Nie można sądownie zmusić zdradzanej żony, aby zgodziła się na rozwód – orzekł Europejski Trybunał Praw Człowieka, analizując zgodność przepisów kodeksu rodzinnego z konwencją.
Po siedmiu latach małżeństwa Andrzej Babiarz poznał kobietę swojego życia. Kilka miesięcy po pierwszym spotkaniu para mieszkała już razem, a pół roku później urodziło im się dziecko. Mężczyzna wystąpił o rozwód bez orzekania o winie, choć jednocześnie zarzucił żonie, że to ona wszczynała ich liczne kłótnie i konflikty. Przyznał też, że wyprowadził się z domu, lecz nie wspomniał już o tym, że zamieszkał z inną kobietą.
Ponieważ jego żona nie zgadzała się na taką formułę rozwodu, Babiarz zaproponował, że weźmie na siebie odpowiedzialność za rozpad związku. Przesłuchano kilkunastu świadków, którzy zgodnie stwierdzili, że do czasu poznania nowej partnerki życiowej małżeństwo Babiarzów wyglądało na udane. Żona nadal obstawała przy swoim. Sąd uznał, że jej postawa nie była sprzeczna z zasadami współżycia społecznego. Zwłaszcza. że kobieta nie wydawała się kierować nienawiścią ani żądzą zemsty i proponowała mężowi mediację. Jedynej przyczyny rozkładu pożycia małżeńskiego sąd dopatrzył się w niewierności Babiarza. Wprawdzie fakt całkowitego i nieodwracalnego rozpadu małżeństwa był niepodważalny, ale rozwodu nie orzeczono. Wyrok I instancji podtrzymał następnie sąd apelacyjny.
W konsekwencji Babiarz wniósł skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, przekonując, że polskie władze naruszyły jego prawo do życia prywatnego i rodzinnego (art. 8 konwencji) oraz prawo do zawarcia małżeństwa (art. 12), gdyż uniemożliwiły mu poślubienie kobiety, z którą mieszkał.
Sędziowie strasburscy w pierwszej kolejności podkreślili, że z żadnego postanowienia konwencji nie można wywieść gwarancji prawa do rozwodu. Nie wykluczyli jednak, że brak zgody jednego z małżonków na formalne zakończenie związku, jako bezwarunkowa przeszkoda w zawarciu kolejnego, może w niektórych sprawach budzić wątpliwości z punktu widzenia standardów strasburskich. To samo zastrzeżenie może pojawiać się w przypadku, gdy postępowanie rozwodowe ciągnie się latami. Zdaniem ETPC nie dotyczy to jednak badanej sprawy, zwłaszcza że polskie regulacje nie uzależniają orzeczenia rozwodu wyłącznie od zgody skrzywdzonego partnera. Co więcej, ani czas trwania postępowania rozwodowego, ani przepisy nie są skuteczną barierą dla osób, które po rozwodzie chcą ponownie wejść w związek małżeński. Dlatego też w ocenie trybunału w Strasburgu nie doszło w tym przypadku do naruszenia konwencji.
Sędziowie podkreślili też, że chociaż art. 8 konwencji ochroni niesformalizowane rodziny i związki, to nie pociąga on za sobą wymogu ich prawnego uznania. Tym bardziej że skarżący nie wykazał, iż podtrzymywanie prawnej fikcji, jaką stało się jego małżeństwo, uniemożliwiło mu uznanie ojcostwa. Nic za to nie stoi na przeszkodzie, aby ponownie złożył wniosek rozwodowy do sądu, kiedy okoliczności jego sprawy się zmienią.
ORZECZNICTWO
Wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu z 10 stycznia 2017 r. w sprawie Babiarz przeciwko Polsce (skarga nr 1955/10).