Z 400 mln zł, które zasądzono od sprawców przestępstw na rzecz Funduszu Sprawiedliwości, udaje się wyegzekwować jedynie połowę.
Na ten rok
budżet Funduszu Sprawiedliwości (do zeszłego roku działał pod nazwą Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym i Pomocy Postpenitencjarnej) zaplanowano na 220 mln zł. Mogłoby być o wiele więcej, bo należności funduszu, a więc suma orzeczonych nawiązek, licząc z poprzednimi latami sięga ją prawie 400 mln zł. Z informacji Ministerstwa Sprawiedliwości wynika jednak, że realnie udaje się wyegzekwować od sprawców jedynie ok. 50 proc. tej kwoty. Dlatego Zbigniew Ziobro powołał w resorcie specjalny zespół, który ma wymyślić sposoby na poprawę tego wskaźnika.
Ostatnie wydatki z Funduszu Sprawiedliwości (FS)
/
Dziennik Gazeta Prawna
– Zespół został właśnie powołany. Są różne koncepcje poprawy ściągalności. Jedną z nich jest utworzenie wyspecjalizowanego wydziału finansowanego ze środków funduszu. Mógłby się on zajmować się tylko egzekucją należności – mówi Michał Woś, pełnomocnik ministra sprawiedliwości.
Egzekucja kuleje
Wprowadzenie w 2015 r. tzw. ustawą o pijanych kierowcach obowiązkowych nawiązek na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym i Pomocy Postpenitencjarnej zasądzanych od sprawców niektórych przestępstw drogowych w krótkim czasie wywindowało jego przychody z poziomu 25,4 mln zł w 2015 r. do ponad 191 mln zł w 2017 r. Wszystko dlatego, że nowe
przepisy ustaliły wysokość minimalnej kwoty, jaką sprawca musi zapłacić m.in. za prowadzenie w nietrzeźwości, na poziomie min. 5 tys. zł (10 tys. zł w przypadku powtórnej jazdy w stanie nietrzeźwości lub spowodowanie wypadku po pijanemu). Teraz okazuje się, że nawiązki są tak wysokie, że ich egzekucja stała się kłopotliwa.
Zdaniem sędziego Piotra Mgłośka z Sądu Rejonowego dla Wrocławia-Krzyków
komornicy nie zawsze odpowiednio angażują się w dochodzenie zasądzonych nawiązek. Ale nie tu jest pies pogrzebany.
– Z jednej strony kwota 5 tys. zł jest na tyle niska, że jej wyegzekwowanie nie generuje wystarczająco dużego zysku dla komornika, a z drugiej tak wysoka, by zwykłych śmiertelników nie było stać na jej uiszczenie – wskazuje sędzia.
Mając świadomość trudności ze ściągalnością,
sądy zazwyczaj każą płacić nawiązki w minimalnej wysokości.
– Zdarza się, że zastosuję większą kwotę, ale to są naprawdę wyjątkowe przypadki, gdy mam do czynienia ze sprawcą o prezesowskiej pensji. Najwięcej spraw dotyczy jednak ludzi, którzy zostali złapani na jeździe w stanie nietrzeźwości, jak jakimiś opłotkami przemieszczają się ze wsi do wsi. Kwota 5 tys. zł po prostu przekracza ich możliwości – dodaje sędzia. Jego zdaniem minimalna nawiązka powinna zostać obniżona do 2 tys. zł.
Podobnie uważa sędzia Paweł Pośpiech z Sądu Rejonowego w Wołowie.
– Stawka minimalnych nawiązek jest zbyt wysoka, a już kwota 10 tys. zł jest po prostu absurdalna. Owszem, są one zasądzane za popełnienie nagannych czynów, lecz, co tu dużo mówić,
społeczeństwo jest biedne. Wysupłanie kwoty 10 tys. zł jest dużym wydatkiem nawet dla osoby nieźle zarabiającej. A jeśli ktoś utrzymuje się z pracy dorywczej albo pracuje za najniższą krajową, to z czego ma to spłacić – pyta retorycznie sędzia.
Orzekający podkreślają, że sankcja, aby była skuteczna, musi być realna. A nawiązka, choć jest środkiem karnym o charakterze kompensacyjnym, to w odbiorze sprawcy stanowi karę. Zwłaszcza że jej wysokość często bywa bardziej dotkliwa niż grzywna.
Co więcej, chcąc ukarać, ale nie pognębić sprawcę, sędziowie, zmuszeni do orzeczenia wysokiej nawiązki, często rezygnują z nałożenia grzywny albo obniżają jej kwotę.
Niepokojące wydatki
Bardziej niż wpływy do funduszu ekspertów martwią jednak dokonywane z niego wydatki. Od momentu, kiedy rok temu PiS zliberalizował zasady przyznawania dotacji, łatwiej wykładać z niego pieniądze na przedsięwzięcia jedynie luźno powiązane ze wspieraniem ofiar czy resocjalizacją byłych więźniów. Dzięki zmianom wprowadzonym w kodeksie karnym wykonawczym o wsparcie finansowe mogą ubiegać się nie tylko organizacje pozarządowe, lecz także jednostki policji czy ochrony zdrowia. Co więcej, jednym z trzech priorytetów konkursowych – obok pomocy pokrzywdzonym i pomocy postpenitencjarnej – stało się także przeciwdziałanie przestępczości. Niektóre czołowe NGO, które w przeszłości z powodzeniem realizowały projekty dzięki środkom z ministerialnego funduszu, za rządów Ziobry znalazły się na cenzurowanym. Pieniędzy z części przeznaczonej na wsparcie byłych więźniów nie dostała np. Fundacja Sławek, która od 20 lat ułatwia im powrót do społeczeństwa.
– Ubiegaliśmy się o 300 tys. zł na remont ośrodka, ale dotacji nie otrzymaliśmy. Nie znamy też uzasadnienia. Za to inna organizacja dostała ponad dwa razy więcej na ulotki i stworzenie strony dotyczącej odpowiedzialnego tacierzyństwa – nie kryje rozgoryczenia Marek Łagodziński, szef Fundacji Sławek.
Wśród beneficjentów resortowych funduszy w ostatnich trzech latach widać sporą reprezentację organizacji o profilu katolickim. Najlepszy przykład to Fundacja Komitetu Obchodów Narodowego Dnia Życia prowadząca kampanie społeczne promujące tradycyjny model rodziny i ochronę życia poczętego. Tylko w tym roku w ramach konkursu o pieniądze na przeciwdziałanie przestępczości otrzymała ona blisko 870 tys. zł na projekt „Rodzina – źródło postaw i relacji – przeciwdziałanie przyczynom przestępczości” oraz ponad 24 mln zł na ogólnopolską kampanię „Bezpieczna droga” i zakup kamizelek odblaskowych.
Jeszcze luźniej z oficjalnymi priorytetami funduszu powiązana jest np. działalność Fundacji Dajna im. Jerzego Okulicza-Kozaryna koncentrującej się na takich przedsięwzięciach jak rekonstrukcja zabytkowego krajobrazu, studia archiwalne i digitalizacja zabytków. W tym roku organizacja dostała od MS m.in. pieniądze na projekt „Poznaj swoją tożsamość. Dziedzictwo kulturowe – drogą do przeciwdziałania przyczynom przestępczości”.