Po ostatnich orzeczeniach, ujmijmy to w uproszczeniu, dwóch najwyższych instancji sądowniczych w kraju, można śmiało powiedzieć, że mamy do czynienia ze starciem tytanów. Roli i pozycji ustrojowej zarówno Sądu Najwyższego, a do niedawna również Trybunału Konstytucyjnego, wyjaśniać nie trzeba. Rysująca się aktualnie linia demarkacyjna wyznacza spór, który większość obywateli obserwuje z oddalenia. Dla prawnika nie może być jednak jakiejkolwiek wątpliwości, że konflikt ten będzie rezonował również na płaszczyźnie zwykłych spraw rozpoznawanych codziennie na tysiącach sal rozpraw w kraju. A dodam w tym miejscu dla jasności, że jesteśmy zaledwie w połowie starcia, kiedy przeciwnicy wymienili pierwsze ciosy rozpoznawcze.
Po ostatnich orzeczeniach, ujmijmy to w uproszczeniu, dwóch najwyższych instancji sądowniczych w kraju, można śmiało powiedzieć, że mamy do czynienia ze starciem tytanów. Roli i pozycji ustrojowej zarówno Sądu Najwyższego, a do niedawna również Trybunału Konstytucyjnego, wyjaśniać nie trzeba. Rysująca się aktualnie linia demarkacyjna wyznacza spór, który większość obywateli obserwuje z oddalenia. Dla prawnika nie może być jednak jakiejkolwiek wątpliwości, że konflikt ten będzie rezonował również na płaszczyźnie zwykłych spraw rozpoznawanych codziennie na tysiącach sal rozpraw w kraju. A dodam w tym miejscu dla jasności, że jesteśmy zaledwie w połowie starcia, kiedy przeciwnicy wymienili pierwsze ciosy rozpoznawcze.
Cios za cios
Dla przypomnienia krótkie kalendarium. Sąd Najwyższy rozpoczął rozpoznanie 17 marca 2016 r. Tego dnia wydał rozstrzygnięcie (V CSK 377/15), w którym stwierdził, że przepis art. 70 par. 8 ustawy – Ordynacja podatkowa powielał treściowo przepis art. 70 par. 6, a który to przepis Trybunał Konstytucyjny w wyroku 8 października 2013 roku uznał za niezgodny z konstytucją. Ustawodawca – zamiast wykonać ten ostatni wyrok TK i derogować przepis z ordynacji podatkowej – po prostu nadał mu inną jednostkę redakcyjną (art. 70 par. 8) i ponownie wprowadził do systemu prawnego.
Przywołuję niniejszą sprawę nie w zakresie jej meritum, ale by zwrócić uwagę na okoliczność, że niezgodność przepisu z konstytucją stwierdził nie tyle Trybunał Konstytucyjny, ile właśnie Sąd Najwyższy. W ustnych motywach rozstrzygnięcia sędzia sprawozdawca prof. Wojciech Katner wskazał, że stanowisko SN wiąże się z tym, że sędziowie mają świadomość warunków działalności Trybunału Konstytucyjnego w obecnej chwili. – Wobec tego, że jest to wyjątkowa sytuacja, przekazywanie teraz rozpoznawanej sprawy do trybunału byłoby dla zainteresowanych stron niezrozumiałe i problematyczne – stwierdził prof. Katner.
Niniejszym więc Sąd Najwyższy wykonał pracę Trybunału Konstytucyjnego, uruchamiając przepis art. 8 ust. 2 konstytucji mówiący o jej bezpośrednim stosowaniu. Orzeczenie to zostało również odczytane jako pierwsza próba zastosowania reguły rozproszonej kontroli konstytucyjności w charakterze remedium na postępujący kryzys w trybunale.
W głośnej już uchwale Sądu Najwyższego z 31 maja 2017 r., w której wskazano na brak możliwości zastosowania aktu łaski wobec osoby nieprawomocnie skazanej, zdaniem niektórych komentatorów oraz sejmowej większości Sąd Najwyższy wkroczył w uprawnienia Trybunału Konstytucyjnego. W odpowiedzi do Trybunału Konstytucyjnego wpłynęło kilka wniosków mających niewątpliwie pozbawić podjętą uchwałę znaczenia prawnego.
