Mieliśmy już w tej kadencji parlamentu do czynienia i z niedopuszczeniem posła do obrad przez marszałka, i z okupacją sali plenarnej przez opozycję, a temperatura nie spada. Czy politycy mogą odpowiadać karnie za takie działania?
Przedstawiciele różnych partii politycznych szafują daleko idącymi groźbami, strasząc się nawzajem penalizacją konkretnego głosowania sejmowego czy złożenia podpisu pod jakimś projektem. Zapominają przy tym, że wielu z nich brało udział w uchwalaniu obecnie obowiązującego kodeksu karnego z roku 1997. W tym art. 128 par. 3 k.k., który stanowi, że kto przemocą lub groźbą bezprawną wywiera wpływ na czynności urzędowe konstytucyjnego organu Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.
Mimo że pojęcie przemocy należy do najstarszych w prawie karnym, nie zostało jak dotąd ściśle określone, co mimo potocznie dość klarownego znaczenia prowadzi do prawnej nieostrości. Samą przemoc należy rozumieć szeroko, tj. zarówno jako skierowaną przeciw osobie, polegającą na bezpośrednim kontakcie fizycznym, jak i tzw. przemoc wobec rzeczy. Aby uznać działanie za przemoc, winno być sposobem przełamania oporu ofiary przy użyciu siły fizycznej (choćby w sposób pośredni).
Artykuł 128 par. 3 k.k. stosuje wyraźne rozróżnienie przemocy od groźby jej zastosowania, co oznacza brak kryminalizacji np. groźby pozakonstytucyjnej zmiany ustroju z art. 127 par. 1 k.k., który wszak mówi, że kto, mając na celu pozbawienie niepodległości, oderwanie części obszaru lub zmianę przemocą konstytucyjnego ustroju Rzeczypospolitej Polskiej, podejmuje w porozumieniu z innymi osobami działalność zmierzającą bezpośrednio do urzeczywistnienia tego celu, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 10, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności. Artykuł ten nie miałby więc zastosowania, gdyby próbowano zmienić ustrój np. za sprawą groźby użycia wojska (wypowiedzianej choćby przez zwierzchnika Sił Zbrojnych). Ogranicza także odpowiedzialność za groźbę wypowiedzianą wobec organów konstytucyjnych.
Definicję legalną groźby bezprawnej ustawodawca zawarł w art. 115 par. 12 k.k. („Groźbą bezprawną jest (...) groźba spowodowania postępowania karnego lub rozgłoszenia wiadomości uwłaczającej czci zagrożonego lub jego osoby najbliższej; nie stanowi groźby zapowiedź spowodowania postępowania karnego, jeżeli ma ona jedynie na celu ochronę prawa naruszonego przestępstwem”) w związku z art. 190 par. 1 k.k. („Kto grozi innej osobie popełnieniem przestępstwa na jej szkodę lub szkodę osoby najbliższej, jeżeli groźba wzbudza w zagrożonym uzasadnioną obawę, że będzie spełniona, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”). Andrzej Marek wskazał w komentarzu do kodeksu karnego, iż obok groźby karalnej mowa tu o zachowaniach mających cechy szantażu, za pomocą którego sprawca chce wywrzeć presję psychiczną i zmusić ofiarę do konkretnego zachowania. Groźba bezprawna pozostaje przy tym pojęciem znacznie szerszym od groźby użycia przemocy, tj. zawiera tę drugą. Ponownie jednak mamy tu do czynienia ze znamieniem nieostrym.
