Co przemawiało za wzrostem maksymalnych kosztów postępowań dyscyplinarnych w polskiej palestrze? To pytanie zadaje sobie w tym momencie wielu adwokatów. Powód? Treść najnowszej uchwały Naczelnej Rady Adwokackiej. Jak informował DGP, na jej mocy wzrosła – i to o 600 proc. – górna granica kwot, jakie uiścić powinien na rzecz swojego samorządu adwokat skazany przez sąd dyscyplinarny.
Zmianę uzasadniano koniecznością urealnienia kosztów postępowań. Podkreślano, że dotychczasowa maksymalna stawka w wysokości 3 tys. zł za instancję często nie rekompensowała kwot, jakie ponosiły sądy, prowadząc postępowanie wobec obwinionych adwokatów. Chodziło o pieniądze, jakie przeznaczano m.in. na zwrot uzasadnionych kosztów podróży przesłuchiwanych świadków (jak mantrę powtarzany był kazus świadków z Izraela), opinii biegłych czy tłumaczeń. Podawano również, że największy kłopot był z tym w Warszawie i to ona szczególnie nalegała na dokonanie korekty dotychczasowej uchwały kosztowej.
Problem jednak w tym, że – jak pokazuje sprawozdanie finansowe stołecznej izby adwokackiej za 2015 r. – na wynagrodzenie pełnomocników i obrońców z urzędu dla obwinionych adwokatów, a także „na zwrot kosztów podróży świadków, ewentualnie innych stron” wydano dokładnie 4141,50 zł. Tej kwoty nie da się nawet przyrównać do kosztów, jakie wygenerowały w tym okresie wynagrodzenia sędziów i protokolantów sądu dyscyplinarnego – 545 262 zł czy prezesa SD – 84 tys. zł.
„Jednym słowem, urealnienie kosztów to przerzucenie kosztów wynagrodzenia sędziów i pionu dyscyplinarnego na obwinionego w postępowaniu dyscyplinarnym” – do takiego przekonania doszedł jeden ze stołecznych adwokatów na facebookowym profilu grupy adwokackiej.
Nie jest on odosobniony w swoich poglądach. Do podobnych konstatacji dochodzi wielu adwokatów, z którymi wczoraj rozmawialiśmy. Mimo że w środowisku wrze, nikt nie chce pod nazwiskiem powiedzieć, że wzrost stawek za koszty postępowań dyscyplinarnych ma pomóc sfinansować pracę sędziów dyscyplinarnych i ich zaplecza.
W stanowisku opublikowanym przez dr Witolda Kabańskiego, prezesa Sądu Dyscyplinarnego Izby Adwokackiej w Warszawie (który, jak podaje mec. Rafał Dębowski, sekretarz NRA, brał aktywny udział w pisaniu projektu kontrowersyjnej uchwały), przeczytać jednak możemy, że dotychczas zadekretowane kwoty były za niskie. „Rychło okazało się, iż w wielu sprawach koszty ponoszone przez pion dyscyplinarny wykraczają poza widełki określone w uchwale NRA. Wynika to z konieczności zasądzenia zwrotu kosztów podróży wzywanym świadkom, ponoszenia kosztów: opinii biegłych, tłumaczeń, kancelarii sądu i rzecznika oraz dla wynagrodzenia dla sędziów, rzeczników i protokolantów” – czytamy w piśmie zamieszczonym na stronie Pokój Adwokacki, której redaktorem naczelnym i wydawcą jest członek NRA.
Z powyższego wynika zatem, że zdaniem prezesa warszawskiego sądu dyscyplinarnego w kosztach postępowania dyscyplinarnego mieszczą się też koszty wynagrodzeń samorządowych orzeczników.
– Nie wiem, czy intencją uchwały było to, by diety sędziów dyscyplinarnych współfinansować z kosztów zasądzanych od obwinionych. Gdybym był sędzią dyscyplinarnym, nie zaliczyłbym wynagrodzeń do kosztów postępowania – komentuje adwokat Rafał Dębowski, sekretarz NRA.
Zdaniem adwokata prof. Macieja Gutowskiego, dziekana Okręgowej Rady Adwokackiej w Poznaniu i członka NRA, z felernej uchwały nie powinno się wywodzić takich twierdzeń.
– Należy dokonać korekty uchwały, a już dziś poddać ją wykładni ścisłej, ujmując w jej ramach tylko realnie poniesione i niezbędne koszty. Jeżeli izba wielkopolska uważa, że koszty postępowań dyscyplinarnych nie obejmują diet sędziów, a izba X uważa, że obejmują, to czy ta sytuacja z punktu widzenia prawa do sądu jest prawidłowa? I czy dopuszczalne jest różnicowanie sytuacji obwinionego w zależności od tego, w jakiej izbie wykonuje zawód? – podkreśla prof. Gutowski.
– Każda izba musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czy stać ją, i czy chce przewidzieć wynagrodzenia sędziów dyscyplinarnych. Jeżeli izba tego chce i ujmuje wynagrodzenia sędziów w ramach budżetu, trudno zakładać, że ta pozycja staje się elementem kosztów postępowania dyscyplinarnego – akcentuje.
W sprawie uchwały kosztowej rzecznik dyscyplinarny adwokatury oraz prezes Wyższego Sądu Dyscyplinarnego wydali wczoraj oświadczenie. Przekonują w nim, że „urealnienie” stawek miało uzasadnienie.
– To oświadczenie bardzo ładnie brzmi. Problem w tym, że koszty prowadzenia postępowań dyscyplinarnych w przeciągu ostatnich lat diametralnie nie wzrosły, a na pewno nie w Poznaniu. Zamiast urealnić, przesadziliśmy. Marnym pocieszeniem dla mnie jest, że bez mojego udziału – zaznacza prof. Gutowski.