I tak marszałek Sejmu, posługując się sobie tylko znaną logiką, uznał, że mamy do czynienia ze sporem kompetencyjnym pomiędzy prezydentem a SN, który w myśl art. 189 konstytucji władny jest rozpoznać wyłącznie Trybunał Konstytucyjny. Zaś prokurator generalny złożył wniosek o zbadanie konstytucyjności art. 523 par. 3 k.p.k. w zakresie dopuszczalności wniesienia kasacji na niekorzyść oskarżonego w razie umorzenia postępowania z powodu zastosowania aktu łaski przez prezydenta.
W podobnym prawniczo aberracyjnym kierunku poszła grupa posłów Sejmu VIII kadencji, wnosząc o zbadanie konstytucyjności instytucji zakorzenionej od dziesięcioleci w polskim systemie prawnym, obecnej we wszystkich typach procedur sądowych: możliwości zadawania przez sądy powszechne pytań prawnych Sądowi Najwyższemu. W uzasadnieniu wniosku czytamy, że odpowiedzi udzielane przez SN mogą ograniczać niezawisłość sędziowską w procesie dalszego rozpatrywania konkretnej sprawy, na kanwie której zadano pytanie prawne.
Posługując się takim samym rozumowaniem, można by zakwestionować inną instytucję obecną w kodeksach procedury karnej, cywilnej czy administracyjnej. Chodzi o związanie sądu I instancji wskazówkami prawnymi sądu odwoławczego zawartymi w uzasadnieniu do wyroku uchylającego do ponownego rozpoznania daną sprawę. Wszak sąd I instancji, powtórnie rozpoznając sprawę, musi się do tych wskazówek zastosować bez względu na to, czy się z nimi zgadza. Bo to wymóg ustawowy. W sposób oczywiście retoryczny pytam, czy nie narusza to niezawisłości sędziowskiej sędziego, który rozpoznaje sprawę po jej uchyleniu? I przypominam, że to właśnie w odpowiedzi na zadane Sądowi Najwyższemu pytanie prawne padła odpowiedź o braku skutków prawnych aktu łaski przed uprawomocnieniem się wyroku. To zdaje się tłumaczyć zbędność pytań prawnych.
Front batalii toczonej przez oba konstytucyjne ciała rozciąga się jednak daleko szerzej, obejmując również głównodowodzących. Oto bowiem w Trybunale Konstytucyjnym czeka na rozpoznanie wniosek grupy posłów partii rządzącej o zbadanie konstytucyjności wyboru prof. Małgorzaty Gersdorf na I prezesa Sądu Najwyższego. I symetrycznie: Sąd Najwyższy 12 września wypowie się na temat istnienia po stronie prezes TK Julii Przyłębskiej czynnej legitymacji procesowej umożliwiającej jej cofnięcie zażalenia złożonego w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie jeszcze przez poprzedniego prezesa trybunału. Zbada zatem pośrednio legalność jej wyboru na tę funkcję, bo tylko właściwie umocowany prezes TK może realizować w imieniu trybunału uprawnienia procesowe w konkretnej sprawie.
Na pomoc pani prezes Przyłębskiej ruszyła większość sejmowa. Oto bowiem 7 lipca wpłynął do TK kolejny wniosek, firmowany w przestrzeni publicznej przez posła Arkadiusza Mularczyka, w którym wnioskodawcy domagają się zbadania w trybie charakterystycznym dla rozstrzygnięć zakresowych zgodności z konstytucją art. 1 k.p.c. definiującego pojęcie sprawy cywilnej (obecnej w kodeksie procedury cywilnej od ponad 50 lat) oraz art. 68 par. 1 i art. 325 k.p.c. (sygn. akt K 10/17).
Otóż posłowie pytają, czy fakt oceny przez sądy powszechne legalności wyboru prezesa TK nie narusza konstytucyjnej zasady rozdzielności władz wykonawczej od sądowniczej, wymykając się spod zakresu semantycznego art. 1 k.p.c. Zaiste nieodgadniona jest logika wnioskodawców, którzy uważają, że wypowiedź Sądu Najwyższego w opisywanym zakresie będzie uzurpacją przez władzę sądowniczą obszaru należnego władzy wykonawczej w osobie prezydenta, który panią prezes Julię Przyłębską na stanowisko prezesa TK powołał. Niestety uzasadnienie wniosku nie jest jeszcze dostępne, stąd jego merytoryczna ocena jest utrudniona. I ponownie rzecz ujmując na zasadzie symetrii, interesujące jest to, że wątpliwości konstytucyjnych tej samej większości sejmowej nie wzbudzało, że Kancelaria Prezesa Rady Ministrów dokonywała negatywnej oceny zgodności z prawem wyroków Trybunału Konstytucyjnego z 9 marca 2016 r. (sygn. akt K 47/15), z 11 sierpnia 2016 r. (sygn. akt K 39/16), z 7 listopada 2016 r. (sygn. K 44/16), co miało być przyczyną ich niepublikowania. Pytam, jak mniemam zasadnie, czy nie był to przykład ingerencji władzy wykonawczej w prerogatywy TK, którego wyroki są ostateczne i podlegają bezwzględnie publikacji w myśl art. 190 ust. 1 i 2 Konstytucji RP.
