Padł mechanizm chroniący obywateli przed nadużywaniem władzy przez polityków. To efekt walki o TK między PO i PiS w 2015 r.
Padł mechanizm chroniący obywateli przed nadużywaniem władzy przez polityków. To efekt walki o TK między PO i PiS w 2015 r.
26 czerwca 2017 r. przejdzie do historii Trybunału Konstytucyjnego. W tym dniu kończy się kadencja Stanisława Biernata, wiceprezesa TK. A to Biernat po odejściu prezesa Andrzeja Rzeplińskiego był uważany za twarz starego TK. Jego miejsce zajmie Andrzej Zielonacki.
Od dziś sędziowie wybrani głosami polityków PiS stanowią przytłaczającą większość w TK. Na 15 członków obecnie jest ich aż dziewięciu.
– To się już w przeszłości zdarzało. Za czasów rządów PO–PSL również doszło do tego, że w pewnym momencie sędziowie wybrani głosami tej koalicji stanowili większość. Było to możliwe, gdyż PO–PSL utrzymały władzę przez dwie kadencje. Widać więc, że takie przypadki są wpisane w mechanizmy rządzące pracą trybunału – tłumaczy prof. Marek Dobrowolski, konstytucjonalista z KUL.
Między poprzednią sytuacją a obecną są jednak istotne różnice. Pierwsza: nigdy ta przewaga nie była aż tak znacząca. Druga: dziś do zdobycia przewagi sędziów wyznaczonych przez władzę doszło w niespotykanym dotąd ekspresowym tempie.
Stało się tak na skutek konfliktu, z jakim mieliśmy do czynienia w 2015 r. Zapoczątkowała go koalicja PO–PSL, która pod koniec swojej kadencji w Sejmie wybrała pięciu sędziów, podczas gdy TK stwierdził później, że mogła obsadzić jedynie trzy miejsca w trybunale. W odpowiedzi na to, a zarazem wbrew orzeczeniu trybunału PiS wybrał na nowo całą sporną piątkę. Tak więc już wówczas miał troje sędziów więcej, niż wynikałoby to z konstytucji. Do dziś status tych osób jest kwestionowany (mówi się o nich sędziowie dublerzy). Do zyskania przewagi sędziów PiS-owskich w tak krótkim czasie przyczyniła się też decyzja Andrzeja Wróbla, który zrezygnował z zasiadania w trybunale i wrócił do Sądu Najwyższego.
– To spowodowało, że doszło do wypaczenia idei, na której był budowany TK. Przez to, iż będą w nim zasiadać sędziowie wybrani przez poprzednie ekipy rządzące, miał być hamulcowym dla pewnych działań podejmowanych przez aktualnie sprawujących władzę polityków. Teraz tego mechanizmu nie ma – mówi prof. Maciej Gutowski, dziekan poznańskiej okręgowej rady adwokackiej.
Co to oznacza w praktyce?
– TK przestanie w sposób skuteczny kontrolować działania władzy. Nie będzie już stanowić forum, na którym ścierają się różne wizje, poglądy. A to bardzo ważne, gdyż dopiero w efekcie takiego ścierania się można było wypracować najlepsze rozwiązania – mówi prof. Gutowski.
Inaczej widzi to prof. Dobrowolski: – W każdej sytuacji, także i tej dużo zależy od osób, które zostały wybrane na sędziów TK i od tego, czy będą potrafiły być niezależne
Tyle że zdaniem części komentatorów ci, którzy zostali wybrani do TK przez obecnie rządzących, nie dają gwarancji niezależności.
– Dziś w TK zasiada część osób, które nie spełniają podstawowego ustawowego warunku stawianego kandydatom na sędziów sądu konstytucyjnego – wyróżniania się wiedzą prawniczą. Z tym jest bardzo słabo – uważa prof. Gutowski.
Komentatorzy są za to zgodni co do tego, że na skutek politycznej wojny o fotele w trybunale jego autorytet bardzo ucierpiał. Dziś jest postrzegany właśnie przez pryzmat politycznego uwikłania. A odbudowanie szacunku dla tego organu będzie niezwykle trudne.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama