Nie likwidują, a wręcz pogłębiają niekonstytucyjność przygotowanego przez prezydenta projektu zmian w ustawie o Krajowej Radzie Sądownictwa. Tak poprawki PiS odbierają eksperci, z którymi rozmawiał DGP
Co chce zmienić PIS w prezydenckich projektach / Dziennik Gazeta Prawna
Bartłomiej Wróblewski konstytucjonalista, poseł PiS / Dziennik Gazeta Prawna
Barbara Grabowska-Moroz ekspertka Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka / Dziennik Gazeta Prawna

Na wczorajszym posiedzeniu sejmowej komisji pod przewodnictwem posła Stanisława Piotrowicza światło ujrzały wyczekiwane poprawki PiS do prezydenckich ustaw dotyczących sądownictwa. Zgodnie z nimi:

prawo do zgłaszania kandydatów na członków Krajowej Rady Sądownictwa będą miały nie tylko grupy 2000 obywateli oraz 25 sędziów, jak chciał tego prezydent, lecz także 25 prokuratorów, adwokatów, radców prawnych lub notariuszy;

● każdy klub parlamentarny spośród sędziów wskazanych przez obywateli czy też przedstawicieli zawodów prawniczych będzie mógł wybrać do dziewięciu swoich kandydatów na członka KRS;

● ostateczną listę kandydatów, nad przyjęciem której głosował będzie później Sejm, przygotuje sejmowa komisja – będzie ona miała obowiązek umieścić przynajmniej jednego kandydata zgłoszonego przez każdy klub;

● jeżeli Sejmowi nie uda się wybrać sędziów do rady większością trzech piątych głosów, w kolejnym głosowaniu wymagane będzie uzyskanie jedynie bezwzględnej większości;

● ustawa wejdzie w życie nie, tak jak chciał tego prezydent, po upływie 30 dni od daty jej ogłoszenia w Dzienniku Ustaw, lecz w ciągu zaledwie 14 dni;

● procedura zmierzająca do wyłonienia członków rady przez Sejm będzie mogła rozpocząć się już na drugi dzień po ogłoszeniu ustawy;

● mandaty obecnych członków KRS będą trwać do dnia poprzedzającego rozpoczęcie kadencji sędziów wybranych do rady przez Sejm, jednak nie dłużej niż 90 dni liczone od dnia wejścia w życie nowelizacji.

Biorąc pod uwagę powyższe, ci, którzy liczyli na to, że po prezydenckich lipcowych wetach do noweli ustawy o KRS i ustawy o SN PiS spuści nieco z tonu w sprawie reformy wymiaru sprawiedliwości, muszą czuć się zawiedzeni. Zgłoszone wczoraj przez posłów PiS poprawki oznaczają bowiem de facto powrót do tego, co PiS proponował w czasie wakacji.

– Chodzi o to, żeby koniec końców ostatnie słowo w sprawie składu KRS zawsze miała ta partia, która ma przewagę w Sejmie – komentuje Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.

Z kolei dr hab. Sławomir Patyra, konstytucjonalista z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, mówi wprost: przedstawione poprawki to nic innego jak próba pudrowania trupa.

– One nie mają większego znaczenia dla oceny projektu. Propozycje prezydenta od początku były bowiem niezgodne z konstytucją, gdyż ta nie dopuszcza możliwości, aby to Sejm wybierał sędziów do KRS – uważa ekspert.

Zgodnie z wolą posłów wpływ na to, jak będzie ostatecznie wyglądać nowy skład KRS, będzie mieć nie tylko władza ustawodawcza, lecz także wykonawcza. Tymczasem to właśnie przed zakusami tych dwóch władz, zgodnie z konstytucją, chronić sądy i sędziów ma rada.

– Posłowie PiS proponują, aby prawo do zgłaszania kandydatów na członków rady mieli również prokuratorzy. To ryzykowne. Dziś przecież na czele prokuratury stoi czynny polityk, czyli minister sprawiedliwości – tłumaczy prof. Patyra.

