Minister sprawiedliwości musi osobiście podpisywać decyzje o przenoszeniu sędziów. Orzeczenia wydane po reorganizacji sądów są jednak ważne
Dotychczasowe orzeczenia Sądu Najwyższego
/
Dziennik Gazeta Prawna
W wydaniu decyzji o przeniesieniu sędziego na inne miejsce służbowe minister sprawiedliwości nie może być zastąpiony przez sekretarza lub podsekretarza stanu. Tak wczoraj uznał
Sąd Najwyższy w pełnym składzie. Przesądził jednocześnie, że wykładnia dokonana w uchwale wiąże dopiero od chwili jej podjęcia. A to oznacza, że wszyscy sędziowie, którzy wcześniej zostali przeniesieni decyzjami podpisanymi przez wiceministrów, mają kompetencje do orzekania, a ich rozstrzygnięcia są ważne.
Sanowanie decyzji
Spór między Sądem Najwyższym a ministrem sprawiedliwości dotyczący przenoszenia sędziów zaostrzył się po reformie Gowina, w wyniku której 1 stycznia 2013 r. zniesiono 79 mniejszych
sądów rejonowych. Wówczas decyzje o przeniesieniu sędziów ze zniesionych jednostek do większych sądów podpisali w imieniu ministra jego zastępcy – wiceministrowie: Wojciech Hajduk, Wojciech Węgrzyn oraz Michał Królikowski. W lipcu Izba Cywilna SN uznała, że było to niezgodne z prawem, i część sędziów przeniesionych w taki sposób zdecydowała, że wstrzyma się od orzekania. W międzyczasie pojawił się jednak wyrok w Izbie Karnej SN, który spowodował, że doszło do rozbieżności w orzecznictwie SN (patrz infografika). Pierwszy prezes SN zdecydował więc o przedstawieniu tego zagadnienia do rozstrzygnięcia pełnemu składowi SN. Wczorajsza uchwała została podjęta w obecności 78 sędziów (sędziów SN jest obecnie 90), przy czym 10 z nich złożyło zdania odrębne.
– SN doszedł do przekonania, że minister sprawiedliwości, będąc osobą uprawnioną do przenoszenia sędziów, nie działa jako członek rządu, a więc organ władzy wykonawczej. Jego kompetencja ma charakter szczególny, gdyż korzystając z niej, minister ingeruje w niezawisłość sędziowską. Na tę bowiem składa się również miejsce służbowe sędziego wskazane w akcie jego powołania. Dlatego też decyzja o przeniesieniu sędziego nie jest decyzją administracyjną i nie można do niej stosować ustawy o Radzie Ministrów (która pozwala na delegowanie uprawnień wiceministrom – red.) – mówił prof. Piotr Hofmański, rzecznik prasowy SN.
Jednocześnie zaznaczył, że wszystkie orzeczenia wydane do tej pory przez sędziów wadliwie przeniesionych są ważne i nie można ich kwestionować z tego powodu, że skład je wydający był nieprawidłowy.
– Sąd Najwyższy wziął pod uwagę skutki, jakie mogłaby wywołać przeciwna uchwała. Oznaczałoby to, że nieważnych byłoby nawet milion orzeczeń. SN musi chronić takie konstytucyjne wartości jak np. pewność
prawa – tłumaczył prof. Hofmański.
A co w takim razie z orzeczeniami, które z powodu nieprawidłowego składu zostały uchylone?
– Naprawienie tych rozstrzygnięć będzie możliwe dopiero po prawomocnym zakończeniu postępowań. Będzie to możliwe w drodze kasacji lub skargi kasacyjnej – stwierdził rzecznik.
Podkreślił jednak, że gdyby po tej uchwale zdarzyło się, że minister znów wyręczyłby się swoimi zastępcami przy wydawaniu tego typu decyzji, to wówczas takie przenosiny byłyby nieważne, a sędzia tak przeniesiony nie miałby kompetencji do wydawania orzeczeń. Gdyby to robił, byłyby nieważne.
Podzielone opinie
Wczorajsza uchwała SN wywołała spore emocje w środowisku sędziowskim.
– To salomonowa uchwała. Z jednej strony SN wziął w obronę sędziów wadliwie przeniesionych, którzy powstrzymali się od orzekania, a z drugiej – nie spowodował konieczności powtarzania milionów postępowań. To bardzo dobre rozstrzygnięcie dla całego społeczeństwa – ocenia Waldemar Żurek, członek Krajowej Rady Sądownictwa.
Sędzia dodaje jednocześnie, że oczekiwałby teraz od tych, którzy w tym sporze atakowali sędziów, słowa „przepraszam”.
– SN jasno bowiem dał do zrozumienia, że sędziowie, którzy powstrzymali się od orzekania, mieli słuszne rozterki co do tego, czy są właściwie umocowani – wskazuje Waldemar Żurek.
Z kolei Maciej Strączyński, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”, podkreśla, że najważniejsze, iż SN uznał działania ministra i jego zastępców za bezprawne. Z drugiej strony wskazuje, że z uchwały płynie taka o to lekcja dla rządzących: łamcie dalej
prawo, działajcie metodą faktów dokonanych, a SN – w imię dobra społecznego – będzie musiał ustąpić.
– Mam żal do SN tylko za to, że nie kazał nawet ministrowi prawidłowo podpisać tych decyzji. To byłaby bowiem dla niego dobra nauczka – mówi sędzia Strączyński.
A jakie reakcje wywołała uchwała w sądach, w których sędziowie powstrzymali się od orzekania?
– Nie mogę już dziś stwierdzić, że od razu wrócimy na salę sądową. Przed podjęciem takiej decyzji wolelibyśmy bowiem zapoznać się z uzasadnieniem uchwały – mówi Bartłomiej Starosta, jeden z sędziów przeniesionych na skutek reformy Gowina.
Na uzasadnienie trzeba będzie jednak poczekać – maksymalnie 30 dni. Czy to oznacza, że sędziowie do tego czasu nie wrócą na sale sądowe?
– W najbliższym czasie z pewnością odbędziemy w tej sprawie naradę, na której przeanalizujemy uchwałę SN i zastanowimy się nad jej skutkami. I nie wykluczam, że podejmiemy decyzję o powrocie do orzekania – mówi sędzia Starosta.
Sąd Najwyższy musi chronić takie konstytucyjne wartości jak pewność prawa