Lekarze na zawołanie, bez kolejek i za darmo? Tylko w więzieniu! Ile prawdy jest w tym stereotypie? Czy rzeczywiście państwo dba lepiej o zdrowie osadzonych niż o pacjentów zwykłych szpitali?
Na koniec 2017 r. w Polsce funkcjonowało 67 aresztów śledczych i 86 zakładów karnych. Przebywało w nich 73 008 osób. Największy odsetek osadzonych miało 31–39 lat (23 188 osób). 2 022 osoby miały 61–66 lat, a 774 osoby 67 lat i więcej (a więc należały do grupy wiekowej z najczęstszymi problemami zdrowotnymi). To dane Centralnego Zarządu Służby Więziennej. Służba Więzienna dysponowała 10 szpitalami więziennymi, w których znajdowały się 782 łóżka (szpitale w Łodzi, Krakowie, Bytomiu, Wrocławiu, Poznaniu, Potulicach, Szczecinie, Czarnem, Gdańsku i Bydgoszczy). Ponadto w 2017 r. miała do dyspozycji 153 ambulatoria, 151 gabinetów stomatologicznych, 15 aptek i jeden dział farmacji szpitalnej.
Przez ostatnich 13 lat zmniejszyła się zarówno liczba szpitali więziennych, jak i suma dostępnych w nich łóżek. Ponadto mniej jest gabinetów stomatologicznych i aptek. Trzeba jednak zaznaczyć, że zgodnie z danymi CZSW spada również ogólna średnia roczna liczba osadzonych. W 2005 r. było to 82 761 osób, w 2010 – 82 863 osób, z kolei w 2017 – 73 807 osób.
W 2017 r. w oddziałach szpitali więziennych przebywało 8144 pacjentów, w pozawięziennych podmiotach leczniczych hospitalizowano 3186 pacjentów. W podmiotach więziennych w trybie ambulatoryjnym odbyło się 1 346 194 wizyt u lekarza podstawowej opieki zdrowotnej oraz konsultacji specjalistycznych (nie licząc porad dentystycznych, najwięcej było porad psychiatrycznych, internistycznych i dermatologicznych).
Statystyka nie kłamie…
Kadra medyczna więziennej służby zdrowia w 2017 r. obejmowała około 880 lekarzy, 1,2 tys. pielęgniarek i 265 osób innego personelu medycznego (farmaceuci, laboranci, fizykoterapeuci, technicy rtg, asystentki stomatologiczne itp.) zatrudnionych we wszystkich dopuszczalnych prawem formach. Niestety dokładnych danych na temat liczby lekarzy poszczególnych specjalności w Centralnym Zarządzie Służby Więziennej uzyskać się nie udało. Podobnie CZSW nie jest w stanie odpowiedzieć, jak zmieniała się struktura zatrudnienia od 2010 r. Zmiany w tym zakresie obrazują dane GUS. W 2016 r. SW zatrudniało 599 lekarzy, lekarzy dentystów i farmaceutów oraz 1130 osób personelu średniego (w 2010 r. 663 lekarzy i 1047 osób personelu średniego, w 2005 r. 699 lekarzy i 957 osób personelu średniego).
Poza zatrudnieniem ocenę jakości więziennej służby zdrowia teoretycznie umożliwia też porównanie wydatków SW na ten cel. Podzielono je na pięć grup (zakup leków, wyrobów medycznych i produktów biobójczych; zakup świadczeń zdrowotnych dla osób nieobjętych obowiązkiem ubezpieczenia zdrowotnego; zakup usług remontowych; wydatki inwestycyjne jednostek budżetowych; wydatki na zakup jednostek budżetowych).
