Symbole narodowe powinny pozostać narodowe. Żadna strona w politycznych sporach nie ma prawa ich sobie przywłaszczać. To nie oznacza, że nie trzeba ich chronić przed niegodnym użyciem.
Dość fantazyjna czerwona bluza z kapturem – odpowiednia dla patrioty, bo jej przód zdobi (obrócony o 45 st., dzięki czemu zamek błyskawiczny nie rozcina głowy) wizerunek orła. Nie Orła Białego – tego oficjalnego, który jest godłem Rzeczypospolitej Polskiej. Ten konkretny został przezornie poddany obróbce. I tak koronę i dziób ma białe, a nie żółte, co w godle ma imitować dawne złoto. Układ piór też nieco zmieniony. Nie ma więc problemu, że ktoś będzie ciągał producenta do sądu czy choćby prokuratury w celu złożenia wyjaśnień. Twórcze przetworzenie godła prawo dopuszcza (o tym dalej).
A co z bluzą damską, model Chorągiew? Ta jest czarna, na wysokości klatki piersiowej opasana wstęgą biało-czerwoną z widniejącym w okolicach serca Orłem Białym, tym razem już bez twórczych przeróbek, a przynajmniej są niewidoczne gołym okiem. Jedyna dostrzegalna ingerencja projektanta to dorysowanie do czerwonego pola godła czarnej obwódki (jak rozumiem, kolorystycznie korespondującej z barwą całej bluzy), a do tego złoty wieniec wawrzynu. Intencja jest zrozumiała: Polska zwycięża. No i pięknie, tyle że bluza jest wyposażona także w (integralną z całością) maskę, którą można zasłonić twarz do poziomu oczu (po co, mogę się tylko domyślać). Maska zaś dodatkowo została ozdobiona wizerunkiem odnośnego fragmentu trupiej czaszki w wielkości dopasowanej do twarzy użytkowniczki (na zdjęciu w katalogu jest to długowłosa blondynka o dużych oczach, których maska już nie zakrywa).
Te przykłady odzieży zwanej patriotyczną nie należą do najbardziej niepokojących, jakie można znaleźć i w internecie, i na ulicach polskich miast, choć drugi z opisanych może już niektórych szokować. Nie o szokowaniu jednak chcę pisać, lecz o wykorzystaniu symboli narodowych w celach bynajmniej nie oficjalnych. Warto jednak choćby napomknąć, że część z takich przykładów ich użycia (i to nie tylko te wykorzystujące oficjalne barwy i godło, lecz także sięgające po inne powszechnie identyfikowalne symbole kojarzące się z polskością) obraża niektórych obywateli. Każdy oczywiście ma jakiś próg wytrzymałości. Zestawienie biało-czerwonej i Orła Białego z trupią czaszką wystarczy jednym, dla innych nie będzie powodem do oburzenia.
Polityczny zgon z godłem w tle
Moją wytrzymałość wystawiła na próbę akcja aktywistów Młodzieży Wszechpolskiej, którzy sprokurowali „akty zgonu politycznego” kilkunastu prezydentom miast, z których polityką migracyjną się nie zgadzają (jako podstawa wystawienia „aktu zgonu” widnieje Deklaracja prezydentów z 30 czerwca 2017 r. o współdziałaniu miast Unii Metropolii Polskich w dziedzinie migracji, której kluczowe słowa brzmią: „Polskie duże miasta od wielu lat są otwarte na procesy migracyjne i różnorodność mieszkańców. Przyjazna obsługa w urzędach, znalezienie mieszkania, możliwości zatrudnienia, dostęp do edukacji i służby zdrowia, nauka języka i kultury polskiej – to podstawy integracji ludzi o różnym pochodzeniu. W celu przyjaznego przyjęcia imigrantów konieczne jest wspólne działanie organów władzy samorządowej i rządowej, służb publicznych, organizacji pozarządowych, kościołów, uczelni wyższych, instytucji kultury oraz organizacji biznesu i rynku pracy. W naszym wspólnym, szeroko rozumianym interesie jest odpowiedzialne i bezpieczne zarządzanie migracjami na poziomie lokalnym (...)”). Nie w treści jednak tkwi źródło mojego