Zjawiskiem o wiele groźniejszym od braku ostrości znamion w dyspozycji omawianego przepisu jest nieuwzględnienie przez ustawodawcę zachowań penalizowanych w innych częściach kodeksu karnego, skierowanych przeciw dobrom niżej przez niego cenionym (przynajmniej wedle wykładni systemowej). Jak trafnie zauważył Sąd Apelacyjny w Katowicach (II AKr 67/94), gdyby ustawodawca miał na uwadze świadome wyzyskanie przez sprawcę istniejącego już stanu bezbronności pokrzywdzonego to – podobnie jak np.: w art. 286 k.k. – wyraźnie by to przewidział. Mimo odmiennego przedmiotu ochrony wskazać można choćby na analogię wymienionych znamion czynnościowych wprowadzenia w stan nieprzytomności lub bezbronności w przypadku przestępstw rozboju (art. 280 k.k.) i kradzieży rozbójniczej (art. 281 k.k.) z możliwym sposobem działania podmiotu dążącego do celu z art. 128 par. 3 k.k. Po pierwsze chociażby ze względu na wyodrębnienie przez ustawodawcę w tym samym przepisie „wprowadzenia w stan nieprzytomności lub bezbronności” nie można zaliczać ich do zbioru desygnatów pojęcia przemocy, mimo iż posiadają część wspólną (choćby przez wywołanie bezradności). Z całą pewnością poruszone pojęcia nie są także podzbiorem „groźby bezprawnej”, sprowadzając się do konkretnego działania, którego ofiara częstokroć nie jest świadoma. Oznacza to, iż twórcy k.k. z roku 1997 zrezygnowali z kryminalizacji „wprowadzenia w stan nieprzytomności lub bezbronności” jako znamion czynu zabronionego z art. 128 k.k. – zwłaszcza w kontekście wpływu na działania organów konstytucyjnych (par. 3). A mowa tu o działaniach, które mogą prowadzić do omyłki bądź ułatwienia perswazji w celu uzyskania korzystnego dla sprawcy wyniku głosowania. Z drugiej strony mogłoby to prowadzić do eliminacji „szabel” opcji przeciwnej (np. poprzez fizyczne uniemożliwienie posłom udziału w obradach). Może też prowadzić do ich kompromitacji (np. przez spowodowanie irracjonalnego zachowania w obecności mediów). Nietrudno o sytuację, w której jeden z posłów bądź senatorów mógłby wprowadzić w taki stan swoich kolegów, wywierając w ten sposób wpływ na wyniki ich głosowania.
Kolejnym ze znamion czynu przestępnego z art. 280 k.k. nieuwzględnionych w art. 128 par. 3 k.k. jest wywarcie wpływu poprzez wprowadzenie poszkodowanego w stan bezbronności. Istota doprowadzenia pokrzywdzonego do stanu bezbronności tkwi w podjęciu przez napastnika takich oddziaływań fizycznych na ofiarę, które nie będąc ani użyciem przemocy, ani też groźbą jej użycia i nie doprowadzając pokrzywdzonego do stanu nieprzytomności skutecznie pozbawiają go możliwości podjęcia działań skierowanych – w wypadku art. 128 par. 3 – na właściwe działanie organów konstytucyjnych bądź jego obronę. Przez stan bezbronności należy rozumieć sytuację, w której odebrano ofierze fizyczną możliwość, nie zaś np. wolę działania (w efekcie np. apatii czy depresji). Przypominając sobie próby blokady Sejmu (zarówno w obecnej, jak i poprzedniej kadencji) i wielość ewentualnych „napastników” niewyrażających groźby i niestosujących siły fizycznej względem poszkodowanych, spójrzmy na wyrok Sądu Najwyższego z 14 czerwca 1989 r. (sygn. V KRN 99/89). Wedle tego orzeczenia wielość napastników lub znaczna dysproporcja sił, z powodu których ofiara pozbawiona jest możności przeciwdziałania zdarzeniu (bądź możność ta jest istotnie ograniczona) stanowi wprowadzenie w stan bezbronności. Pozostaje zatem poza znamionami omawianego czynu przestępnego. Co więcej, nasuwa się pytanie o procesowe możliwości ustalenia celu działania sprawcy i związane z nim dalsze utrudnienia dla praktyki oraz dla powagi powszechnego odbioru prawa. Trzeba bowiem przypomnieć, iż wszelkie wątpliwości działają na korzyść oskarżonego.
Przykładów wprowadzenia przedstawicieli organów konstytucyjnych w stan bezbronności, który może wywrzeć – lub wywiera – wpływ na ich pracę można mnożyć. Jednym z nich jest podany przez R. Górala kazus zamknięcia ofiary w piwnicy. Spoglądając na plany polskiego parlamentu, można by wpaść na pomysł zablokowania drzwi do wybranych pomieszczeń (np. po wcześniejszym uprzedzeniu przedstawicieli własnej frakcji), zapewniając sobie w ten sposób korzystny wynik głosowania. I bynajmniej nie są to jedyne możliwości działania sprawców.
Konstatacja o konieczności dopracowania art. 128 k.k. wydaje się oczywista.