Jeśli sprawca wypadku sięgnie po butelkę, zanim zostanie poddany badaniu alkomatem, będzie traktowany tak, jakby spowodował go w stanie nietrzeźwości lub zbiegł z miejsca zdarzenia – zapowiada ministerstwo Zbigniewa Ziobry. W ten sposób resort zamierza walczyć z kierowcami, którzy przed sądem zarzekają się, że pili dopiero po zdarzeniu. Żeby ukoić nerwy.
– Co jakiś czas zdarzają się sytuacje, w których oskarżony próbuje w ten sposób, mówiąc kolokwialnie, zrobić sąd w konia. Powołujemy wtedy biegłych, ale nie zawsze są oni w stanie jednoznacznie określić, jakie stężenie miał kierujący w momencie wypadku – przyznaje sędzia Rafał Lisak z Sądu Okręgowego w Krakowie.
Adam Reza z Polskiego Stowarzyszenia Biegłych Sądowych do Spraw Wypadków Drogowych tłumaczy, że wyniki badań retrospektywnych są obarczone dużą niepewnością. Zwłaszcza gdy kierowca faktycznie pije po wypadku, by maksymalnie utrudnić ustalenie stanu trzeźwości w określonym czasie. Dodatkowo zdarza się, że wychodzi z samochodu i sięga po butelkę tak, by widziało to jak najwięcej osób. W ten sposób uprawdopodabnia swoją linię obrony.
Nie jest to sposób dający stuprocentową skuteczność, ale tam, gdzie opinie biegłych są niejednoznaczne, wątpliwości interpretuje się na korzyść oskarżonego – zgodnie z art. 5 par. 2 k.p.k.
– Sądy zbyt często dają się nabrać na takie absurdalne tłumaczenia – uważa Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości. I zapowiada zmianę przepisów.
Nieważne, czy sprawca wypadku pił przed zdarzeniem czy po nim – wszystko będzie okolicznością zaostrzającą odpowiedzialność karną za spowodowanie wypadku, katastrofy w komunikacji oraz sprowadzenie bezpośredniego jej niebezpieczeństwa. Ponadto w kodeksie drogowym pojawi się obowiązek powstrzymania się od picia alkoholu lub zażywania narkotyków do czasu przyjazdu policji. Ma on dotyczyć wszystkich uczestników wypadku, a nie tylko jego sprawcy.
Co ciekawe, zakaz nie będzie obowiązywał kierowców biorących udział w kolizji.
Piją, jadą i okazują się niewinni
Do czasu przybycia policji trzeba będzie powstrzymać się od picia. Spożycie alkoholu po wypadku utrudnia bowiem określenie stanu trzeźwości kierowcy w momencie zdarzenia.
Na pomysł wprowadzenia nowego przepisu wpadło Ministerstwo Sprawiedliwości. Chodzi o ukrócenie przypadków, w których uczestnik wypadku – jak się okazuje nietrzeźwy lub po użyciu alkoholu – tłumaczy swój stan tym, że napił się już po feralnym zdarzeniu, np. po to, by ukoić nerwy. Wówczas trudno jest precyzyjnie ustalić, czy kierowca był pod wpływem alkoholu podczas jazdy.
Popularna linia obrony
– Wyniki badań retrospektywnych są obarczone dużą niepewnością. To nie jest takie proste zwłaszcza w sytuacji, kiedy sprawca spożywał przed wypadkiem alkohol i po wypadku wypił go więcej właśnie po to, by nie można było ustalić, jakie było jego stężenie w chwili zdarzenia. A skoro obliczenia są obarczone dużym błędem, to bardzo często nie można jednoznacznie rozstrzygnąć, czy dana osoba miała stężenie wyższe niż dopuszczalne, czy niższe – tłumaczy Adam Reza z Polskiego Stowarzyszenia Biegłych Sądowych ds. Wypadków Drogowych.
Jak podkreśla dr hab. Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości, „wypicie po” to dość popularna linia obrony stosowana przez oskarżonych. – Sam wielokrotnie miałem do czynienia z takimi sprawami, zanim przyszedłem do resortu. I nieraz widziałem, jak sądy przyjmowały tak absurdalne tłumaczenia. Trzeba obalić domniemanie niewinności. Pozycja startowa oskarżonego jest lepsza, ponieważ wszelkie wątpliwości zgodnie z art. 5 par. 2 k.p.k. są rozstrzygane na jego korzyść. Zmiany, które proponujemy, są niejako wymuszone takimi sytuacjami – tłumaczy wiceminister Warchoł.
Surowsze kary
W projekcie nowelizacji kodeksu karnego i niektórych innych ustaw (nad którym, jak zapewnia MS, trwają już ostatnie uzgodnienia przed skierowaniem do konsultacji) zaproponowano dodanie nowego przepisu do ustawy – Prawo o ruchu drogowym (t.j. Dz.U. z 2017 r. poz. 1260 ze zm.).
Zgodnie z projektowanym art. 44 ust. 2 pkt 2a kierujący pojazdem będzie zobowiązany „do czasu przybycia na miejsce wypadku Policji i poddania go badaniu w celu ustalenia w organizmie zawartości alkoholu lub obecności środka działającego podobnie do alkoholu powstrzymać się od spożywania napojów alkoholowych i środków działających podobnie do alkoholu”. Ale to nie wszystko.
Zgodnie z nowym brzmieniem art. 178 k.k. fakt spożywania alkoholu po wypadku będzie stanowił dodatkową okoliczność zaostrzającą kary w przypadku spowodowania katastrofy w komunikacji (art. 173 k.k.), ryzyka jej bezpośredniego spowodowania (art. 174 k.k.) lub wypadku (art. 177 k.k.). Obostrzenie polega na tym, że zarówno dolną, jak i górną granicę ustawowego zagrożenia podwyższa się o połowę. To oznacza, że niezależnie od tego, czy sprawca, popełniając któryś z wymierzonych wyżej czynów, był pod wpływem alkoholu, pił po zdarzeniu, a przed badaniem, czy zbiegł z miejsca zdarzenia – będzie odpowiadał surowiej.
Co z uczestnikami kolizji
– Kierunek zmian jest dobry, bo trzeba oduczyć kierowców cwaniactwa. Trzeba je jednak dopracować w szczegółach – ocenia prof. Ryszard Stefański z Uczelni Łazarskiego. – Jeśli ofiara dozna obrażeń, których leczenie trwa dłużej niż siedem dni, wówczas nie ma mowy o wypadku, lecz o spowodowaniu kolizji drogowej. Wówczas sprawca, który pił po zdarzeniu, nie poniesie większej kary z tego tytułu, jeśli nie uda mu się udowodnić, że był pijany już w momencie zdarzenia – zwraca uwagę prawnik.
Poza tym, jak zwraca uwagę prof. Stefański, nowy przepis kodeksu drogowego ma być umieszczony w ust. 2 art. 44, który określa obowiązki kierującego, gdy w wypadku jest zabity lub ranny. Obowiązki kierujących uczestniczących w zdarzeniu, w którym nikt nie ucierpiał, określa ust. 1 art. 44. To powoduje, że kierujący, który uczestniczy w wypadku, nie może pić do czasu przyjazdu policji, ale już uczestnik kolizji takiego zakazu mieć nie będzie. A przepisy powinny być spójne.
– Przeanalizujemy naszą propozycję pod tym kątem – zapewnia, słysząc o takich wątpliwościach, wiceminister Marcin Warchoł.