oburzenia – zdaję sobie przecież sprawę z wielości poglądów politycznych i istoty demokracji, która ma obowiązek uszanować wszystkie te ich przejawy, które nie niosą ze sobą groźby użycia przemocy lub do niej nie namawiają – lecz w formie. Otóż mamy do czynienia z pseudourzędowym pismem/drukiem, który bardzo przypomina zgodny z oficjalnym wzorem odpis aktu zgonu (i inne odpisy z urzędu stanu cywilnego). Oczywiście nie do złudzenia – jeśli ktoś miał do czynienia z autentykiem, szybko rozpozna grę, jaką prowadzi projektant z oryginałem. Jest ta sama szata graficzna, tyle że dodano zdjęcie „politycznie martwego”, zmieniono nazwy części rubryk, tak by je dostosować do propagandowego przekazu, jaki ulotka ma wyrażać. Są nawet imitacje znaków wodnych. No i – dla mnie najważniejsze – jest „prawie Orzeł Biały” – o ile można wnosić z jakości obrazów dostępnych w sieci, ma nieco zmieniony kształt dzioba, skrzydła zaś są pozbawione charakterystycznej rozety z piór. Są to jednak szczegóły, które niemal na pewno umkną większości obserwatorów. Pole ma właściwy, niezmodyfikowany kształt. Nie ma raczej mowy o większych (twórczych) zmianach. Czy więc autorzy tych ulotek mieli prawo wykorzystać w nich ten niemal nieprzetworzony wizerunek, który jednoznacznie ma się kojarzyć z majestatem Rzeczypospolitej?
Prawo i obowiązek
Według art. 28 konstytucji godłem Rzeczypospolitej Polskiej jest wizerunek orła białego w koronie w czerwonym polu, barwami Rzeczypospolitej Polskiej są kolory biały i czerwony, a hymnem Rzeczypospolitej Polskiej jest Mazurek Dąbrowskiego. Punkt 4 stanowi, że godło, barwy i hymn Rzeczypospolitej Polskiej podlegają ochronie prawnej, a pkt 5 odsyła do regulacji szczegółowej, którą jest ustawa z 31 stycznia 1980 r. o godle, barwach i hymnie Rzeczypospolitej Polskiej oraz o pieczęciach państwowych (t.j. Dz.U. z 2005 r. nr 235, poz. 2000 ze zm.). W art. 1 pkt 2 mówi ona o prawie i obowiązku każdego obywatela Rzeczypospolitej Polskiej oraz wszystkich organów państwowych, instytucji i organizacji do otaczania symboli czcią i szacunkiem. Odrębne przepisy regulują odpowiedzialność za naruszenie tego obowiązku. „Jeżeli zaś chodzi o ową szczególną ochronę prawną, przewidzianą w odrębnych przepisach, to jest nią ochrona zapewniana przez przepisy prawa karnego w jego szerokim rozumieniu, gdyż zarówno przez przepisy prawa karnego sensu stricto, jak i przez przepisy prawa wykroczeń, a więc prawo karne sensu largo” – pisze Agnieszka Kilińska-Pękacz („Prawnokarna ochrona symboli państwowych”).
Niby-precedensem mogłaby być sprawa przeciwko organizatorce czarnego protestu w Kielcach. Tamtejszy sąd rejonowy skazał ją za znieważenie znaku Polski Walczącej na podstawie art. 3 ust. 1 ustawy z dnia 10 czerwca 2014 r. o ochronie Znaku Polski Walczącej. Chodziło o dorysowanie dwóch kropek, które wraz ze słynną kotwicą mają sugerować obraz kobiecego biustu
Kwestie tej odpowiedzialności regulują art. 137 par. 1 i 2 kodeksu karnego oraz art. 49 par. 2 kodeksu wykroczeń. Zgodnie z art. 137 par. 1 k.k. kto publicznie znieważa, niszczy, uszkadza lub usuwa godło, sztandar, chorągiew, banderę, flagę lub inny znak państwowy, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. Z kolei art. 49 par. 2 k.w. stanowi, że kto narusza przepisy o godle, barwach i hymnie Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze aresztu albo grzywny. Agnieszka Kilińska-Pękacz w cytowanej publikacji zwraca uwagę na „swoisty dualizm prawnokarnej ochrony, jak też brak odrębnych odniesień doktryny prawa karnego co do niej”.