Nowa jakość: wojna
Równie uzasadnione wydaje się postawienie w tym miejscu ogólniejszego pytania: Czy tarcia między dwoma najwyższymi gremiami sądowniczymi w Polsce zdarzały się już wcześniej? A jeśli tak, to jaki miały charakter?
Owszem było dotychczas wiele przypadków zajmowania różnych stanowisk przez Trybunał Konstytucyjny oraz Sąd Najwyższy w zakresie tych samych zagadnień o charakterze prawnym. Ale nigdy, powtarzam, nigdy ciała te nie kwestionowały podstaw swego procedowania oraz prawa do wydawania rozstrzygnięć w konkretnych sprawach. By nie być gołosłownym, wymienię jedną z najgłośniejszych spraw tego rodzaju.
Otóż w wyroku z 27 października 2010 r. (sygn. akt 10/08) TK stwierdził niezgodność z art. 2 konstytucji odpowiednich przepisów dekretu o stanie wojennym. Sprawa dotyczyła możliwości uchylania immunitetów sędziom, którzy w tamtym czasie stosowali retroaktywne, a więc działające wstecz, przepisy. Wcześniej SN podjął uchwałę, w której stwierdził brak możliwości dokonywania przez ówczesnych sędziów oceny zgodności przepisów dekretu o stanie wojennym z konstytucją (IKZP 37/07). Trybunał dokonał więc swoistej interpretacji uchwały SN, nadając jej inny normatywnie skutek, zgodnie z którym umorzenie postępowań inicjowanych przez prokuratorów Instytutu Pamięci Narodowej wobec rzeczonych sędziów z uwagi na ich „oczywistą bezzasadność” jawić się miało jako niekonstytucyjne. Na kanwie tego sporu kompetencyjnego między TK a SN powstało wiele ciekawych komentarzy.
Jeszcze raz powtórzę, iż swoista konkurencja orzecznicza między TK a SN nie jest czymś nadzwyczajnym czy niepożądanym. Co więcej, to sam ustawodawca, konstruując formy wypowiedzi Trybunału Konstytucyjnego, wyznaczył ustawowo obszar, na którym do sporów musi dochodzić ex definitione. Chodzi o pewien ściśle określony rodzaj orzeczeń wydawanych przez trybunał zwanych wyrokami zakresowymi bądź interpretacyjnymi.
W doktrynie ten typ orzeczeń budzi spore wątpliwości, ponieważ przeczy przyjętej w naszym systemie prawnym zasadzie braku wykładni powszechnie obowiązującej. Zdarza się, że TK, poddając dany przepis testowi konstytucyjności, nie tyle stwierdza sprzeczność treściową z ustawą zasadniczą, ile wskazuje na niekonstytucyjność określonej jego wykładni, nie derogując samego przepisu z systemu. Na tym tle również dochodziło w przeszłości do sporów z Sądem Najwyższym.
W uchwale sygn. akt III PZP 2/09 wpisanej do księgi zasad prawnych Sąd Najwyższy stwierdził, iż skoro trybunał nie decyduje się na eliminację z systemu prawnego określonego przepisu, to orzeczenia interpretacyjne nie powinny dawać podstaw do złożenia wniosku o wznowienie postępowania. A tak właśnie TK zrobił w rozstrzygnięciu P 33/09 dotyczącym ustawy o podatkach i opłatach lokalnych. Tak więc Sąd Najwyższy niejako zawęził skutki trybunalskich orzeczeń interpretacyjnych wyłącznie na przyszłość.
