Obok nagany, upomnienia i wydalenia ze służby sędziowie mają płacić wysokie kary dyscyplinarne. Takie zmiany proponuje Ministerstwo Sprawiedliwości i liczy, że uda się je wprowadzić w życie jeszcze w tym roku. O zmianach dotyczących karania sędziów informował już DGP w wydaniu z 21 stycznia tego roku.

W grę wchodzi od 5 do 15 procent wynagrodzenia sędziów ukaranych przez sądy dyscyplinarne. To dlatego, że choć przewinień dopuszcza się zaledwie kilkudziesięciu sędziów rocznie na prawie 10 tysięcy orzekających , przypadków wciąż jest za dużo - twierdzi resort. Ale zdaniem wiceministra Wojciecha Hajduka chodzi głównie o to by kary były one współmierne do wykroczeń.

Do tej pory mieliśmy do czynienia z karami łagodnymi a następnie bardzo surowymi jak przeniesienie służbowe i chodzi o znalezienie złotego środka czyli takiej kary, która w sytuacji poważnych przewinień będzie karą adekwatną - zastrzega wiceminister Hajduk.

Najwięcej postępowań dyscyplinarnych toczy się za jazdę po pijanemu, przekroczenie prędkości czy fałszowanie wyroków ale także np. zbyt długie pisanie uzasadnienia wyroku. Tyle, że sędziowie już protestują.

Otwarcie mówią, iż boją się nacisków ministra sprawiedliwości, by wszczynać jak najwięcej dyscyplinarek, karać sędziów finansowo i w ten sposób „ratować budżet". Sędzia Barbara Zawisza, tłumaczy, że nowy katalog jest zbędny, bo kary finansowe już obowiązują i są uciążliwe. " Nie można zapominać, że nawet najlżejsza kara pociąga za sobą konsekwencje finansowe. Postępowanie dyscyplinarne hamuje marzenia o szybkim awansie" Wydłuża je o kilka lat' - przekonuje wiceprezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia.

Dlatego także były sędzia, obecnie adwokat Krzysztof Stępiński przyznaje, że reforma jest zbędna i zachęca resort do niwelowania przewinień w inny sposób. Chodzi o dokładną selekcję ludzi, którzy chcą być sędziami.