Prokuratura prowadzi postępowanie w sprawie zwrotu nieruchomości, który zatwierdził Lech Kaczyński. Dla obecnych władz stolicy to dowód na to, że dzika reprywatyzacja nie jest problemem tylko PO. W oczach PiS to próba rozmycia odpowiedzialności Hanny Gronkiewicz-Waltz.



Pod decyzją z 2005 r. o zwrocie nieruchomości przy ul. Kępnej 15 podpisany jest m.in. ówczesny prezydent Warszawy Lech Kaczyński. Ustanawia ona prawo użytkowania wieczystego na 99 lat i czynsz symboliczny w wysokości 2,7 tys. zł netto (stanowiący 0,3 proc. ceny gruntu). Ratusz pod koniec ubiegłego roku złożył zawiadomienie w tej sprawie do prokuratury.
W jego ocenie nie sprawdzono, kiedy dawny właściciel hipoteczny Ludwik Gustaw Manitius uzyskał obywatelstwo polskie, a w związku z tym, czy miał prawo ubiegania się o zwrot tej nieruchomości. Czy nie zostało mu wypłacone odszkodowanie na podstawie umów indemnizacyjnych zawartych z Wielką Brytanią lub Kanadą (dawny właściciel był obywatelem tych państw)?
Śledztwo prowadzi Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga. – Prokurator przesłuchiwał świadków, zarówno urzędników m.st. Warszawy, jak i osoby z kręgu spadkobierców właścicieli nieruchomości – potwierdza Marcin Saduś, rzecznik prasowy prokuratury. Postępowanie trwa, nikomu nie przedstawiono zarzutów.
Podobny problem wystąpił też w 2006 r. Wtedy – w opinii obecnych władz ratusza – przed wydaniem decyzji o zwrocie nieruchomości przy ul. Płatniczej 27/29 nie sprawdzono, czy uprawniony Michał Gdowski, zamieszkujący w Kanadzie, nie otrzymał już odszkodowania. Ratusz informuje, że Gdowski wielokrotnie kierował korespondencję do pracowników Biura Gospodarki Nieruchomościami Gertrudy Jakubczyk-Furman i Marka Dębskiego, w tym na prywatny adres e-mailowy tego drugiego. Dębski miał też telefonować do Gdowskiego do Kanady, co „może świadczyć o protekcji w załatwieniu pozytywnym sprawy”.
Problem dotyczący potencjalnie martwych właścicieli i spadkobierców, a także ich kuratorów, pojawił się co najmniej dekadę temu. Ratusz wskazuje na sprawę nieruchomości przy ul. Otwockiej 10. W ramach postępowania zwrotowego w 2005 r. (pod którym podpis złożył Mirosław Kochalski, wówczas wiceprezydent miasta, obecnie wiceprezes PKN Orlen) nie sprawdzono, czy jedna z uprawnionych osób żyje, choć nie figurowała w zbiorach PESEL. A jej interesy reprezentował znany handlarz roszczeń Marek M.
Wszystkie te sprawy figurują w audycie wewnętrznym ratusza – pod uwagę wzięto ostatnich 26 lat i 175 adresów. – Problemy, które dziś stały się głośne, czyli indemnizacja, nabywcy roszczeń czy reaktywowane spółki przedwojenne, miały miejsce również przed kadencją Hanny Gronkiewicz-Waltz – przekonuje Agnieszka Kłąb, z-ca rzecznika warszawskiego ratusza.
Zdaniem członka komisji weryfikacyjnej Sebastiana Kalety to wątpliwa teza. – Prezydent Kaczyński, wiedząc o problemach reprywatyzacji, zastrzegł, by bez jego akceptacji urzędnicy nie podejmowali decyzji, w szczególności dotyczących lokatorów. Tym de facto zablokował proces reprywatyzacji – mówi Kaleta. – Mogły zdarzać się błędy, ale tych decyzji rocznie było 10-krotnie mniej niż za Hanny Gronkiewicz-Waltz. To od przełomu lat 2006–2007 mamy do czynienia z masowym i bezrefleksyjnym zwrotem kamienic z mieszkańcami, czemu przez 11 lat biernie przyglądała się pani prezydent – dodaje.
Władze miasta przedstawiają swoje wyliczenia. Przekonują, że od początku lat 90. do 2006 r. zwrócono 473 nieruchomości z mieszkaniami (w tym 226 za prezydentury Lecha Kaczyńskiego). Zaś w okresie 2007–2016 oddano 446 budynków. Oczywiście cenną informacją byłoby jeszcze wskazanie, ile zwrotów dotyczyło faktycznych spadkobierców, a ile handlarzy roszczeń. Nikt jednak nie prowadzi takich statystyk. Co najwyżej w sprawach odszkodowawczych (więcej na infografice). Po liczbie wydanych decyzji odszkodowawczych i zwracanych kwot widać, że tego rodzaju sprawy przyspieszyły za kadencji Hanny Gronkiewicz-Waltz. Trudno te okresy porównywać bezpośrednio – kilkanaście lat temu machina zwrotów dopiero się rozkręcała, a orzecznictwo sądów zaczęło się kształtować. Po drodze też pojawiły się ekstrapieniądze na zaspokajanie roszczeń z Funduszu Reprywatyzacji. Ponadto z biegiem lat zaktywizowały się też kancelarie prawne, dzięki którym potencjalni spadkobiercy lub nabywcy roszczeń nie musieli sami występować z roszczeniami, lecz przy pomocy zawodowych prawników (nie bez wpływu jest też wiek spadkobierców). Jeszcze w 2003 r. pełnomocnicy (nie mylić z handlarzami roszczeń) brali udział w nieco ponad 22 proc. wszystkich spraw, w których wypłacono odszkodowanie. Od kilku lat odsetek ten oscyluje już wokół 80 proc.