- Będziemy stawać w obronie każdego sędziego, którego niezawisłość zostanie zagrożona - zapewnia Beata Morawiec, sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie, prezes tego sądu w latach 2015–2017, obecna prezes Stowarzyszenia Sędziów „Themis”.
Właśnie została pani wybrana na prezesa Stowarzyszenia Sędziów „Themis”. Jakie cele zamierza pani realizować na tym stanowisku?
Cele te będą odpowiadać wyzwaniom, przed jakimi stoi obecnie władza sądownicza. A tych jest mnóstwo. Najważniejsze jednak jest zjednoczenie naszego środowiska. Nadchodzą bowiem bardzo ciężkie, wręcz dramatyczne czasy.
Naprawdę jest aż tak źle?
Za chwilę nie będziemy mieli niezależnej od polityków Krajowej Rady Sądownictwa. A przecież to właśnie ten organ miał chronić naszą niezawisłość i niezależność naszych sądów. W bardzo niebezpieczny sposób wzrasta również nadzór administracyjny nad sądami sprawowany przez ministra sprawiedliwości. Problemem są także decyzje kadrowe podejmowane ostatnimi czasy przez ministra sprawiedliwości. Na stanowiska, które niosą za sobą ogromną odpowiedzialność powoływani są bowiem ludzie, którzy nie mają odpowiednich kompetencji.
Skąd ta pewność? Resort twierdzi, że to odpowiednie osoby.
Ja nie kwestionuję, że to mogą być dobrzy sędziowie. To jednak nie wystarczy, aby w sposób sprawny i odpowiedzialny zarządzać sądem. Nie powinno być tak, że rejonowy sędzia liniowy zaczyna swoją karierę od stanowiska prezesa sądu okręgowego. Przecież do tego trzeba posiadać odpowiednie przygotowanie, mieć doświadczenie, wiedzieć, w jaki sposób taki sąd funkcjonuje.
Ministerstwo Sprawiedliwości twierdzi jednak, że zmiany te mają na celu poprawę jakości pracy sądów. Tak zresztą było w przypadku i pani dymisji. Wówczas również tłumaczono tę decyzję słabymi wynikami krakowskiego sądu.
Zarzuty formułowane przez ministerstwo mijają się z prawdą. Proszę zauważyć, że resort przy każdej okazji posiłkuje się zupełnie innymi rodzajami danych dotyczącymi funkcjonowania sądów, w których dokonuje zmian. Są one po prostu dobierane w taki sposób, aby uzasadniały tezy formułowane przez resort. Poza tym dane te są wirtualne. Nikt przecież nie widział żadnego rankingu sądów, na który powołuje się resort. Odpierając publicznie zarzuty ministerstwa, sama musiałam odwoływać się do informacji prasowych o miejscu w rankingu, co też świadczy o ich wirtualności. Poza tym sądy nie funkcjonują w płaszczyźnie rywalizacji między sobą, a więc pojęcie rankingu może jest atrakcyjne, ale wypacza sens oceny pracy sądu. Naszym celem jest wymierzanie sprawiedliwości, a nie osiąganie miejsc w rankingach. Tak więc zarzut, że sąd, którym kierowałam, znalazł się na którymś tam miejscu w zestawieniu przygotowanym przez MS ad hoc, jest po prostu śmieszny.
Jednak nie tylko o statystykę chodziło. Resort zarzucił pani także brak nadzoru nad dyrektorem sądu, który jest oskarżony o łapówkarstwo.
Ten zarzut dotknął mnie najbardziej. Pracę na stanowisku prezesa sądu zaczęłam 27 stycznia 2015 r. Tymczasem dyrektor, który później został zatrzymany przez CBA, pracował w sądzie dużo wcześniej, kiedy to funkcję prezesa pełnił kto inny. To jednak nie wszystko. Ani ja, ani poprzedni prezesi nie mieliśmy bowiem żadnego nadzoru nad dyrektorem. Osoba taka jest pracownikiem ministra sprawiedliwości. To minister sprawiedliwości podpisuje z nim umowę o pracę, to on nadzoruje pracę dyrektora w zakresie gospodarowania majątkiem Skarbu Państwa.
