Sprawa dotyczyła lekarza i pracownika państwowego zakładu ubezpieczeń społecznych z Rumunii podejrzanego o branie łapówek. Na podstawie dokumentów zebranych w czasie przeszukania domu mężczyzny prokuratura wydała decyzję o zajęciu na poczet konfiskaty mienia należącego zarówno do niego samego, jak i do osób trzecich – żony, córki i siostrzenicy. Zabezpieczono w ten sposób m.in. gotówkę, dwa mieszkania, dwa garaże i dwa samochody. Małżonka podejrzanego, która była formalnie ich właścicielką, złożyła zażalenie do sądu, twierdząc, że nieruchomości i auta kupiła za pieniądze pożyczone od krewnych (jako dowód załączyła umowy sprzedaży oraz oświadczenie członka rodziny o udzieleniu pożyczki). Sąd podtrzymał jednak postanowienie o zabezpieczeniu, gdyż uznał, że kobieta nie wykazała, że miała wystarczające dochody na takie wydatki ani skąd pochodziły pieniądze, za które nabyła zajęty majątek.
Wkrótce w zamian za łagodniejszą karę jej mąż przyznał się do wszystkich 291 czynów korupcyjnych zarzucanych mu przez prokuraturę, ale nadal kwestionował zabezpieczenie mienia należącego do jego żony i córki. Jego zdaniem śledczy nie udowodnili, że pochodzi ono z nielegalnych źródeł. Poprosił też sąd o wyłączenie z decyzji o zabezpieczeniu 40 tys. euro w gotówce, które – jak przekonywał – pochodziły ze sprzedaży rodzinnego mieszkania.
Sąd skazał lekarza na trzy lata więzienia oraz orzekł przepadek wszystkich kopert i kosztownych prezentów wręczonych jako łapówki, a także pieniędzy i dóbr zgromadzonych w trakcie trwania bezprawnego procederu (wartych w sumie 124 tys. euro). W ocenie sądu wartość skonfiskowanego majątku nie znajduje pokrycia w legalnych dochodach osiągniętych przez oskarżonego i jego żonę w okresie pięciu lat przed popełnieniem przestępstwa. W rumuńskiej procedurze karnej, tak samo jak polskiej, przyjmuje się bowiem domniemanie, że mienie nabyte w ciągu pięciu lat przed popełnieniem przestępstwa do momentu wydania wyroku pochodzi z nielegalnych źródeł i to obwiniony musi wykazać, że jest inaczej. Z opinii biegłych wynikało, że małżeństwo rocznie zarabiało ok. 30 tys. euro, a wspólnie posiadali kilkanaście mieszkań i działek rolnych oraz cztery auta (wartych ok. 300 tys. euro). Nie było z kolei żadnego dowodu, że ich córka – studentka – w ogóle pracowała zarobkowo.
Najbliżsi skazanego czuli się skrzywdzeni takim wyrokiem, ale sąd odwoławczy nie podzielił ich zarzutów. Złożyli więc skargę do Strasburga, w której przekonywali, że uniemożliwiono im skuteczną obronę, a także odebrano legalnie zgromadzony dobytek. Trybunał miał jednak inne zdanie. Po pierwsze, skarżący mieli możliwość uczestniczenia w rozprawie, na której ważyły się losy konfiskaty i zostali przesłuchani przez sąd. Ten ostatni skrupulatnie przeanalizował też ich sytuację finansową oraz ustalenia prokuratury dotyczące transakcji przeprowadzonych przez rodzinę, potwierdzając rozdźwięk między jej dochodami a posiadanym dobytkiem.
Trybunał strasburski podkreślił też, że konwencja nie stoi na przeszkodzie, aby państwa w ramach walki z korupcją osób pełniących funkcje publiczne stosowały konfiskatę nie tylko wobec osób oskarżonych, lecz także wobec ich bliskich, którzy tylko stali się beneficjentami nielegalnego majątku. Niezdolność rodziny lekarza do przedstawienia kontrdowodów w połączeniu z wysokim prawdopodobieństwem przestępczego pochodzenia mienia świadczą o tym, że orzeczony przepadek był proporcjonalnym środkiem.
ORZECZNICTWO
Wyrok ETPC z 26 czerwca 2018 r. w sprawie Telbis i Viziteu przeciwko Rumunii, skarga nr 47911/15