Na 4541 osób objętych dozorem elektronicznym tylko w trzech przypadkach chodzi o monitorowanie bezpieczeństwa ofiar. Bo osoby chronione boją się inwigilacji.
Na 4541 osób objętych dozorem elektronicznym tylko w trzech przypadkach chodzi o monitorowanie bezpieczeństwa ofiar. Bo osoby chronione boją się inwigilacji.
Z danych Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że tylko w 2016 r. orzeczono 1647 zakazów zbliżania się do określonej osoby. Rok wcześniej – wobec 904 skazanych. Choć od 1 lipca 2015 r. przy orzekaniu tego środka karnego można stosować system dozoru elektronicznego (SDE), to sądy skorzystały z tego jedynie w kilkunastu przypadkach. Obecnie w systemie są trzej skazani, wobec których orzeczono sądowy zakaz zbliżania się do określonej osoby, i trzy, które są za pomocą systemu chronione.
To dziwi, bo jak podkreśla gen. Paweł Nasiłowski, dyrektor Biura Dozoru Elektronicznego w Centralnym Zarządzie Służby Więziennej, SDE jest najskuteczniejszym instrumentem dla zabezpieczenia osoby chronionej oraz najlepszą gwarancją, że orzeczony środek karny będzie respektowany.
Odbywa się to za pomocą dozoru zbliżeniowego: skazanemu nakłada się bransoletę, a chronionego wyposaża w mobilne urządzenie o rozmiarach nieco większych od telefonu komórkowego. W centrali monitoringu na bieżąco śledzona jest pozycja obojga. Jeśli skazany zbliży się do swojej ofiary na odległość mniejszą, niż zezwolił na to sąd (najczęściej 200 m), obydwie osoby otrzymują sygnał z centrali. Jedna informację o zagrożeniu, druga – komunikat o naruszeniu zakazu i konieczności oddalenia się we wskazanym kierunku. Urządzenie, które ma chroniony, ma też przycisk pozwalający na kontakt z numerem alarmowym 112.
– Do niedawna orzeczenie środka karnego w postaci zakazu zbliżania się do określonej osoby skutkowało jedynie tym, że była ona chroniona przez prawo. Dzięki SDE orzeczenie sądu nie jest pustym zapisem. A dzięki kontroli mobilnej chronione jest nie tylko miejsce zamieszkania, ale też konkretna osoba. W miarę jej przemieszczania się ten krąg bezpieczeństwa postępuje za nią – mówi gen. Paweł Nasiłowski.
Dzięki temu można zapobiegać złamaniu zakazu także nieświadomie, kiedy skazany trzyma się z daleka od mieszkania chronionej osoby, lecz może spotkać ją przypadkiem. No i nie ma możliwości, aby złamanie zakazu umknęło wiedzy sądu czy kuratora. Bez objęcia SDE, jeśli sprawca łamie zakaz bez świadków, trudno jest to udowodnić (np. jeśli nie wyrządza fizycznej krzywdy ofierze, a chce ją tylko nastraszyć).
Doświadczenia z nielicznych przykładów stosowania elektronicznych bransolet u osób z orzeczonym zakazem zbliżania się są pozytywne. W jednym przypadku udało się zapobiec tragedii (gdy sprawca przemocy domowej od razu po opuszczeniu zakładu karnego próbował wedrzeć się do mieszkania żony). – Dzięki urządzeniu, które zawsze zaalarmuje o zbliżającym się niebezpieczeństwie, ofiary wieloletniej często przemocy mogą wreszcie spokojnie funkcjonować. Jak to określiła jedna z pań objętych ochroną: pukanie do drzwi jest tylko zwykłym pukaniem do drzwi – opisuje gen. Nasiłowski, który liczy na to, że wkrótce sądy będą chętniej stosować SDE przy orzekaniu środków karnych.
/>
Właśnie zakończyły się szkolenia dla sędziów, prokuratorów i kuratorów sądowych realizowane przy udziale Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury. Przeprowadzono je w każdej apelacji, a w seminariach wzięło udział prawie tysiąc osób.
– Skala wykorzystania SDE przy okazji stosowania środków karnych czy zabezpieczających się zwiększy, jednak na pewno nie wystarczy przeprowadzenie kilku szkoleń, by od razu ta liczba gwałtownie wzrosła – zastrzega sędzia Agnieszka Orłowska z KSSiP. – To tylko jeden z elementów, który może służyć temu, że ten instrument będzie szerzej wykorzystywany, ale trzeba pamiętać, że tego typu nowe instytucje rozwijają się powoli i potrzeba też innych działań – dodaje sędzia.
Zmiana w przepisach dotyczących dozoru została wprowadzona wraz z reformą całej procedury karnej polegającą na wprowadzeniu kontradyktoryjności. Z formy wykonywania kary pozbawienia wolności SDE uczyniono jedną z kar ograniczenia wolności. Kilka miesięcy później z kontradyktoryjności się wycofano. Panujący chaos nie służył szerszemu stosowaniu nowych przepisów o SDE.
Eksperci wskazują, że jedną z przyczyn niewykorzystywania systemu może być też niechęć samych pokrzywdzonych. – Kontrola wykonywania zakazu wiąże się z koniecznością objęcia monitoringiem także osoby chronionej. Część w obawie przed inwigilacją nie decyduje się na ten krok – mówi Grzegorz Kozera, przewodniczący Krajowej Rady Kuratorów. Także Barbara Wilamowska, ekspert do spraw SDE, potwierdza te obawy. – Nie ma co ukrywać, że w centrali dyspozytor zna informację o lokalizacji tej osoby 24 h na dobę, bo nie można tego urządzenia włączać i wyłączać. Jednak wszystko odbywa się przy pełnej ochronie danych osobowych i nikt tych informacji nie będzie wykorzystywać przeciwko tym osobom. Jednak świadomość tego, że jest się w realny sposób chronionym, jest warte tego, by z takim wnioskiem wystąpić – namawia Wilamowska. Bo jako że ochrona jest na wniosek, co do zasady sąd nie może narzucić SDE osobie chronionej. Informuje o takiej możliwości, ale musi być wola skorzystania z takiego rozwiązania.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama