Z Ministerstwa Sprawiedliwości wyszło pismo, w którym nakazuje się dyrektorom sądów wprowadzić w przyszłym roku limity na zwroty kosztów przejazdów z miejsca zamieszkania sędziów do siedzib ich sądów. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że przepis wprowadzający takie limity nie został jeszcze uchwalony przez parlament. Posłowie dopiero pracują nad projektem zmian w prawie o ustroju sądów powszechnych (u.s.p.).
Ostry sprzeciw
21 października 2014 r. na posiedzeniu sejmowej podkomisji przyjęto poprawkę do tego projektu, zgodnie z którą sędziowie zamieszkujący w miejscowości położonej w odległości 20 km lub mniejszej od sądu nie będą otrzymywać zwrotu kosztów dojazdu do pracy. Poprawka wywołała ostry sprzeciw ze strony środowisk sędziowskich. Uchwały piętnujące ten poselski pomysł przyjęły Krajowa Rada Sądownictwa oraz Stowarzyszenie Sędziów Polskich „Iustitia”.
– Z naszych danych wynika, że około 50 proc. sędziów rejonowych orzekających poza siedzibami okręgów dojeżdża do swoich sądów. Oni się zgodzili na taki układ, ponieważ państwo zapewniało im zwroty kosztów tych dojazdów. Jeżeli ten przepis wejdzie w życie, to słusznie poczują się oni przez państwo oszukani – mówi Maciej Strączyński, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.
Mimo tych sprzeciwów resort najwyraźniej jest pewny tego, że poprawka stanie się obowiązującym prawem. Świadczy o tym pismo do dyrektorów sądów, które stanowi erratę do planów budżetowych poszczególnych sądów na rok 2015. Z nieoficjalnych informacji wiemy, że resort planuje obcięcie wydatków na zwrot kosztów dojazdów sędziów do pracy do 10 mln zł.
– To pismo jest dowodem, że w Polsce to nie Sejm, a Minister Sprawiedliwości sprawuje władzę ustawodawczą. Decyzja w tej sprawie, jak widać, zapadła już dawno temu, i to zanim posłowie mieli okazję choćby przyjrzeć się tej propozycji, nie mówiąc już nawet o jej przegłosowaniu – komentuje prezes Strączyński.
Status dyrektorów
Waldemar Żurek, rzecznik prasowy Krajowej Rady Sądownictwa, zwraca przy okazji uwagę na obecny status dyrektorów sądów.
– Ich pozycja względem ministra sprawiedliwości jest niezwykle słaba. Oni w wielu przypadkach stali się jedynie wykonawcami jego woli. Minister ma przecież bardzo duży wpływ na zatrudnienie i zwolnienie dyrektora sądu – odkreśla sędzia Żurek. Dodaje, że z menedżerskim zarządzaniem ma to niewiele wspólnego.
On także nie kryje zaskoczenia z powodu opisywanego pisma.
– To doprawdy zadziwiające, że resort planuje ograniczenia budżetów sądów na podstawie przepisów, które nie zostały jeszcze nawet przyjęte przez parlament – twierdzi.
Projekt, w którym znalazła się opisywana poprawka, jest dopiero po I czytaniu w Sejmie. 5 listopada podkomisja nadzwyczajna przedstawiła sprawozdanie z prac nad nim. Teraz musi się jeszcze odbyć II i III czytanie w Sejmie, a później projekt zostanie przekazany do Senatu. A ten również może wprowadzić do niego poprawki.
Resort jednak odpiera zarzuty środowiska sędziowskiego. Jak wyjaśnia Patrycja Loose, rzecznik prasowy MS, przy planowaniu budżetów sądów wręcz niezbędne jest uwzględnianie aktów prawnych będących w fazie projektu.
– Tylko takie podejście umożliwia sprawne opracowanie ustawy budżetowej, a potem jej efektywne wykonanie – zaznacza Loose. Podkreśla, że limity, o których mowa w przywołanym na wstępie piśmie, dotyczą roku 2015, czyli zaczną obowiązywać po wejściu w życie ustawy okołobudżetowej.