Firma musi oddać pieniądze otrzymane przez pomyłkę. I to nawet wówczas, gdy już ich nie ma, bo jej rachunek bankowy został zajęty przez komornika.
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna



Problemy z błędnie wykonanymi przelewami są jedną z największych bolączek dla wielu rodzimych przedsiębiorców. Praktyka pokazuje, że jeśli wyślemy pieniądze komuś, kogo nie znamy, ich odzyskanie jest w zasadzie niemożliwe. Nie ma co liczyć w takim wypadku na pomoc sądów czy prokuratury. Sytuacja zmienia się, gdy – jak miało to miejsce w opisanym przypadku – adresata przelewu sami jesteśmy w stanie zidentyfikować. Z opublikowanego kilka dni temu wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszawie wynika, że wówczas uzyskanie prawa do zwrotu środków jest stosunkowo proste. Co jednak nie jest równoznaczne z tym, że pieniądze będzie łatwo wyegzekwować.
Kosztowna pomyłka
Sprawa, która trafiła do sądu, była dość typowa. Spółka zamówiła u swego kontrahenta usługi informatyczne i z tego tytułu otrzymała fakturę na ponad 33 tys. euro. Dokonała przelewu środków, ale po kilku tygodniach otrzymała informację, że nie dotarły one do wykonawcy. Szybko okazało się, że pracownik spółki pomyłkowo wysłał pieniądze na rachunek innej firmy.
Przedsiębiorstwo zidentyfikowało właściciela konta i trzykrotnie wezwało go do zwrotu środków. Na żadne z wezwań adresat jednak nie odpowiedział. Zareagował dopiero, gdy o pomoc został poproszony bank – przyznał wówczas, że dostał ponad 33 tys. euro bez żadnego powodu, najprawdopodobniej wskutek błędu. Sęk w tym, że nie mógł ich oddać. Bo ich nie miał – całą sumę w ramach prowadzonej egzekucji zajął Zakład Ubezpieczeń Społecznych.
Powstał spór, czy w takiej sytuacji adresat przelewu musi oddać środki firmie, która błędnie mu je przelała. Obie strony wskazywały na treść art. 409 kodeksu cywilnego („obowiązek wydania korzyści lub zwrotu jej wartości wygasa, jeżeli ten, kto korzyść uzyskał, zużył ją lub utracił w taki sposób, że nie jest już wzbogacony, chyba że wyzbywając się korzyści lub zużywając ją, powinien był liczyć się z obowiązkiem zwrotu”).
Sądy – najpierw okręgowy, a następnie apelacyjny – nie miały wątpliwości: pieniądze trzeba oddać. Nie można zajęcia środków w ramach prowadzonej egzekucji traktować jako zużycia lub utraty korzyści. „Przesłanka ta nie jest spełniona w sytuacji, gdy wzbogacony zużył wprawdzie pierwotną korzyść, lecz nabył za nią inne mienie albo zaoszczędził konieczne wydatki, które musiałby pokryć ze swojego majątku, np. spłacił dług. W takich sytuacjach wzbogacenie istnieje nadal i odpowiada wartości uzyskanego mienia albo zaoszczędzonego wydatku” – czytamy w uzasadnieniu wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszawie.
Stracony czas
Eksperci nie mają wątpliwości, że to słuszne orzeczenie. – Po pierwsze, prezes zarządu pozwanej spółki oświadczył, że pieniądze się jej nie należały, czyli doszło do uznania długu. Po drugie, zgadzam się z tym, że powołanie na brak wzbogacenia było bezskuteczne, bo spłacenie długów podatkowych też jest przysporzeniem majątkowym – komentuje Olgierd Rudak, redaktor naczelny czasopisma „Lege Artis”.
W podobnym tonie wypowiada się radca prawny dr Małgorzata Świeca, wspólnik w kancelarii Świeca i Wspólnicy. – Błędne jest w tej sytuacji powoływanie się przez pozwanego na art. 409 k.c., czyli to, że nie jest on już wzbogacony. Obowiązek zwrotu świadczenia nie wygasa w przypadku, gdy wzbogacony miał świadomość, że otrzymał nienależne mu pieniądze. Natomiast korzyścią, jaką odniósł, jest mniejszy dług wobec ZUS. Czyli zmniejszył w ten sposób swoje pasywa – wyjaśnia prawniczka.
Co do słuszności wyroku nie ma też wątpliwości adwokat Radosław Płonka, ekspert BCC i wspólnik w kancelarii Płonka Ozga. Zwraca przy okazji uwagę, że sprawa ta doskonale ilustruje systemowy problem – z długością rozpatrywania tego typu sporów przez polski wymiar sprawiedliwości. – Dłużnicy podnoszą w postępowaniach nieuzasadnione zarzuty, wnoszą nieuzasadnione środki zaskarżenia tylko po to, by odroczyć wydanie wyroku i zapłatę. A to trwa latami – wskazuje Płonka. Jego zdaniem tego typu spory pomiędzy przedsiębiorcami powinny być rozpatrywane w odrębnym, szybkim trybie. Podkreśla też, że w przedmiotowej sprawie, w której doszło jedynie do oczywistej pomyłki przy przelewie bankowym, prawomocny wyrok zapadł dopiero po trzech latach. Kolejnych kilka zapewne potrwa egzekucja zasądzonych środków.
ORZECZNICTWO
Wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 17 maja 2017 r., sygn. akt I ACa 393/16. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia