Egzamin na prawo jazdy ma nie tylko weryfikować umiejętności kandydata, ale mieć też walor edukacyjny. Dlatego Ministerstwo Infrastruktury chce zakazać przerywania go w sytuacji, gdy zdający popełnił błędy uniemożliwiające pozytywny wynik.
Dziś ustawa o kierujących pojazdami (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 155 ze zm.) w art. 55 ust. 2 stanowi, że część praktyczna może zostać zakończona przed wykonaniem wszystkich określonych zakresem egzaminu zadań jedynie w przypadku, gdy zachowanie osoby zdającej zagraża bezpośrednio życiu i zdrowiu uczestników ruchu drogowego. Co to oznacza – w teorii precyzuje załącznik nr 2 do rozporządzenia ministra infrastruktury i budownictwa w sprawie egzaminowania osób ubiegających się o uprawnienia do kierowania pojazdami (Dz.U. z 2016 r. poz. 232 ze zm.). Powodem wyproszenia delikwenta zza kółka może być spowodowanie kolizji lub wypadku, omijanie pojazdu, który zatrzymał się, by ustąpić pieszym, wyprzedanie na lub w okolicy pasów, nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu, przekroczenie dopuszczalnej prędkości o więcej niż 20 km/h czy niestosowanie się do znaków typu stop, zakaz skrętu etc.
W praktyce egzamin może być przerwany po niezaliczeniu wymaganych zadań już na placu manewrowym albo kilka minut po wyjeździe z niego. Resort chce, by w takich przypadkach zasadą było jednak kontynuowanie jazdy. Jeśli w czasie pozostałym do końca egzaminu zdający popełni kolejny błąd i egzaminator mu to wytknie, wówczas jest większe prawdopodobieństwo, że podczas następnego podejścia się go ustrzeże. I zamiast np. za trzecim razem, zdobędzie uprawnienia po drugim egzaminie. Nie bez znaczenia jest fakt, że opłata za egzamin praktyczny jest taka sama niezależnie od tego, czy kandydat na kierowcę jeździł godzinę czy 5 minut. W ministerstwie przyznają, że to też jeden z argumentów przemawiających za zamianami.
– To jest bardzo dobry kierunek. Dziś egzamin nastawiony jest nawet nie na weryfikację umiejętności jazdy, lecz umiejętności wykonania zadań egzaminacyjnych. Kontynuowanie jazdy nawet po błędach uniemożliwiających pozytywną ocenę będzie miało oczywiście sens wtedy, gdy zdający zostanie rzeczowo poinformowany nie tylko o tym, co było formalną przyczyną niezaliczenia egzaminu, ale z czym ma problem i nad czym powinien jeszcze pracować – mówi Dariusz Chyćko z Krajowego Stowarzyszenia
Egzaminatorów Kandydatów na Kierowców i Kierowców.
Formalnie przepisy nakazują egzaminatorom szczegółowe omówienie egzaminu. Nie wszyscy jednak podchodzą do tego jednakowo skrupulatnie. – Często kandydat, który przychodzi na jazdy doszkalające, nie jest w stanie powiedzieć, co było powodem niezaliczenia egzaminu – narzeka jeden z instruktorów.
Formalnie przepisy nakazują egzaminatorom szczegółowe omówienie egzaminu. Nie wszyscy jednak podchodzą do tego jednakowo skrupulatnie. – Często kandydat, który przychodzi na jazdy doszkalające, nie jest w stanie powiedzieć, co było powodem niezaliczenia egzaminu – narzeka jeden z instruktorów.
Wątpliwości natomiast ma Łukasz Kucharski, prezes Krajowego Stowarzyszenia Dyrektorów Wojewódzkich Ośrodków Ruchu Drogowego. Przypomina, że obecne przepisy nie zakazują przecież kontynuowania jazdy pomimo popełnienia błędu skutkującego negatywną oceną.
– Dlatego moim zdaniem większym problemem są sztywno określone błędy, które muszą skutkować negatywną oceną. To powoduje, że z jednej strony można być słabym kierowcą, jeździć nerwowo, niepewnie, ale podczas egzaminu mieć szczęście i zakończyć go z pozytywnym wynikiem, a z drugiej strony jeździć płynnie i pewnie, a mimo to przez popełnienie drobnego błędu nie zdać – argumentuje Kucharski.