„Przedstawiciele nauki prawa karnego różnie pojmują przedmiot ochrony art. 137 par. 1 i 2 k.k. Zdaniem J. Wojciechowskiej jest nim ochrona obcych i państwowych (polskich – przyp. red.) symboli, a także ochrona uczuć osób żywiących szacunek do tych symboli (M. Fleming, J. Wojciechowska, „Zbrodnie wojenne. Przestępstwa przeciwko pokojowi, państwu i obronności. Rozdział VI, XVII, XVIII Kodeksu karnego. Komentarz”, Warszawa 1999, s. 161). Według M. Budyn-Kulik szczególnym przedmiotem jego ochrony jest kult symboli narodowych, a ubocznym poczucie godności obywateli [M. Budyn-Kulik, P. Kozłowska-Kalisz, M. Kulik, M. Mozgawa (red.), „Kodeks karny. Komentarz, Warszawa 2012, s. 325]. (...) R. A. Stefański wyróżnia główny przedmiot ochrony, którym jest nienaruszalność symboli państwowych, oraz dodatkowy przedmiot ochrony, którym są uczucia osób związanych z tymi symbolami (R.A. Stefański, „Prawo karne materialne. Część szczególna”, Warszawa 2009, s. 76). Zdaniem P. Kardasa przedmiotowy przepis przede wszystkim zapewnia ochronę interesów Rzeczpospolitej Polskiej – w perspektywie poszanowania symboli państwowych, a także chroni on uczucia osób, które szanują symbole państwowe (A. Barczak-Oplustil, M. Bielski, G. Bogdan, Z. Ćwiąkalski, P. Kardas, J. Raglewski, M. Szewczyk, W. Wróbel, A. Zoll (red.), „Kodeks karny. Komentarz do art. 117–277 k.k.”, Warszawa 2013, s. 191)” – streszcza poglądy przedstawicieli nauki Kilińska–Pękacz. W świetle tych stanowisk nie jest całkiem jasne, na ile istotnym przedmiotem ochrony są same symbole (w naszym przypadku wizerunek orła), a na ile także żywione wobec nich uczucia. Czy więc w przypadku użycia symboli narodowych w celach propagowania swoich poglądów politycznych lub np. dla zarobku (produkcja i sprzedaż odzieży) należałoby się odnosić przy ewentualnym ściganiu bardziej do bezprawnego ich wykorzystania czy do uczuć, które wzbudza w osobach „narażonych” na kontakt z nimi?
Zacznijmy od formalnych przesłanek ewentualnej penalizacji wykorzystania godła. Formalnie prawo do jego używania według art. 2a ustawy o godle, barwach i hymnie (...) mają: organy władzy państwowej; organy administracji rządowej; gminy, związki międzygminne oraz ich organy; powiaty, związki powiatów oraz ich organy; związki powiatowo-gminne oraz ich organy; związki metropolitalne i ich organy; samorządy województw oraz ich organy; sądy, prokuratury i komornicy sądowi; samorządowe kolegia odwoławcze; regionalne izby obrachunkowe; jednostki organizacyjne Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej; jednostki organizacyjne Policji, Straży Granicznej, Służby Celnej, Państwowej; Straży Pożarnej i Obrony Cywilnej Kraju; jednostki organizacyjne Służby Więziennej; szkoły publiczne, szkoły niepubliczne o uprawnieniach szkół publicznych, państwowe szkoły wyższe, niepaństwowe szkoły wyższe; inne podmioty, jeżeli przepisy szczególne uprawniają je do używania wizerunku orła. Artykuł 3a dopisuje do tego rejestru reprezentacje sportowe kraju. Nie ulega wątpliwości, że żaden z podmiotów, o których wspomniałem na początku, na tej liście się nie znajduje. Kluczowe są art. 15 i 16 wspomnianej ustawy. Artykuł 15 mówi, że „godło i barwy Rzeczypospolitej Polskiej są umieszczane, a hymn wykonywany lub odtwarzany w sposób zapewniający im należną cześć i szacunek”, natomiast według art. 16. 1 symbole RP nie mogą być umieszczane na przedmiotach przeznaczonych do obrotu handlowego. Furtką jest za to pkt 2 tego artykułu: „Dozwolone jest umieszczanie na przedmiotach przeznaczonych do obrotu handlowego godła lub barw Rzeczypospolitej Polskiej w formie stylizowanej lub artystycznie przetworzonej”. Dlatego odwrócenie dzioba w przeciwną stronę, jak było w przypadku orła figurującego na imitujących oficjalne pisma urzędowe wezwaniach do zapłaty na rzecz jednego z pseudorejestrów przedsiębiorców, czy też zmiana barwy dzioba i korony w przypadku opisywanej odzieży najprawdopodobniej zwolniłyby ich twórców z odpowiedzialności.
