W odpowiedzi na trwający od wczoraj protest pracowników sądów resort sprawiedliwości przesłał do prezesów i dyrektorów sądów dwa pisma. W jednym z nich tłumaczy, że nie można zmuszać referendarzy sądowych, aby ci w zastępstwie nieobecnych urzędników protokołowali przebieg rozpraw. W drugim natomiast poleca, aby dyrektorzy rozważyli udzielenie „umów-zleceń osobom, które mogłyby wykonywać czynności za pracowników przebywających na zwolnieniach w związku z prowadzoną akcją protestacyjną”.
Wskazano przy tym, że z zapewnieniem na to środków nie będzie problemów, gdyż „w sądach wszystkich apelacji pozostają oszczędności w ramach wydatków bieżących”. I choć ministerstwo wyraźnie zaznacza, że tego typu rozwiązanie ma być stosowane jedynie w ostateczności (najpierw prezesi powinni przeprowadzić przegląd kadr i dokonać odpowiednich przesunięć), to i tak wywołało spore kontrowersje wśród protestujących.
– Słyszymy, że za protokołowanie w ramach umowy-zlecenia w niektórych sądach proponuje się 30 zł brutto za godzinę. Miesięcznie to by dawało 4800 zł. A w moim sądzie najwyższe wynagrodzenie starszego sekretarza sądowego z 15–20-letnim stażem wynosi 2867 zł brutto, a sekretarz sądowy zarabia 2567 zł brutto. Czyli rozumiem, że jak trzeba dać podwyżki doświadczonym pracownikom, to pieniędzy nie ma, ale na zatrudnienie na cito do protokołowania ludzi z ulicy to środki już są – mówi jedna z urzędniczek sądowych.
Resort wskazuje, że zlecenia w pierwszej kolejności należy proponować osobom, które już poprzednio nieskutecznie aplikowały do pracy w sądzie i których umiejętności zostały zweryfikowane podczas konkursów lub rekrutacji.
W piśmie zwrócono również uwagę na to, że ze względu na regulacje prawne osobom niebędącym pracownikami sądu nie należy zlecać protokołowania rozpraw karnych. Mogą być one kierowane do innych wydziałów, ewentualnie do protokołowania w wydziałach karnych jednak innych czynności niż rozprawy.
Jak informowaliśmy wczoraj na łamach DGP, część prezesów postanowiła ratować wokandy, kierując na rozprawy w zastępstwie protestujących protokolantów referendarzy sądowych. Resort jednak wyraźnie zaznacza, że referendarzom nie można wydać tego typu wiążącego polecenia służbowego. Jednocześnie jednak zaznacza, że nie ma przeszkód, aby protokołowali oni przebieg rozprawy, ale tylko wówczas gdy wyrażą na to zgodę. Podobnie sytuacja ma się z asesorami sądowymi, asystentami sędziów, a także samymi sędziami.
Z informacji napływających z poszczególnych sądów można wysnuć wniosek, że protest przybiera na sile – dla przykładu w Sądzie Rejonowym Lublin-Zachód odwołano 95 proc. rozpraw karnych, w SR w Oleśnicy spośród trzech wydziałów pracuje tylko rodzinny. Z kolei w SR dla Wrocławia-Fabrycznej z powodu absencji pracowników w wydziale rodzinnym do czwartku odwołano wszystkie rozprawy. Nic więc dziwnego, że protest coraz bardziej daje się we znaki m.in. profesjonalnym pełnomocnikom, którzy często dopiero na miejscu dowiadują się, że ich rozprawa się nie odbędzie. Nie zawsze bowiem ktoś z sądu zdąży do nich zatelefonować z informacją o odwołaniu rozprawy (w Krośnie adwokatów obdzwaniają sędziowie). Dodzwonienie się do sądów też graniczy z cudem.