Im więcej nagrzeszysz, tym mniejszą karę dostaniesz. W ten sposób – nieco upraszczając – można by scharakteryzować przepisy pozwalające na wymierzanie kary łącznej i wydawanie wyroków łącznych.
Jednak proste zlikwidowanie możliwości ich stosowania – jak chce minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro – spowoduje inne problemy.
– Groźni dla społeczeństwa bandyci, którzy popełniają przestępstwo za przestępstwem, nie będą już korzystać na tym, że dzięki stosowanej obecnie przez sądy karze łącznej i wyrokowi łącznemu idą do więzienia na ewidentnie mniej lat niż na to zasłużyli. Kary za wszystkie czyny będą wykonywane po kolei – zapowiedział wczoraj minister sprawiedliwości, potwierdzając część doniesień „Rzeczpospolitej”.
Nieprawdą za to okazały się doniesienia o rzekomych planach likwidacji instytucji czynu ciągłego.
W 2017 r. sądy rejonowe i okręgowe w całej Polsce wydały blisko 45 tys. wyroków łącznych.
– W zasadzie na każdej sesji mam chociaż jedną sprawę dotyczącą wydania wyroku łącznego – potwierdza sędzia Piotr Mgłosiek, sędzia Sądu Rejonowego dla Wrocławia Krzyków.
Liczba takich wniosków wzrosła w ostatnich latach po zmianie przepisów kodeksu karnego wykonawczego, które teraz obligują dyrektorów zakładów karnych do występowania z wnioskami o wydanie wyroku łącznego (wcześniej obywało się to na wniosek skazanego).
– Obecne przepisy sprawiają, że przy łączeniu sześciu – ośmiu kar przestępca za jeden-dwa czyny pozostaje de facto nieukarany. Dlatego nie jestem zwolennikiem tego rozwiązania. Z drugiej jednak strony to, co zaproponowało MS, jest zbyt dużym odchyleniem w przeciwnym kierunku. Osoba, która po raz pierwszy staje przed sądem, lecz od razu za popełnienie kilku czynów, powinna mieć możliwość redukcji kary w wyroku łącznym. Na zasadzie ostatniej szansy. W przeciwieństwie do recydywistów, którzy z tego dobrodziejstwa korzystać już nie powinni – uważa sędzia Mgłosiek.
Zwolennikiem przepisów w ich obecnym brzmieniu nie jest także dr Mateusz Woiński z Akademii Leona Koźmińskiego.
– Pierwotne rozwiązanie, w którym na takie ulgowe potraktowanie mogli liczyć tylko sprawcy kilku przestępstw po raz pierwszy stający przed sądem, było o wiele bardziej racjonalne, bo eliminowałoby z kręgu beneficjentów niepoprawnych przestępców zawodowych. Obecnie jednak podlegają łączeniu kary wymierzone za czyny pozostające w przeróżnych konfiguracjach czasowych bez względu na historię kryminalną oskarżonego. Takie wyroki są społecznie odbierane jako niesprawiedliwe wtedy, gdy kara łączna jest niższa niż prosta suma kar jednostkowych; sprawia to bowiem – słusznie – wrażenie, że któryś z czynów nie został ukarany. Dlatego mi ten pomysł się co do zasady podoba, co nie znaczy, że nie niesie pewnych niebezpieczeństw – wskazuje dr Woiński.
I tak np. dziś sąd, skazując za kilka przestępstw, może wymierzać zbyt surowe kary za poszczególne czyny, mając świadomość, że wymierzona kara łączna skonsumuje tę „niesprawiedliwą nadwyżkę” zawartą w sumie kar.
Przykładowo: wymierza za każdy z czterech osądzanych czynów po 8 lat pozbawienia wolności, orzekając jednak karę łączną 15 lat.
– Gdyby nie można było kar jednostkowych łączyć, być może dbałość o adekwatność kar za każdy z tych czynów byłaby większa. Wówczas za każdy z tych czynów sąd, być może, wymierzyłby np. 4 lata pozbawienia wolności. Tylko że jednocześnie MS zapowiada zaostrzenie kar za poszczególne przestępstwa, więc taki zabieg może okazać się niemożliwy – podkreśla Woiński.
– Nie jesteśmy system amerykańskim, gdzie można wymierzać po sto i więcej lat pozbawienia wolności. W związku z tym pytanie jest takie: czy chcemy sprawcę przestępstwa wychowywać, czy chodzi o czystą represję. Jeśli to drugie to oczywiście możemy skazywać na 50 czy 60 lat, tylko to nie ma większego sensu. Ja uważam, że to jest całkowicie błędna droga – ocenia Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości.