Nie powstanie centralny portal informacyjny, który miał ułatwić dostęp do pism sądowych spraw toczących się w każdym sądzie w Polsce.
Ułatwienia dla stron i pełnomocników
/
Dziennik Gazeta Prawna
Obecnie obsługę informatyczną stron i ich pełnomocników zapewniają
sądy apelacyjne. Każdy z nich prowadzi własny portal informacyjny i aby uzyskać do niego dostęp, należy w każdym z nich się zarejestrować.
– Rzeczywiście jest tak, że aby uzyskać dostęp do akt sprawy toczącej się przed sądem z apelacji np. gdańskiej, najpierw muszę się udać z dowodem osobistym do Sądu Apelacyjnego w Gdańsku i założyć tam konto – potwierdza Zbigniew Krüger,
adwokat z kancelarii Krüger & Partnerzy.
Ta uciążliwość miała zniknąć wraz z powstaniem centralnego portalu informacyjnego. System teleinformatyczny zapewniający stronom i uczestnikom postępowań oraz ich pełnomocnikom dostęp do informacji o sprawie i dokumentów sądowych miał zostać zbudowany przez
Ministerstwo Sprawiedliwości (MS). Resort miał również zostać jego administratorem. Tak się jednak nie stanie, gdyż w trakcie prac legislacyjnych nad wprowadzeniem odpowiednich zmian w prawie z pomysłu zrezygnowano.
Bez centralnego portalu
Przepisy o portalu informacyjnym znalazły się w projekcie zmian w kodeksie postępowania cywilnego. Wzbudziły jednak wątpliwości prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych (UODO). Chodziło o to, że z projektu wynikało, że wszystkie kluczowe zagadnienia dotyczące portalu miały zostać uregulowane w rozporządzeniach wykonawczych. I rzeczywiście: projekt stanowi, że minister sprawiedliwości w drodze rozporządzenia określi m.in. sposób przekazywania danych między systemami sądowymi a portalem informacyjnym, czy też zasady tworzenia kont zapewniających dostęp do danych zamieszczonych w portalu.
Zdaniem prezesa UODO takie rozwiązanie jest niedopuszczalne, „gdyż pozostaje w sprzeczności z art. 51 ust. 1 konstytucji”. Przywołany przepis ustawy zasadniczej stanowi, że „Nikt nie może być obowiązany inaczej niż na podstawie ustawy do ujawniania
informacji dotyczących jego osoby”.
W odpowiedzi na te wątpliwości MS stwierdza, że stały się one bezprzedmiotowe, gdyż resort wycofuje się z pomysłu.
– To niezbyt dobra wiadomość, gdyż powstanie takiego portalu z pewnością ułatwiłoby pracę profesjonalnym pełnomocnikom, którzy prowadzą przecież sprawy przed wieloma sądami w Polsce – kwituje mec. Krüger.
Bez e-doręczeń
Przy okazji korespondencji z prezesem UODO ministerstwo poinformowało, że rezygnuje również z innego projektowanego rozwiązania, a mianowicie z elektronicznych doręczeń. Polegać to miało na tym, że pobranie pliku z portalu informacyjnego miało być równoznaczne z doręczeniem pisma procesowego.
Rozwiązanie było jednak dość mocno krytykowane. O zagrożeniach pisała m.in. Krajowa Izba Radców Prawnych. Jej zdaniem istniało niebezpieczeństwo przypadkowego kliknięcia. Dlatego też proponowała takie przebudowanie systemu, „aby strona w pełni zdawała sobie sprawę ze skutku doręczenia”. Poza tym rada zwracała uwagę, że problem z tego typu rozwiązaniem mogą mieć zwłaszcza ci, którzy prowadzą spory sądowe bez pomocy profesjonalnych użytkowników. Mogą czuć się wprowadzeni w błąd w sytuacji, gdy pomiędzy umieszczeniem pisma w systemie a kliknięciem w portalu informacyjnym dojdzie do fizycznego „papierowego” doręczenia. Problematyczne wówczas może okazać się prawidłowe obliczenie terminów na podjęcie danej czynności procesowej.
Bez przyspieszenia
Rozwiązanie nie przypadło do gustu także Prokuratorii Generalnej (PGRP), która przy okazji skrytykowała to, w jaki sposób obecnie działają portale informacyjne
sądów. Jej zdaniem rozwiązanie proponowane przez MS niczego nie przyspieszy, dopóki nie dojdzie do ujednolicenia określania, tytułowania dokumentów wprowadzanych do portali informacyjnych poszczególnych sądów, wydziałów, a nawet w ramach poszczególnych spraw w wydziale.
„Użytkownik nigdy nie wie, co się kryje w otwieranym dokumencie, na który klika” – zwraca uwagę PGRP, dodając, że sądy nie monitorują dostępu do spraw przez pełnomocników, którzy przestali występować w tej roli.
„Jest bardzo prawdopodobne, że osoba, która ma dostęp do sprawy, choć przestała być pełnomocnikiem, kliknie w dokument. Każde zastrzeżenie strony, że nie ona »kliknęła« na dokument, że nie odczytała pisma, a zatem termin nie rozpoczął biegu, będzie musiało być weryfikowane z udziałem informatyków, co raczej nie ułatwi postępowania, lecz je utrudni, przenosząc je na kwestie uboczne” – wskazuje PGRP.
Resort, deklarując wycofanie się zarówno z centralnej platformy informatycznej, jak i elektronicznych doręczeń, zaznaczył, że decyzja ta ma związek z prowadzonymi pracami informatycznymi dotyczącymi Elektronicznego Biura Podawczego oraz „konieczności dostosowania systemów teleinformatycznych”. DGP zapytał resort, na czym polegają te prace i na jakim są etapie. Nadal czekamy na odpowiedź.