Wydatki poniesione na zakup usług remontowych w służbie zdrowia w 2017 r. stanowiły 11 proc. wszystkich wydatków remontowych SW (7 215 795 z 67 475 708 zł) i były najwyższe od 2013 roku. Generalnie w latach 2013–2016 procentowy udział wydatków na remonty wynosił 1–3 proc. ogólnych wydatków remontowych. Wydatki inwestycyjne na więzienną służbę zdrowia w 2017 r. to z kolei 4proc. wszystkich wydatków inwestycyjnych SW (4 730 319 zł z 118 842 386 zł). W 2013 r. był to zaledwie 1 proc. Z kolei w 2016 r. aż 21 proc. Wydatki na zakupy inwestycyjne w 2017 r. stanowiły zaś 6 proc. wszystkich wydatków na zakupy inwestycyjne SW (5 344 093 zł z 82 754 871 zł). Dla porównania w 2013 i 2014 r. było to 10 proc., z kolei w 2016 r. 5 proc.
…choć całej prawdy nie mówi
To tylko i aż… statystyki. Kompleksowa ocena więziennej służby zdrowia na ich podstawie nie wydaje się niestety możliwa. W ocenie zapytanych przez nas ekspertów problemów więziennej służby zdrowia próżno szukać bowiem w statystykach.
– Jest poniżej standardu europejskiego państwa. Niezależnie od charakteru dolegliwości oczekiwanie na pierwszy kontakt z lekarzem potrafi być wielodniowe. Sama pomoc jest powierzchowna, w zakładach brak jest podstawowych lekarstw. Oczekiwanie na konsultacje specjalistyczne bywa wielotygodniowe, a czasem wręcz do nich nie dochodzi. Jako obrońcy aresztowanych czy skazanych musimy wielokrotnie zabiegać o udzielenie elementarnej pomocy – twierdzi mecenas Jacek Dubois.
– Służba Więzienna nie spotkała się z pisemną opinią, opartą na faktach, jakoby opieka medyczna w aresztach śledczych czy zakładach karnych w Polsce była poniżej europejskiego poziomu. Zajęcie stanowiska w tej sprawie wymagałoby twardych danych z innych państw europejskich, a przede wszystkim sprecyzowania pojęcia „poziom europejski” – ripostuje ppłk Elżbieta Krakowska, rzecznik prasowy dyrektora generalnego Służby Więziennej.
Dobrego zdania o więziennej służbie zdrowia nie ma znany śląski adwokat Roman Mirek, który za kratami spędził 9 miesięcy i 14 dni (był niesłusznie tymczasowo aresztowany, podejrzewano go o korupcję i powoływanie się na wpływy w prokuraturze, ostatecznie uzyskał trzy wyroki uniewinniające).
– Generalnie poziom opieki medycznej w zakładach karnych i aresztach śledczych jest bardzo niski. Wpływa na to kilka czynników, ale moim zdaniem decydujący jest czynnik ludzki połączony ze „średniowiecznymi” procedurami. Czynnik ludzki to z jednej strony mentalność lekarzy zatrudnionych w jednostkach penitencjarnych, a z drugiej strony tradycyjnie kulturowe przyzwolenie na stosowanie wobec przestępców (za których uważa się także osadzonych podejrzanych) utrudnień lub wręcz represji w codziennej rzeczywistości miejsc odosobnienia, w tym także (a może przede wszystkim) w dostępie do opieki medycznej. Dość powiedzieć, że opieka medyczna w zakładach karnych i aresztach śledczych podlega daleko idącej reglamentacji administracyjnej, która jest pierwszym sitem mającym utrudnić kontakt nawet z pielęgniarką. Największe problemy zaczynają się, gdy zachodzi konieczność kontaktu z lekarzem. Tak naprawdę to od dyżurującego strażnika zależy, czy prośba osadzonego zostanie przekazana dalej. Najczęściej dopiero po trzeciej, czwartej prośbie osadzony otrzymuje informację o dalszym toku postępowania lub… słyszy odmowę z powołaniem się na stanowisko lekarza (bez pewności prawdziwości tej informacji) – opowiada.
Z okresu pobytu za kratami mec. Mirek posiada bardzo skrupulatnie prowadzone codzienne relacje zapisywane w formie listów do żony, każdorazowo opatrzonych datami, a zgromadzonych w czterech zeszytach A4. Są w nich także szczegółowe zapisy kontaktów ze służbą zdrowia.