Historia merytorycznych pojedynków między oboma ciałami jest więc długa i obfituje w konkretne potyczki. I nic złego dla systemu prawnego się nie dzieje, jeśli wymiana argumentów ma charakter merytoryczny, to jest dotyczący rozstrzygania konkretnych zagadnień prawnych. Ostatnie tygodnie pokazują jednak, że to współzawodnictwo podąża w niebezpiecznym kierunku. Przecież odpowiedzi na zadawane przez sądy pytania prawne stanowią znaczący element istoty działalności orzeczniczej Sądu Najwyższego. Trudno sobie wprost wyobrazić, jakie skutki mogłoby przynieść stwierdzenie niekonstytucyjności tejże instytucji. Co ze sprawami już rozstrzygniętymi w oparciu o odpowiedzi udzielone przez Sąd Najwyższy?
Niewyobrażalne jest również odebranie sądom możliwości formułowania pytań prawnych w przyszłości. Niewątpliwie powstałby chaos orzeczniczy wobec różnorodnego rozwiązywania konkretnych zagadnień budzących wątpliwości interpretacyjne. Albowiem pytania prawne są jednym z niewielu instrumentów eliminujących tak często przecież krytykowaną przez polityków i społeczeństwo „niejednolitość orzecznictwa”. Nie mniejszy chaos może wzbudzić przedefiniowanie pojęcia sprawy cywilnej, o której mowa w art. 1 k.p.c., co może być wynikiem rozpoznania przez TK najświeższego wniosku.
Niczemu oprócz dezorganizacji nie służy również kwestionowanie konstytucyjności wyboru I prezes Sądu Najwyższego.
Z treści wniosku oraz jego uzasadnienia dowiadujemy się, że wnioskodawcy chcą, by TK w przypadku stwierdzenia niekonstytucyjności jej wyboru wypowiedział się co do skuteczności wszystkich podejmowanych przez nią dotychczas czynności. A są wśród nich te związane np. z wyznaczaniem konkretnych składów sędziowskich przez wiele ostatnich lat.
Kalendarz pokazuje, że wniosek ten został złożony w odpowiedzi na pytanie prawne zadane Sądowi Najwyższemu przez Sąd Apelacyjny w Warszawie w zakresie istnienia po stronie prezes TK mgr Julii Przyłębskiej legitymacji do cofnięcia zażalenia złożonego jeszcze przez poprzedniego prezesa TK. Kwestia ta jest ściśle powiązana z budzącym wątpliwości prawne sposobem wyboru nowej prezes trybunału. Przeciwnicy weszli już zatem w zwarcie, które rozgrywane jest metodą cios za cios.
Ucierpią wszyscy
Tyle, że sytuacja będzie nabrzmiewać i z każdym kolejnym miesiącem chaos może już tylko postępować. Planowane rozstrzygnięcia w SN i TK w sprawach opisanych wyżej będą musiały kiedyś zapaść, mimo stosowanych uników związanych z odraczaniem rozpraw, jak się stało w trybunale 22 czerwca odnośnie do rozpoznania wniosku dotyczącego I prezes SN. Zagadnienia te mają przecież istotne znaczenie dla wielu spraw zawisłych przed sądami w całym kraju. Posłużę się świeżym przykładem – z 23 czerwca, kiedy to Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia odroczył rozprawę z uwagi na wątpliwości związane z właściwym umocowaniem pełnomocnika przez prezes TK w sprawie przeciwko niej do czasu udzielenia przez Sąd Najwyższy odpowiedzi na pytanie prawne zadane przez Sąd Apelacyjny w Warszawie.
To już są konkretne skutki procesowe dla stron, których sprawy zawisły przed sądami powszechnymi i dotyczą często istotnych życiowych zagadnień. Po raz kolejny dostało się sędziemu sprawozdawcy Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia, którego decyzję minister sprawiedliwości nazwał „rażącym naruszeniem prawa”, chyba zapominając o treści art. 177 par. 1 pkt 1 k.p.c., który pozwala nawet na zawieszenie postępowania, jeśli rozstrzygnięcie sprawy zależy od wyników innego toczącego się postępowania cywilnego. A za takowe z całą pewnością można uznać postępowanie, w ramach którego zwrócono się z pytaniem prawnym do Sądu Najwyższego.
Odczucie, że giganci ścierają się na jakimś abstrakcyjnym obszarze, jest więc iluzoryczne. Z biegiem czasu nawarstwiające się problemy i tak spłyną na sale sądowe całego kraju, a krzyżujące się orzeczenia TK i SN w wymienionych wyżej sprawach z pewnością nie przyniosą ze sobą stabilizacji. Tym bardziej więc warta rozważenia jest pojawiająca się coraz częściej w dyskursie publicznym supozycja, że Trybunał Konstytucyjny (rozumiany jako obszar kolonizacji politycznej) nie jest dla utrzymania porządku i stabilizacji systemu prawnego niezbędny. Ale to jest zagadnienie na zupełnie inną analizę.
