Takie wnioski płyną z orzeczenia Sądu Najwyższego. Źródłem sprawy była finansowana przez Świętokrzyski Zarząd Dróg Wojewódzkich budowa obwodnicy miasta Końskie. Inwestycję realizowało przedsiębiorstwo budowlane ze Śląska. Budowa zakończyła się w grudniu 2013 r., w tym samym miesiącu zostały wykonane odbiory techniczne i gotowa szosa została oddana do użytku.



Jednak wojewódzki inwestor zwlekał z umownym odbiorem prac, co było spowodowane sporem między nim a wykonawcą o wynagrodzenie. Wartość kontraktu opiewała na ponad 120 mln zł i większość z tej kwoty została już zapłacona przedsiębiorstwu budowlanemu. Spór toczył się jednak o pozostałe ponad 1,5 mln zł. Negocjacje trwały przez cały pierwszy kwartał 2014 r., ale zakończyły się fiaskiem. W efekcie przedsiębiorstwo wezwało pod koniec kwietnia wojewódzki zarząd dróg do odbioru inwestycji i podpisania stosownych protokołów, finalizujących kontrakt. Ostateczny termin odbioru przedsiębiorstwo wyznaczyło na 2 czerwca 2014 r. pod rygorem odstąpienia od umowy.
Wymagana kontraktem komisja odbiorcza została przez zarząd zwołana dopiero 5 czerwca, a więc kilka dni po terminie. Jednak już dzień wcześniej, 4 czerwca, przedsiębiorstwo budowlane doręczyło zarządowi dróg pismo o odstąpieniu od umowy i zażądało zapłaty wszystkich zaległych kwot za wykonane roboty budowlane, w tym kar umownych, za niedotrzymanie kontraktu.
Mimo to zarząd dróg uparcie twierdził, że umowa została wykonana i roszczenia wykonawcy są bezzasadne. Okazało się bowiem, że pismo o odstąpieniu od umowy przedstawiciel przedsiębiorstwa złożył osobiście w biurze podawczym zarządu dróg 4 czerwca po południu. Pismo do dyrekcji dotarło dopiero następnego dnia, rzekomo po posiedzeniu komisji odbiorczej. Na tej podstawie zarząd uznał, że obowiązki umowne zostały należycie wykonane.
Sprawa trafiła do sądu. Sądy powództwo i apelację oddaliły, twierdząc, że nie doszło do skutecznego doręczenia oświadczenia woli właściwemu przedstawicielowi inwestora. Powoływały się w tym zakresie na art. 61 par. 1 kodeksu cywilnego. Zgodnie z tym przepisem oświadczenie woli, które ma być złożone innej osobie, jest złożone z chwilą, gdy doszło do adresata w sposób umożliwiający zapoznanie się z jego treścią.
Jednak Sąd Najwyższy uchylił orzeczenie apelacyjne i nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy.
Zdaniem SN sądy dokonały w sprawie prawidłowej wykładni art. 61 par. 1 k.c. Tyle że orzekając, przepisu tego w ogóle nie zastosowały. Przyjęto bowiem, że terminem doręczenia nie jest data, w której zaistniała możliwość zapoznania się z treścią oświadczenia woli przedsiębiorstwa, ale data faktycznego doręczenia tego oświadczenia osobie decyzyjnej – w tym wypadku dyrektorowi lub zastępcy dyrektora zarządu dróg. SN uznał, że takie rozumowanie jest nieprawidłowe.
– Przyjąć należy, że oświadczenie wpłynęło do biura podawczego 4 czerwca, i to jest data doręczenia oświadczenia woli powoda. Wówczas pozwany mógł już zapoznać się z jego treścią – powiedziała sędzia Agata Zając.
W ocenie SN zadaniem jednostki organizacyjnej, która w dodatku prowadzi własne biuro podawcze, jest takie zorganizowanie pracy biura, by pisma dostatecznie szybko trafiały do odpowiedzialnych osób.
ORZECZNICTWO
Wyrok Sądu Najwyższego z 22 marca 2017 r., sygn. akt III CSK 148/16