Prokuratorzy wskażą
Prezydencki projekt przewiduje, że kandydatów na członków KRS będą mogły wskazywać grupy 2 tys. obywateli oraz 25 sędziów. Tymczasem posłowie PiS chcą, aby katalog ten został poszerzony o grupy 25 prokuratorów, adwokatów, radców prawnych lub notariuszy. Nowością jest również to, że swoich kandydatów będą mogli zgłaszać także sędziowie w stanie spoczynku. Prezydencki projekt wykluczał taką możliwość.
– To nie jest zmiana na lepsze. Niezrozumiałe jest, dlaczego takie prawo ma przysługiwać także tym sędziom, którzy nie są już czynni zawodowo, a w związku z tym mogą nie mieć wiedzy, w jaki sposób obecnie funkcjonuje sądownictwo – komentuje Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.
Eksperci mają też obiekcje co do włączenia w proces wyboru kandydatów na członków KRS adwokatów i radców prawnych, którzy przecież jako profesjonalni pełnomocnicy reprezentują strony w konkretnych postępowaniach przed sądami.
– To ryzykowne rozwiązanie – ocenia dr hab. Sławomir Patyra, konstytucjonalista z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.
Najbardziej jednak bulwersuje pomysł, aby prawo do zgłaszania kandydatów na członków rady przysługiwało również grupie 25 prokuratorów. – Prokuratura jest obecnie włączona w struktury rządowe. Na jej czele stoi prokurator generalny, który równocześnie sprawuje funkcję ministra sprawiedliwości. W efekcie tej zmiany wpływ na to, kto zostanie wybrany do organu mającego stać na straży niezawisłości sędziów i niezależności sądów, będzie miała nie tylko władza ustawodawcza, ale także wykonawcza – tłumaczy prof. Patyra. Jego zdaniem poprawkę tę należy uznać więc za stojącą w sprzeczności z konstytucją, gdyż zaburza równowagę między judykatywą a egzekutywą.
Komisja zdecyduje
Zgodnie z dalszymi poprawkami, lista sędziów zgłoszonych przez obywateli i grupy przedstawicieli zawodów prawniczych zostanie podana do wiadomości publicznej. Trafi też w ręce posłów. W następnym etapie każdy z klubów parlamentarnych spośród tak wyselekcjonowanych sędziów wybierze maksymalnie dziewięciu swoich kandydatów. Jeżeli łączna ich liczba będzie mniejsza niż 15, brakujących do tej liczby sędziów dobierze Prezydium Sejmu. Tak przygotowana lista trafi z kolei do „właściwej” komisji sejmowej, która wybierze spośród osób na niej figurujących 15 sędziów. Następnie Sejm będzie głosował listę przygotowaną przez komisję. W pierwszym etapie Sejm będzie musiał wybrać członków rady większością 3/5 głosów. Gdy to się nie uda, wystarczy bezwzględna większość. Eksperci podkreślają, że jest to w praktyce powrót do rozwiązań zaproponowanych przez Sejm, a następnie zawetowanych w lipcu br. przez prezydenta. A te już wówczas spotkały się z ostrą krytyką. Zgłoszone wczoraj poprawki rodzą jednak dodatkowe wątpliwości.
– Na mocy tych przepisów o składzie rady nie będzie de facto decydował Sejm, a któraś, na razie nie wiadomo która, bo z treści poprawek to nie wynika, komisja. Sejm będzie jedynie przyklepywał przygotowaną wcześniej przez komisję listę – zauważa dr hab. Patyra.
Z kolei sędzia Markiewicz uważa, że nie ma kompletnego znaczenia, czy o składzie rady decydował będzie sam Sejm, czy też któryś z jego organów. – Zarówno przecież w Prezydium Sejmu, jak i w jego komisjach większość mają przedstawiciele jednej partii – mówi prezes Iustitii.
O tym, że nie ma co rozmawiać na temat tego typu „technikaliów”, przekonany jest również Dariusz Zawistowski, przewodniczący KRS. Jego zdaniem fundamentalną kwestią jest to, że z obowiązującą konstytucją nie da się pogodzić rozwiązania, zgodnie z którym o wyborze sędziów do rady decyduje organ władzy ustawodawczej.