Cios ostateczny?
Już w trakcie powstawania niniejszego tekstu rozwiązanie problemu opisywanej swoistej konkurencji między SN a TK zaproponowali, a jakże, posłowie. Otóż 12 lipca, zaledwie kilka godzin po głosowaniach nad budzącymi tak liczne kontrowersje zmianami w ustawie o Krajowej Radzie Sądownictwa i ustawie o ustroju sądów powszechnych, tradycyjnie w godzinach nocnych, na internetowej stronie Sejmu pojawił się projekt zupełnie nowej ustawy o Sądzie Najwyższym.
Projekt jest niezwykle obszerny, liczy kilkadziesiąt stron, natomiast cel ustawy jest prosty i powiedzieć, że mało wyrafinowany, to daleko idący eufemizm. Skoro bowiem Sąd Najwyższy orzeka nie po myśli polityków większości i wyraźnie przybrał kurs kolizyjny wobec TK, należy po prostu wymienić jego sędziów. W projekcie przewiduje się automatyczne przejście w stan spoczynku tych sędziów SN, którzy nie otrzymają propozycji pozostania w jego składzie. Ową propozycję złoży im oczywiście minister sprawiedliwości. Na powstałe w ten sposób wakaty zostaną wybrani nowi sędziowie, ale już przez KRS obradującą w nowym, skrajnie upolitycznionym składzie.
Wprost nie do uwierzenia, a jednak. Ten odmieniony, godny czasów „dobrej zmiany” Sąd Najwyższy z pewnością nie będzie orzeczniczo konkurował z równie potulnym wobec władzy wykonawczej Trybunałem Konstytucyjnym. Tak oto, przy biernej postawie społeczeństwa, dwa najwyższe konstytucyjne gremia sądowe staną się na naszych oczach obszarami kolonizacji politycznej. A gdy proces się zakończy, Polska będzie demokratycznym państwem prawnym już jedynie z nazwy, zaś zasada trójpodziału władzy będzie istnieć wyłącznie na papierze, na którym wydrukowany jest tekst Konstytucji RP.
Odmieniony Sąd Najwyższy z pewnością nie będzie orzeczniczo konkurował z równie potulnym wobec władzy wykonawczej Trybunałem Konstytucyjnym. Tak oto, przy biernej postawie społeczeństwa, dwa najwyższe konstytucyjne gremia sądowe staną się na naszych oczach obszarami kolonizacji politycznej
Oświadczenie byłych prezesów Trybunału Konstytucyjnego
/>
Bez niezależnego wymiaru sprawiedliwości nie istnieje państwo prawa. Zmieniające konstytucję projekty ustaw o ustroju sądów powszechnych, o Krajowej Radzie Sądownictwa oraz o Sądzie Najwyższym prowadzą do pozbawienia sądów Rzeczypospolitej pozycji niezależnych i odrębnych od władzy politycznej organów.
Uchwalenie tych ustaw zapewniających decydujący i niekontrolowalny wpływ jednego, dwóch polityków na obsadę urzędów prezesów sądów, na skład Krajowej Rady Sądownictwa oraz na rozwiązanie obecnego i stworzenie nowego Sądu Najwyższego – najważniejszego organu sądowniczego w naszym państwie, uniemożliwi zarówno jakąkolwiek kontrolę legalności działań pozostałych władz, jak i unicestwi skuteczną ochronę praw i wolności obywatelskich.
Dyskrecjonalna władza ministra sprawiedliwości w obsadzaniu stanowisk prezesów sądów powszechnych da władzy wykonawczej stały instrument do wkraczania w sferę niezawisłości sędziowskiej przez stworzenie korpusu gotowych na polityczne posłuszeństwo sędziów funkcyjnych.
Sparaliżowanie działania TK uniemożliwia dzisiaj skuteczną kontrolę konstytucyjności prawa i kontrolę konstytucyjności jego tworzenia, przez co prowadzi do arbitralnych, naruszających konstytucję rozwiązań prawnych.
Wzywamy posłów, senatorów i Pana Prezydenta do niedopuszczenia do wprowadzenia do naszego porządku prawnego ustaw, które mogą na trwałe pozbawić Rzeczpospolitą pozycji demokratycznego państwa prawa.
