Wujek nie jest osobą bliską dla bratanka. W tej sytuacji wujek, aby nabyć udział w nieruchomości rolnej od bratanka, musi uzyskać zgodę dyrektora generalnego Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa. Natomiast bratanek może nabyć od wujka nieruchomość rolną bez takiej zgody, gdyż jest dla niego osobą bliską, bo jest dzieckiem rodzeństwa”. Mówiąc prościej: dla wujka bratanek jest osobą bliską. Ale już na odwrót to tak nie działa. Dla bratanka wujek to obcy człowiek.
Tak, wiem, wielu czytelników teraz puka się w czoło. I zastanawiają się państwo, co ten pismak znowu wymyślił. Ale to nie ja, daję słowo. Tak przepisy ustawy o kształtowaniu ustroju rolnego interpretuje minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel. Co każdy może sprawdzić, odnajdując odpowiedź na interpelację poselską nr 15430.
I zapewne moglibyśmy się pośmiać z tego, że osoba A może być bliska osobie B, gdy osoba B nie jest bliska osobie A. Ale śmiech dobiegnie końca, gdy ktoś wejdzie w buty którejś z tych osób. Definicja osoby bliskiej jest bowiem kluczowa, choćby w sytuacji dziedziczenia ziemi rolnej. W przypadku osób sobie bliskich zarówno spadkobranie, jak i zbycie nieruchomości jest o wiele prostsze. Gdy zaś dotyczy to obcych, przynajmniej formalnie, sobie ludzi, potrzebna jest między innymi zgoda dyrektora KOWR. Co ciekawe, zarówno minister Jurgiel, jak i resort sprawiedliwości przyznają, że trudno znaleźć w polskim prawodawstwie równie duży bałagan jak w przypadku opisywanych przepisów.
Dlatego będzie nowelizacja ustawy. Rzecz w tym, że znając życie, zmiana będzie polegała na wpisaniu, kto jest bliski bratankowi. Czyli, jak to zwykle bywa w ramach aktywności naszego ustawodawcy, jedna wielka kazuistyka.
Przykład z wujem i bratankiem mógłby zaś stać się przyczynkiem do zrobienia przez Ministerstwo Sprawiedliwości generalnego przeglądu polskiego ustawodawstwa w poszukiwaniu wszelkich „osób bliskich”, „osób najbliższych”, „spokrewnionych” i „spowinowaconych”. Nie wiedzieć czemu, ustawodawca lubi te pojęcia i chętnie ich używa. Wydają mu się zapewne czytelne. Sęk w tym, że każdorazowo określenia te znaczą w prawie co innego. Raz bliskimi będą wnuki, innym razem – nie. Na potrzeby jednej ustawy żona rolnika będzie miała te same prawa co on, na potrzeby innej niekoniecznie.
Nie jestem fanem analizy ilościowej, ale jeśli w LEX-ie dla frazy „osoba bliska” możemy znaleźć ponad 20 tys. rekordów – można przyjąć założenie, że kwestia ta budzi poważne wątpliwości. I orzecznictwo często ich nie rozwiewa, a wręcz przeciwnie – multiplikuje.
Oczywiście po to ustawodawca tworzy w aktach prawnych słowniczki pojęć, aby móc skorzystać ze słów powszechnie używanych w określonym kontekście. Powinien jednak dążyć do tego, by tworzone przepisy były możliwie najprostsze. A jak wytłumaczyć fakt, że w polskim prawie na potrzeby jednej z ustaw partnerka (konkubina) jest traktowana na równi z żoną, zaś w innej ustawodawca respektuje wyłącznie pary po wypowiedzeniu sakramentalnego „tak”?