Powtórzony błąd
Prezydencki projekt, nad którym pochylała się wczoraj komisja, od początku krytykowany był m.in. za to, że nie gwarantuje, iż w składzie rady znajdą się przedstawiciele wszystkich szczebli i rodzajów sądów. Wskazywała na to m.in. prof. Anna Łabno z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, która podkreślała, że konstytucja jasno stanowi, iż KRS składa się z członków wybranych spośród sędziów SN, sądów powszechnych, administracyjnych i wojskowych. Poprawki PiS powtarzają błąd prezydenta, gdyż i one stanowią, że Sejm, dokonując wyboru sędziów do rady, jedynie „w miarę możliwości” będzie uwzględniał potrzebę reprezentacji w tym organie sędziów poszczególnych szczebli i rodzajów sądów.
Zawrotne tempo
Poprawki zmierzają do maksymalnego przyśpieszenia momentu dokonania wyboru członków KRS według nowych zasad. Po pierwsze, skracają proponowany przez prezydenta okres vacatio legis z 30 do 14 dni. Po drugie, zamierzają wprowadzić przepis przejściowy, zgodnie z którym procedura wyboru członków KRS według nowych zasad rozpocznie się już dzień po wejściu w życie nowelizacji. Tymczasem eksperci nie mają wątpliwości, że przy tak ważnej zmianie okres ten nie powinien być tak krótki.
Ale to nie koniec. Posłowie PiS chcą bowiem, aby marszałek Sejmu miał jedynie trzy dni od momentu ogłoszenia nowelizacji na obwieszczenie rozpoczęcia procedury zgłaszania kandydatów do rady (w prezydenckim projekcie mowa była o siedmiu). Z kolei obywatele i inne uprawnione podmioty będą miały jedynie 14 dni od dokonania przez marszałka obwieszczenia na zgłoszenie swoich kandydatów (prezydent chciał, by było to 21 dni).
– Nie rozumiem, po co posłowie chcą tak wydłużać całą procedurę. Jakby nie można było ustalić jednodniowych terminów – ironizuje sędzia Markiewicz.
Duże kontrowersje wywołuje również poprawka mówiąca o wygaszeniu kadencji obecnych członków rady. Zgodnie z nią stanie się to w dniu poprzedzającym rozpoczęcie kadencji przez sędziów wybranych do KRS przez Sejm, jednak nie później niż w ciągu 90 dni od daty wejścia w życie nowelizacji. Przepis ten budzi tym większe zdziwienie, że jest mało prawdopodobne, aby Sejm miał problem z szybkim wyborem nowych członków KRS.
Zmiany w SN
Podczas wczorajszego posiedzenia członkowie komisji mogli się zapoznać również z poprawką do prezydenckiego projektu dotyczącego zmian w Sądzie Najwyższym. Zgodnie z nią osobom, które startowały do tego sądu, ale poniosły porażkę, przysługiwać będzie odwołanie nie do SN, jak to jest obecnie, ale do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Pomysłodawcy tłumaczą, że zmiana ta ma na celu „wyeliminowanie zasady samokooptacji, zgodnie z którą decydujący wpływ na to, kto może zostać nowym sędzią Sądu Najwyższego, mają dotychczasowi sędziowie tego sądu”.
– To wyraz braku zaufania do SN. Tymczasem nie ma ku temu żadnych powodów – uważa Krystian Markiewicz.
Poza tym propozycja, jego zdaniem, jest kompletnie nietrafiona. – Sędziowie NSA nie mają kompetencji do tego, aby oceniać kandydatów do SN. Oni przecież na co dzień orzekają w zupełnie innych sprawach niż sędziowie sądów powszechnych. Nie mają więc przygotowania, aby oceniać ich dorobek. To tak, jakby dokonania chirurga miał oceniać laryngolog. Niby i to lekarz, i to lekarz – kwituje sędzia Markiewicz.
W momencie zamykania numeru komisja nadal obradowała.