– Problemem jest długotrwałość procedur – potwierdza mec. Jacek Dubois. – Większość zatrzymanych czy skazanych zgłasza problemy zdrowotne, licząc, że w ten sposób zdobędą argumenty przemawiające za uchyleniem aresztu lub uzyskaniem przerwy w odbywanej karze. Wielość zgłaszanych problemów zdrowotnych powoduje wstrzemięźliwość administracji więziennej w braniu na poważnie opisywanych dolegliwości. Powoduje to jednak, że przypadki naprawdę poważne nie spotykają się z należytą reakcją. Problemem jest wszystko, zarówno pierwsza pomoc, jak i konsultacje specjalistyczne oraz sprzęt medyczny, którym dysponują areszty śledcze i zakłady karne. Procedury umożliwiają skorzystanie z konsultacji zewnętrznych, które mogą zorganizować rodziny osadzonych, jednak administracja więzienna jest bardzo wstrzemięźliwa w korzystaniu z takiej pomocy, co w konsekwencji utrudnia dostęp do fachowej pomocy medycznej.
Fatalne założenia
Te opinie potwierdzać może bodaj najtragiczniejsze zdarzenie dotyczące więziennej służby zdrowia, do jakiego doszło w 2017 r. w Areszcie Śledczym Warszawa Grochów w Warszawie. Osadzona w nim kobieta mimo licznych skarg i próśb nie otrzymała należytej opieki zdrowotnej. Z relacji współosadzonych wynika, że o złym stanie kobiety miał być wielokrotnie zawiadamiany personel aresztu, jednak – zdaniem lekarza pracującego w jednostce – symulowała ona chorobę. W konsekwencji karetka pogotowia została do niej wezwana dopiero po czterech dniach od momentu jej osadzenia (7 czerwca 2017 r.). Tego samego dnia kobieta zmarła. Sytuację tę opisano w raporcie Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka o prawach osób pozbawionych wolności, podstawowe problemy praktyczne i prawne z lipca 2018 r.
Czytamy w nim także, że w ocenie HFPC opieka zdrowotna – szczególnie specjalistyczna – w zakładach karnych pozostaje na poziomie, który nie gwarantuje osadzonym dostępu do niezbędnych świadczeń medycznych. Co więcej, problematyczne jest uzyskiwanie zgody na możliwość leczenia poza zakładem karnym w sytuacji braku dostępu do odpowiednich świadczeń medycznych. W 2017 r. HFPC podjęła działania w wielu sprawach dotyczących braku należytej opieki zdrowotnej nad osadzonymi. Przykładowo można podać sprawę D.B., który podnosił, że jest chory na schizofrenię paranoidalną, a sposób jego leczenia w zakładzie karnym nie jest dostosowany do jego choroby. Wskazywał również, że otrzymuje inne leki niż te, które przyjmował w szpitalach psychiatrycznych. HFPC wystąpiła z prośbą o udzielenie informacji na temat warunków leczenia w zakładzie karnym. W odpowiedzi dyrektor zakładu karnego poinformował, że D.B. nie jest osobą chorą na schizofrenię paranoidalną, lecz symuluje chorobę. W sprawie tej HFPC przygotowała skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
Skargami osadzonych zajmuje się również Fundacja Lex Nostra, która otrzymuje kilkaset listów od osadzonych rocznie. Ponad 1/3 wszystkich skarg dotyczy jakości służby zdrowia za kratami.
– W prawie każdej sprawie dotyczącej opieki medycznej, która do nas trafia, spostrzegamy nieprawidłowości. Jednym z takich rażących przypadków jest sytuacja, w której znalazł się pan Henryk. Personel medyczny zakładu karnego, w którym przebywał, zaniechał przeprowadzenia działań diagnostycznych i czynności ratunkowych wobec zgłaszanych przez niego dolegliwości wskazujących na możliwość zawału mięśnia sercowego. Osadzonemu odmówiono podjęcia interwencji lekarskiej, gdyż zarzucano mu symulację. Wynikiem było doprowadzenie do powstania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Zarzucanie przebywającym w jednostkach osobom symulowania choroby jest dość powszechne, w związku z czym nie podejmuje się żadnych kroków celem sprawdzenia ich stanu zdrowia – twierdzi Maciej Lisowski z Fundacji Lex Nostra.
