Zdobywająca klientów na całym świecie polska firma informatyczna Netguru nie zarejestruje unijnego znaku towarowego ze swoją nazwą. Nie ma ona bowiem charakteru odróżniającego – uznał unijny sąd.
Zaczynająca w 2008 r. jako start-up spółka Netguru dzisiaj jest jedną najszybciej rozwijających się spółek Europy Wschodniej. Nic więc dziwnego, że postanowiła zastrzec swą nazwę. W 2014 r. złożyła w Urzędzie Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej (EUIPO) wniosek o rejestrację unijnego znaku towarowego w kilku klasach związanych z usługami komputerowymi. Został on jednak odrzucony ze względu na to, że nazwa Netguru nie ma charakteru odróżniającego.
Spółka zaskarżyła tę decyzję do Sądu Unii Europejskiej. W środę oddalił on skargę, uznając, że zbitka słów „net” i „guru” ma charakter reklamowy. Nie pozwala natomiast docelowemu kręgowi odbiorców na postrzeganie znaku jako wskazania handlowego pochodzenia rozpatrywanych towarów i usług.
Co zaważyło na wyroku? Przede wszystkim znaczenie słów „net” i „guru”. Opierając się na różnych wydaniach słowników, sąd przyjął, że pierwsze z nich odnosi się do sieci komunikacyjnej internet, a drugie oznacza osobę będącą ważnym autorytetem, w szczególności wpływowego nauczyciela, doradcę, eksperta w jakiejś dziedzinie mentora. Połączenie tych dwóch słów, a więc „netguru”, zostanie więc zrozumiane „guru sieci” lub „ekspert, doradca, autorytet w dziedzinie sieci komputerowych, internetu”. Biorąc pod uwagę, że chodzi o znak towarowy, który miał dotyczyć usług komputerowych, nie ma więc on charakteru odróżniającego się.
„W rezultacie określenie »netguru« ma walor reklamowy, którego funkcją jest podkreślenie pozytywnych cech rozpatrywanych towarów i usług. Zgłoszone oznaczenie jest bowiem natychmiast postrzegane przez właściwy krąg odbiorców jako informacja o charakterze zachwalającym i promocyjnym, która zapewnia właściwy krąg odbiorców, iż oznaczone zgłoszonym oznaczeniem towary i usługi mają tę cechę, że pochodzą od autorytetu lub eksperta w dziedzinie internetu” – zauważył Sąd UE.
Przyznał, że charakter reklamowy słowa nie musi automatycznie dyskwalifikować go jako znaku towarowego. Może się bowiem zdarzyć, że znak towarowy będzie postrzegany przez docelowy krąg odbiorców zarówno jako sformułowanie reklamowe, jak i wskazanie handlowego pochodzenia towarów i usług. Tu jednak, zdaniem Sądu, taka sytuacja nie występuje.
„Zważywszy, że właściwy krąg odbiorców jest mało uważny w przypadku oznaczenia, które nie wskazuje mu od razu pochodzenia lub przeznaczenia tego, co pragnie kupić, ale dostarcza mu raczej informacji wyłącznie promocyjnej, nie traci on czasu na wyszukiwanie różnych możliwych funkcji danego oznaczenia ani na zapamiętanie go jako znaku towarowego. Dlatego też zgłoszone oznaczenie, ze względu na właściwe sobie znaczenie, jest w pierwszym odruchu postrzegane przez właściwy krąg odbiorców jako sformułowanie promocyjne, a nie jako znak towarowy” – napisano w uzasadnieniu wyroku.
ORZECZNICTWO
Wyrok Sądu (Unii Europejskiej) z 17 stycznia 2017 r. w sprawiet T-54/16.