OPINIA

Większość poprawek ma charakter techniczny

Zmiany w Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym są potrzebne. Nie jest wcale tak, że nie mają one znaczenia przy reformowaniu wymiaru sprawiedliwości.
Poprawki do projektu ustawy o KRS mają na celu doprecyzowanie procedury wyboru członków rady. Warto pamiętać, że zastrzeżenia dotyczące działalności KRS pojawiały się na długo przed wygranymi przez Prawo i Sprawiedliwość wyborami parlamentarnymi. Krytyka wobec rady pojawiała się także w środowisku sędziowskim.
Dlaczego kadencja obecnych członków rady powinna wygasnąć? Wydaje się po prostu, że model funkcjonowania KRS w obecnym kształcie się wyczerpał. Zamieszanie wokół asesorów sądowych, wywołane przez radę, z ostatnich tygodni to tylko uzupełnienie szeregu działań niemających wiele wspólnego z transparentnym i merytorycznym działaniem.
Większość poprawek ma charakter techniczny. Nie wyobrażam sobie bowiem sytuacji, by Sejm nie wybrał członków rady. Głęboko wierzę w to, że uda się to uczynić ponad politycznymi podziałami i nie tylko większość 3/5 parlamentarzystów poprze kandydatury, lecz niemal wszyscy posłowie.

OPINIA

Brakuje odpowiedzi na rzeczywiste problemy sądownictwa

Kiedy 24 lipca prezydent Andrzej Duda zawetował ustawy o SN i KRS uchwalone przez Sejm, zapowiedział jednocześnie, że przygotuje własne propozycje zmian oraz podda je konsultacjom publicznym. Wywiązał się jednak tylko z tej pierwszej obietnicy. Z perspektywy organizacji obywatelskich dużym rozczarowaniem był fakt, że proces legislacyjny prowadzony przez prezydenta pod tym względem nie różnił się od sposobu, w jaki procedowane były ustawy przyjęte w lipcu przez Sejm. Co prawda prezydent konsultował się z osobami, które uznał za ekspertów, ale ich spotkania odbywały się za zamkniętymi drzwiami. Choć jako HFPC przesłaliśmy mu analizę potrzebnych naszym zdaniem reform wymiaru sprawiedliwości, to nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi na te rekomendacje.
Niestety projekty prezydenckie, podobnie jak ustawy lipcowe, są głównie ukierunkowane na wymianę kadr. Niedawna decyzja ministra sprawiedliwości o wymianie prezesów sądów w okręgu krakowskim wpisuje się w ten kierunek działań. Tak samo nie były one też podparte rzetelnymi badaniami na temat tego, co w wymiarze sprawiedliwości nie funkcjonuje. Dlatego w prezydenckich propozycjach brak jest odpowiedzi na rzeczywiste problemy sądownictwa (i, rzecz jasna, przedstawione wczoraj poprawki PiS tej sytuacji nie zmieniają). Problemy zaś tkwią przede wszystkim w procedurach sądowych, ogromna liczba spraw, która trafia do sądów, organizacja pracy wynikająca z obowiązujących przepisów oraz braki kadrowe. Równolegle prowadzona jest negatywna kampania mająca zdyskredytować środowisko sędziowskie.
Warto podkreślić, że konsultowany obecnie projekt ustawy o jawności życiu publicznym nie podnosi dotychczasowych standardów stanowienia prawa w Polsce, a już z pewnością nie realizuje tego, co było postulowane od wielu lat: zapobieganie by-passowaniu projektów, czyli kierowania projektów rządowych na ścieżkę poselską, aby uniknąć konsultacji.
Etap legislacyjny
Projekty w pracach komisji