Zarzuty odpiera ppłk Elżbieta Krakowska z CZSW.
– Najwyższa Izba Kontroli w raporcie z 2012 r. pozytywnie ocenia, pomimo stwierdzonych nieprawidłowości, działania Służby Więziennej służące zabezpieczeniu praw osób pozbawionych wolności do opieki medycznej. Jednostki organizacyjne Służby Więziennej, w ramach dostępnych im środków budżetowych, zapewniły osobom osadzonym całodobową opiekę medyczną oraz dostęp do niezwłocznego i pełnego zakresu świadczeń zdrowotnych, pomimo zwiększającego się zapotrzebowania osadzonych na te świadczenia – informuje.
Warto jednak dodać, że mimo pozytywnej końcowej oceny NIK w raporcie szczegółowo opisał również wiele nieprawidłowości. Stwierdzono m.in., że stosowany system ewidencjonowania wydatków w więziennictwie nie pozwalał na wyodrębnienie środków przeznaczonych na opiekę medyczną wobec osób pozbawionych wolności, a tym samym na ocenę efektywności przyjętych rozwiązań, w tym zwłaszcza zasadności zlecania świadczeń pozawięziennym podmiotom leczniczym. Nieprawidłowości dotyczyły też stanu technicznego budynków i pomieszczeń więziennej służby zdrowia oraz braku należytej dbałości o utrzymanie właściwego stanu technicznego w większości przestarzałej aparatury medycznej. Przede wszystkim jednak warto dodać, że raport ten pochodzi z 2012 r. Od tamtej pory NIK nie zajmował się tą sprawą.
W społeczeństwie wciąż powszechna jest jednak opinia, że państwo gwarantuje osadzonym lepszą opiekę medyczną niż pacjentom zwykłych szpitali.
– W Polsce panuje przeświadczenie, że osadzonym nie należy się profesjonalna opieka lekarska, gdyż osoby pozostające na wolności również mają ograniczenia w dostępie do niej. Co więcej, funkcjonariusze SW często podnoszą argument, że osadzeni mają lepszy dostęp do opieki lekarskiej, ponieważ są dowożeni i nie muszą czekać w kolejkach. Moim zdaniem jest to całkowicie mylne założenie, ponieważ po zakończeniu wyroku te osoby i tak zasilą grupę ze „normalnych” pacjentów. Należałoby przede wszystkim wdrożyć system odpłatnej specjalistycznej pomocy medycznej dla osadzonych, oczywiście z pokryciem przez nich kosztów odpowiedniego zabezpieczenia wizyty. Odciążyłoby to podatników, a osadzonym umożliwiło korzystanie z usług specjalistów (na swój koszt lub swoich bliskich) na takich samych zasadach jak w przypadku osób na wolności – przekonuje Maciej Lisowski z Fundacji Lex Nostra.
/>
– Zła jakość państwowej służby zdrowia nie może być sposobem na usprawiedliwienie niezadawalającej pomocy medycznej świadczonej osadzonym. Z chwilą pozbawienia człowieka wolności państwo przejmuje za niego całkowitą odpowiedzialność, a to się łączy z konkretnymi obowiązkami. Takim obowiązkiem jest zapewnienie osadzonemu opieki medycznej. Fakt pozbawienia człowieka wolności nie pozbawia go prawa do ochrony zdrowia. To nie dobra wola ustawodawcy, lecz obowiązek państwa. Człowiek wolny ma możliwość wyboru, z jakiej pomocy medycznej skorzysta. Osadzony go nie ma – podsumowuje adwokat Jacek Dubois.
W 2017 roku za kratami zmarły 153 osoby. O 30 więcej niż rok wcześniej. Czy są wśród nich ofiary fatalnej opieki medycznej?