Całkowita zmiana systemu
Ustawy już uchwalone (o Krajowej Radzie Sądownictwa i o ustroju sądów powszechnych) i projektowana (o Sądzie Najwyższym) podporządkowują całkowicie organizację wymiaru sprawiedliwości politykom (legislatywie i egzekutywie).
Ustawa o KRS:
wprowadza dwa zgromadzenia KRS: Pierwsze Zgromadzenie Rady składa się z ministra sprawiedliwości, I prezesa Sądu Najwyższego, prezesa Naczelnego Sądu Administracyjnego, osoby powołanej przez prezydenta oraz czterech członków wybranych przez Sejm spośród posłów i dwóch członków wybranych przez Senat spośród senatorów; Drugie Zgromadzenie Rady składa się z 15 członków wybranych spośród sędziów Sądu Najwyższego, sądów powszechnych, sądów administracyjnych i sądów wojskowych; kandydatów będą zgłaszać marszałkowi Sejmu stowarzyszenia zrzeszające sędziów lub prokuratorów, do których zadań statutowych należy reprezentowanie środowiska sędziów lub prokuratorów, grupy co najmniej 25 sędziów lub prokuratorów, Naczelna Rada Adwokacka, Krajowa Rada Radców Prawnych lub Krajowa Rada Notarialna; oceny kandydatów na sędziów będzie dokonywać organ, którego członkowie są wyłącznie wybierani przez parlament.
Ustawa o ustroju sądów powszechnych:
daje ministrowi sprawiedliwości prawo powoływania prezesów sądów wszystkich szczebli bez zasięgnięcia stosownych opinii zgromadzeń ogólnych sądów,
stanowi, że zwierzchnikiem służbowym dyrektora administracyjnego sądu każdego szczebla jest minister sprawiedliwości.
Jeśli projekt ustawy o Sądzie Najwyższym zostanie uchwalony i wejdzie w życie, to:
automatycznie przeniesie w stan spoczynku obecnych sędziów SN z wyjątkiem tych, których wskaże w obwieszczeniu minister sprawiedliwości,
minister sprawiedliwości wyznaczy sędziego wykonującego obowiązki I prezesa SN,
minister sprawiedliwości będzie mógł delegować do SN sędziów sądów powszechnych (np. rejonowych) z co najmniej 10-letnim stażem, którzy będą mogli orzekać w SN do czasu zapełnienia ostatniego wakatu w nowym składzie sądu,
prezydent będzie powoływał na sześcioletnią kadencję I prezesa SN spośród trzech kandydatów – sędziów Sądu Najwyższego w stanie czynnym – przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego,
sędzią SN będzie mogła zostać osoba o obywatelstwie (wyłącznie) polskim, niekarana i korzystająca z pełni praw cywilnych i publicznych, która ma co najmniej 10-letni staż pracy na stanowisku sędziego sądu rejonowego lub prokuratora rejonowego, lub radcy Prokuratorii Generalnej Rzeczypospolitej Polskiej, lub przez okres dziesięciu lat wykonywała w Polsce zawód adwokata, radcy prawnego lub notariusza albo zajmowała stanowisko sędziego sądu okręgowego lub prokuratora prokuratury okręgowej, lub prokuratora Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu i ma co najmniej pięcioletni staż pracy na stanowisku sędziego lub prokuratora, albo zajmowała stanowisko sędziego sądu apelacyjnego lub prokuratora prokuratury regionalnej i ma co najmniej trzyletni staż pracy na stanowisku sędziego lub prokuratora, albo zajmuje stanowisko prokuratora Prokuratury Krajowej lub prezesa Prokuratorii Generalnej Rzeczypospolitej Polskiej lub wiceprezesa Prokuratorii Generalnej Rzeczypospolitej Polskiej; nie pełniła służby zawodowej, nie pracowała i nie była współpracownikiem organów bezpieczeństwa państwa wymienionych w art. 5 ustawy z 18 grudnia 1998 r. o Instytucie Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu,
minister sprawiedliwości będzie musiał wyrazić zgodę na to, by sędzia SN, który ukończył 65 lat, mógł (po przedstawieniu zaświadczenia lekarskiego o zdolności do pracy) pozostać w stanie czynnym,
powstaną trzy izby SN: prawa publicznego, prawa prywatnego i dyscyplinarna.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama