Podczas obchodów Święta Narodowego Trzeciego Maja prezydent Andrzej Duda poinformował o skierowaniu do Sejmu projektu ustawy o ustanowieniu Medalu Stulecia Odzyskanej Niepodległości.
Inicjatywie tej warto się dokładnie przyjrzeć, ponieważ jest to pierwszy projekt legislacyjny dotyczący polityki odznaczeniowej, czyli materii kluczowej dla głowy państwa (co wynika z art. 138 konstytucji). Projekt zakłada powołanie zupełnie nowego medalu okolicznościowego, niezależnego od wynikającego z ustawy o orderach i odznaczeniach systemu znaków zaszczytnych. Jest on co prawda wzorowany na przedwojennym Medalu Dziesięciolecia Odzyskanej Niepodległości, który w 1928 r. przyznawano osobom zasłużonym dla służby publicznej, jednak z zastosowanych w prezydenckim projekcie konstrukcji prawnych wynika, że jest to całkowicie odrębne rozwiązanie.
Wyjęcie medalu spod reżimu ustawy ogólnej jest zabiegiem celowym i powoduje daleko idące implikacje. Po pierwsze, Medal Stulecia będzie, co do zasady, nadawał prezydent wyłącznie osobom żyjącym, które przyczyniły się do odzyskania lub umacniania suwerenności Polski. Oznacza to wyłączenie honorowania osób zmarłych, podmiotów zbiorowych czy miejscowości. Krąg przesłanek warunkujących możliwość ubiegania się o medal został określony dużo szerzej niż w ustawie o orderach i odznaczeniach z 1992 r. W konsekwencji prezydent będzie mógł nadać Medal Stulecia w zasadzie każdemu: za pełnienie nienagannej służby publicznej, cywilnej lub wojskowej, walkę o niepodległość oraz działalność na rzecz przemian demokratycznych; aktywną działalność zawodową i społeczną; twórczość naukową, literacką i artystyczną. W praktyce prezydent, dysponując dużym luzem decyzyjnym, zachowa możliwość powtórnego odznaczania osób już uhonorowanych innymi polskimi znakami zaszczytnymi: orderami, krzyżami i medalami stojącymi znacznie wyżej w hierarchii odznaczeniowej. Pewnym novum stanie się możliwość odznaczania osób za samo „nienaganne” wykonywanie służby, co w czasach II RP stanowiło normę, natomiast w ostatnich latach było wielokrotnie podważane przez Naczelny Sąd Administracyjny.
Po drugie, nowe odznaczenie ma być medalem pamiątkowym, który odmiennie niż w międzywojniu będzie nadawany nie tylko w samym roku 2018, ale aż do 2021 r. Ten z pozoru zaskakujący przedział czasowy należy tłumaczyć nie tylko długotrwałą procedurą odznaczeniową, ale również kalendarzem zbliżających się kampanii wyborczych. Już samo użycie w art. 1 projektu niefortunnego sformułowania, że medal będzie przyznawany jako „dowód wdzięczności”, może nasuwać pewne niezbyt pozytywne skojarzenia formułowane przez orzecznictwo i doktrynę prawa karnego. Nie od dziś bowiem tajemnicą poliszynela jest to, że znaki zaszczytne to jedno z tych nielicznych politycznych instrumentariów prezydenta, za pomocą którego może on pozyskiwać swoich sojuszników. Choć same odznaki i odznaczenia nie mają znacznej wartości majątkowej, to przez ubiegających się o stanowiska polityków mogą być wykorzystywane w kampanii. Wie o tym również zaplecze polityczne prezydenta, który w świetle art. 3 ustawy z 1992 r. nie może nagradzać aktywnych polityków niektórymi najwyższymi odznaczeniami. Warto natomiast zauważyć, że projekt dotyczący nowego odznaczenia żadnych wyłączeń podmiotowych już nie zawiera. Również fakt, że Medal ma być jednostopniowy, a nie trzystopniowy, co nie do końca jest zgodne z zasadami ustalonymi w okresie międzywojennym przez Wiesława Bończę Tomaszewskiego w Kodeksie Orderowym, może budzić uzasadnione wątpliwości.
Po trzecie, kierowanie ustawy już w roku jubileuszowym na kilka miesięcy przed zasadniczym terminem nadań powoduje pytanie o ewentualną jakość samej procedury wnioskowej i odznaczeniowej. Choć zasadnicze uroczystości powinny odbywać się w listopadzie 2018 r., to przecież pierwszych odznaczeń należałoby dokonywać już w okresie święta 3 maja, które w polskiej tradycji ustrojowej pozostaje wciąż najważniejszym świętem narodowym. Pośpiech w tym zakresie rodzi ponadto poważne konsekwencje prawne i znaczne straty wizerunkowe. Zdarzało się bowiem w przeszłości, że odznaczenia otrzymały osoby, które w ten sposób nie powinny być uhonorowane jako nieposiadające tzw. zdolności odznaczeniowej, zaś sam fakt nadania w warunkach kampanii wyborczej stawał się bronią obosieczną, której ostrze ostatecznie zostało skierowane przeciwko prezydentowi. W 2006 r. decyzją prezydenta RP do rąk Wojciecha Jaruzelskiego „przez pomyłkę urzędnika” trafił Krzyż Zesłańców Sybiru. Podobnie nieefektywne jest przyznawanie odznaczeń osobom, które z nadania, a następnie odesłania – zwłaszcza Krzyża Wolności i Solidarności – czynią swoisty, manifest polityczny. Pośpiech rodzi również pytania o przewidywalność prowadzonej w III RP polityki odznaczeniowej w ogóle, która ma przecież nawiązywać do najlepszych tradycji I i II RP. Tym bardziej, że obecny system odznaczeniowy wymaga innych pilnych usprawnień, takich jak konieczność restytuowania Orderu Św. Stanisława, Wawrzynu Akademickiego i Medalu 3 Maja, przywrócenia dodatku chlebowego dla najbardziej zasłużonych ojczyźnie czy ujednolicenia zasad posługiwania się odznaczeniami zagranicznymi przez obywateli RP.