drugiej stać na płacenie milionowych „kar” na rzecz PFRON?
– Wiem, że rządzimy już trzy lata, jednak nie da się szybko rozwiązać wszystkich problemów, bo w tym obszarze czegokolwiek by dotknąć, napotykamy większą lub mniejszą patologię. Na pewno przyjrzymy się sprawie związanej z PFRON, ale nie chcę w tej chwili składać żadnych deklaracji, bo to będzie zależało od naszych rozmów z resortem rodziny, pracy i polityki społecznej – zastrzega Michał Wójcik, wiceminister sprawiedliwości.
Zgodnie z art. 21 ustawy o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 511 ze zm.) do wpłat na PFRON zobowiązane są podmioty zatrudniające co najmniej 25 pracowników. W przypadku gdy niepełnosprawni stanowią mniej niż 6 proc. kadry, co miesiąc trzeba przekazywać kwotę odpowiadającą 40,65 proc. przeciętnego wynagrodzenia za każdego niezatrudnionego niepełnosprawnego poniżej limitu.
Dlatego związkowcy, podobnie jak MS, rozważają wystąpienie do MRPiPS o zmianę przepisów i wyłączenie sądów spod tej ustawy. Do chwili zamknięcia wydania nie otrzymaliśmy odpowiedzi resortu Elżbiety Rafalskiej na pytanie o stosunek do tego postulatu.
Co istotne, sądy nie musiałyby przekazywać pieniędzy na rzecz funduszu, gdyby choćby część np. protokolantów czy pracowników sekretariatów stanowiły osoby niepełnosprawne. Inna sprawa, że osiągnięcie ustawowego minimum nie jest proste.
– Sąd Okręgowy w Poznaniu każdorazowo w ogłoszeniu zaznacza, czy stanowisko jest dostosowane do niepełnosprawnych. Jak dotąd nie mieliśmy przypadku, by na wakat urzędniczy nie można było zatrudnić takiej osoby. Problem tkwi w tym, że my nie wiemy, ilu niepełnosprawnych aplikuje, a nie ma obowiązku informowania o tym stanie lub o poziomie niepełnosprawności – słyszymy w Sądzie Okręgowym w Poznaniu.
Ewentualne zatrudnienie w pierwszej kolejności osoby niepełnosprawnej uzależnione jest od podania przez nią samą stosownych informacji. W przeciwnym wypadku pracodawca nie ma instrumentów, aby uzyskać taką wiedzę o kandydatach.
Pojawia się pytanie, czy dobrą alternatywą dla pomysłu wyłączenia wymiaru sprawiedliwości spod ustawy nie byłby program ułatwiający zatrudnienia niepełnosprawnych w sądownictwie.
– W tej chwili nie chcę przesądzać, w którym kierunku pójdzie rozwiązanie tego problemu. Jednego z wielu, z którym będziemy musieli zmierzyć się w ramach prac zespołu ds. wynagrodzeń – zastrzega wiceminister Wójcik.
Tymczasem oprócz pracowników sądów do protestu przymierzają się też pracownicy prokuratur. Na razie ograniczają się do wysyłania czerwonych kartek do premiera Mateusza Morawieckiego i liczą, że szef rządu usiądzie z nimi do rozmów.
– Wynagrodzenia w prokuraturze są na tak niskim poziomie, że pracownicy odchodzą. A prokuratura to nie tylko prokuratorzy i bez urzędników postępowania nie mogą się toczyć w normalnym tempie – mówi Barbara Chrobak ze Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury RP.
Dodaje, że w prawie 370 prokuraturach rejonowych wynagrodzenia oscylują wokół 1870 zł miesięcznie, podczas gdy średnia krajowa wynosi 3,3 tys. zł. Dlatego pracownicy prokuratur, podobnie jak pracownicy sądów, domagają się podwyżek o 1 tys. zł netto.