Resort twierdzi jednak, że pewne uprawnienia w czasie, gdy dochodziło do tych nieprawidłowości, prezes względem dyrektora miał.
Prezes już od dawna nie uczestniczy w żadnej czynności podejmowanej przez dyrektora, nie bierze udziału w przetargach, nie podpisuje żadnych umów związanych z wydatkowaniem środków publicznych, nie podpisuje umów z pracownikami. To dyrektor przyznaje nagrody, wynagrodzenia, dodatki specjalne. To prawda, że w ustawie swego czasu było napisane, iż prezes jest zwierzchnikiem służbowym dyrektora. Jednak ta zwierzchność sprowadzała się jedynie do tego, że prezes udzielał dyrektorowi urlopu. I tyle.
Zapowiadała pani złożenie pozwu o ochronę dóbr osobistych przeciwko ministrowi sprawiedliwości.
I tak też się stało. 2 stycznia został przeze mnie skierowany do warszawskiego sądu pozew przeciwko Zbigniewowi Ziobrze.
Wspomniała pani, że zamierza powalczyć o zjednoczenie środowiska. Tymczasem nie wszyscy sędziowie są tak surowi w ocenach działań obecnej władzy, jak choćby stowarzyszenie, na czele którego pani stanęła.
Sędziowie przez lata nie byli przyzwyczajeni do tego, żeby walczyć o swoją pozycję ustrojową. Ja objęłam stanowisko asesora w 1990 r. i całe swoje zawodowe życie pracowałam w demokratycznym państwie prawa, które gwarantowało mi bezpieczeństwo. Dopiero teraz, kiedy te fundamenty, na których to bezpieczeństwo zostało zbudowane, są przez rządzących burzone, sędziowie muszą stanąć do walki. Musimy się tego dopiero nauczyć, i to w ekspresowym tempie. I to nie w imię własnego dobra, a w imię dobra ojczyzny i obywateli.
To na czym ta walka będzie polegała? Na wydawaniu kolejnych uchwał i stanowisk?
Nie tylko, choć i to jest bardzo ważne. Po likwidacji KRS i Sądu Najwyższego, które gwarantowały sędziom bezpieczeństwo ustrojowe, będziemy narażeni na różnego rodzaju ataki i niebezpieczeństwa. W takiej sytuacji jedynie stowarzyszenia będą w stanie głośno mówić o tym, co się będzie działo. Muszą one przejąć odpowiedzialność za prawidłowe funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości. Będziemy stawać w obronie każdego sędziego, którego niezawisłość zostanie zagrożona. Sędziowie muszą mieć świadomość, że istnieją takie organy, które nawet w najgorszej sytuacji, nie zostawią ich samych. Sędziowie nie mogą się bać. Poza tym będziemy oczywiście nadal monitorować na bieżąco działania władz oraz zachęcać sędziów do występowania do odpowiednich struktur unijnych z pytaniami prejudycjalnymi. Będziemy starali się, mimo próby relatywizowania zachowań przez sędziów0-urzędników ministerstwa, jasno określać, jaka postawa jest właściwa. A jest nią stanie na straży konstytucji bez żadnych wyjątków. Także z wyrzeczeniem się własnych korzyści w formie awansów czy uzyskiwania dodatkowego wynagrodzenia, w zamian za szeroko pojętą współpracę z osobami, które pracując w ministerstwie, stanęły po stronie np. autorów uwłaczającej godności kampanii bilbordowej sponsorowanej przez fundację powiązaną z władzą wykonawczą. Nic bowiem nie usprawiedliwia takiego stanowiska, także pojawiające się wśród sędziów argumenty o próbie „ochrony” kolegów i koleżanek, czy „wyborze mniejszego zła”. Wreszcie najtrudniejszym zadaniem będzie ocena, jakie konsekwencje prawne spowoduje funkcjonowanie niekonstytucyjnej KRS dla porządku prawnego i samej organizacji sądownictwa oraz jakimi mechanizmami można przywrócić stan zgodny z konstytucją. Ostatecznie zaś wypracowanie takiego modelu sądownictwa, który będzie lepiej służył obywatelom, a nie politykom – gdzie fundamentem będzie znów trójpodział władzy.