„Jeśli weźmie się pod uwagę obecne zawrotne tempo prac nad ustawami w Sejmie, wydaje się mało prawdopodobne, że brak uwag Senatu do projektów ustaw wynika z faktu, że jakość prawna i merytoryczna tych projektów w ostatnim czasie tak mocno się poprawiła. Wydaje się, że wynika to raczej z coraz większego pośpiechu w procesie legislacyjnym” – czytamy w raporcie „Barometr stabilności otoczenia prawnego w polskiej gospodarce” autorstwa firmy audytorsko-doradczej Grant Thornton. Jej eksperci po raz kolejny sprawdzili, ile nowych aktów prawnych powstaje rocznie oraz w jakim trybie.
To właśnie tempo procesu legislacyjnego budzi największe zdumienie. W przypadku 40 proc. ustaw w Sejmie po pierwszym czytaniu nie odbywają się prace w komisjach. W 70 proc. przypadków nie ma ich po drugim czytaniu. Ustawa szybko trafia do Senatu, który nie ma zastrzeżeń. Akt do podpisania otrzymuje więc prezydent. Średni czas oczekiwania ustawy na podpis wynosił w 2017 r. zaledwie 12 dni. Oznacza to, że Andrzej Duda zastanawia się dwukrotnie krócej niż prezydenci Aleksander Kwaśniewski oraz Lech Kaczyński. A do podpisania dostaje znacznie więcej. W 2017 r. w życie weszło 27 118 stron maszynopisu nowych aktów prawnych. Autorzy raportu wyliczają, że aby je wszystkie przeczytać, trzeba by poświęcać sprawie ponad 3,5 godziny każdego dnia roboczego.
Ale sytuacja i tak się poprawiła w porównaniu do 2016 r. W 2017 r. przyjęto bowiem o 15 proc. mniej przepisów niż w poprzednim roku.
– Przepisy są zmieniane i dodawane w tak ogromnym pędzie, że nikt nie jest w stanie z uwagą ich śledzić, nie mówiąc już o rozumieniu wdrażanych zmian, ich analizie i dostosowywaniu się do nich. To oznacza, że polscy obywatele i polskie firmy, zwłaszcza te mniejsze, są systemowo narażeni na ryzyko łamania prawa – twierdzi Tomasz Wróblewski, partner zarządzający Grant Thornton.
Przyczyny kiepskiej legislacji na łamach DGP jeszcze przed objęciem rządów przez Prawo i Sprawiedliwość wyjaśniał poseł Stanisław Piotrowicz. Jego zdaniem poprzednicy ugrzęźli w legislacyjnym bagnie, gdyż przyjmowali zbyt wiele ustaw, w procesie ich uchwalania pomijano etap konsultacji, a Senat stał się upartyjnioną maszynką do akceptowania działań Sejmu.