Sąd odwoławczy nie może z góry zakładać, że skoro I instancja błędnie oceniła dowody z korzyścią dla oskarżonego, to po zwróceniu mu sprawy wyrok uniewinniający będzie automatycznie zmieniony na skazujący. Najpierw sam musi naprawić luki – uznał Sąd Najwyższy w swojej najświeższej uchwale.
Ma ona rozwiązać wątpliwości dotyczące tego, w jakich przypadkach sądy odwoławcze mogą uchylać orzeczenia niższych instancji i przekazywać im sprawy do ponownego rozpoznania.
Majstrowanie w kodeksie postępowania karnego przez dwie ostatnie ekipy rządzące w Ministerstwie Sprawiedliwości spowodowało, że orzecznictwo poszło w różnych kierunkach (także samego Sądu Najwyższego). Stało się tak, choć obie wprowadzały zmiany w postępowaniu apelacyjnym, które docelowo służyły ograniczeniu liczby bezzasadnie uchylanych orzeczeń. Regułą miało się stać merytoryczne orzekanie przez sądy wyższej instancji.
Pierwszy pakiet zmian to krótko obowiązująca kontradyktoryjna nowelizacja procedury karnej z 2015 r. (Dz.U. z 2013 r. poz. 1247), która zwiększyła możliwości bezpośredniego obcowania sądu apelacyjnego z dowodami. Druga ustawa, przyjęta zaraz po objęciu władzy przez PiS, cofnęła rewolucyjną reformę poprzedników, ale akurat zasada, że sądy odwoławcze mają przede wszystkim orzekać merytorycznie, utrzymała się, a nawet została rozszerzona.
Problem, który dostał do rozwiązania Sąd Najwyższy, dotyczył sytuacji, w których wyrok uniewinniający bądź umarzający sprawę (także warunkowo) wydany w I instancji został zaskarżony na niekorzyść oskarżonego. Często się wówczas zdarza, że sąd odwoławczy zauważa nieprawidłowości w przeprowadzonym przez skład orzekający w niższej instancji postępowaniu dowodowym – np. stwierdza, że pominięto jakiś kluczowy dowód, błędnie oceniono zgromadzony materiał lub nie ustalono wszystkich ważnych faktów. W efekcie może dojść do wniosku, że gdyby nie te uchybienia, wyrok uniewinniający (lub umorzenie postępowania) by nie zapadł.
Artykuł 454 par. 1 k.p.k. zakazuje jednak sądowi odwoławczemu skazania oskarżonego, który w I instancji został uwolniony od odpowiedzialności.
Pojawiła się wątpliwość, czy w takim przypadku sąd II instancji – widząc popełnione błędy – powinien od razu uchylić orzeczenie i skierować sprawę do ponownego rozpoznania, czy sam uzupełnić postępowanie dowodowe, żeby upewnić się, że uniewinnienie nie ma szans się utrzymać (i dopiero wtedy uchylić wyrok I instancji).
Obie koncepcje mają swoich zwolenników wśród sędziów. Pierwsza ma tę przewagę, że pozwala uniknąć zbędnego przeciągania procesu przez dublowanie postępowania dowodowego. Z kolei ta druga (dominująca) dąży do zminimalizowania liczby uchylanych wyroków i konieczności powtórnego prowadzenia sprawy przez sąd I instancji. Fakt, że przeoczono jakiś dowód czy błędnie oceniono zebrany materiał, jeszcze nie gwarantuje przecież skazania.
Sąd Najwyższy opowiedział się za przeważającą dotąd koncepcją. Reguła zakazująca sądowi odwoławczemu skazania oskarżonego, którego uniewinniono w I instancji (lub wobec którego umorzono lub warunkowo umorzono postępowanie), nie opiera się bowiem wyłącznie na stwierdzeniu przez sąd apelacyjny błędów dowodowych, ale na ocenie, że zaskarżony wyrok należałoby zmienić poprzez skazanie oskarżonego.
– Taka ocena byłaby możliwa dopiero po usunięciu przez sąd odwoławczy zaistniałych uchyleń i stwierdzeniu, że gdyby nie art. 454 par. 1 k.p.k., to oskarżonego należałoby w postępowaniu apelacyjnym skazać – tłumaczyła sędzia sprawozdawca Małgorzata Gierszon.
ORZECZNICTWO
Uchwała Sądu Najwyższego z 20 września 2018 r. (sygn. akt I KZP 10/18).