Prawdopodobnie tak samo stałoby się, gdyby sprawa „aktów zgonu” trafiła do sądu. Czy mogłaby w ogóle tam trafić i czy jest podstawa do pociągnięcia twórców akcji do odpowiedzialności? Pytani przeze mnie prokuratorzy wolą nie odpowiadać. Nawet anonimowo. Argument nr 1: „Wie pan, to by było niezręczne, pewnie zaraz wpłynie zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa i któryś z kolegów będzie musiał się do niego odnieść”. Kiedy już udaje mi się wciągnąć któregoś w rozmowę, pada argument nr 2: „Wynik takiej sprawy, jeśliby trafiła do sądu, zależałby najbardziej od biegłych, którzy by wskazali, czy jest artystyczne przetworzenie”.
Kto się czuje obrażony
Może więc byłaby szansa na wygraną w procesie cywilnym? Niekoniecznie z powództwa polityka dotkniętego „aktem zgonu”; może na przykład obywatela urażonego wykorzystaniem symbolu, do którego czuje się przywiązany? Tu trzeba się odnieść do prezentowanych w „akcie zgonu” treści: niechęci do imigrantów (czy może już ksenofobii?). I sugerowanego „zgonu”.
– Jako prokurator nie widzę tutaj możliwości postawienia zarzutu np. z art. 190 par. 1 k.k. (groźba karalna – przyp. red.). Interpretacja tego przepisu jest restrykcyjna. Wydaje mi się, że pole interpretacji jest duże na gruncie cywilnym: co uznać za dozwoloną krytykę polityka? Czy wypowiedzi ksenofobiczne są na gruncie polskiego systemu prawnego przy uwzględnieniu umów międzynarodowych dozwolone? – mówi mi jeden z rozmówców, odnosząc się do pierwszej możliwości.
Podkreśla, że polskie sądy są w sprawie prawa do krytyki nawet ostrzejsze niż Europejski Trybunał Praw Człowieka, który wielokrotnie podkreślał, że polityk musi się liczyć z mniejszą ochroną dóbr osobistych (np. w wyroku w sprawie Sanocki przeciwko Polsce, skarga nr 28949/03: „Polityk wystawia się nieuchronnie i świadomie na uważną kontrolę swoich działań, zarówno przez dziennikarzy, jak również przez ogół społeczeństwa i musi wykazywać większą dozę tolerancji”).
– Pytanie jednak, czy szeroko zakreślone granice dopuszczalnej krytyki wobec polityka nie powinny ulec zawężeniu, gdy chodzi o motywację krytyki – w tym wypadku trudno dopatrzeć się zachwalanej przez ETPC „tolerancji” i „ducha otwartości” w wypowiedziach o charakterze ksenofobicznym. To także kwestia art. 17 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, który mówi, że żadne z postanowień konwencji nie może być interpretowane jako przyznanie jakiemukolwiek państwu, jakiejkolwiek grupie lub osobie prawa do podjęcia działań lub dokonania aktu zmierzającego do zniweczenia praw i wolności wymienionych w konwencji albo ich ograniczenia w większym stopniu, niż to przewiduje konwencja. Powołując się na ten artykuł, ETPC odmówił ochrony wypowiedziom o charakterze negującym Holokaust i ksenofobicznym – rozważa prokurator (mowa o sprawie Garaudy vs. Francja, skarga nr 65831/01).
Jeżeli jednak dotknięty poczuje się inny obywatel, nie zaś wspomniany w „akcie zgonu” polityk? Jeżeli czyjeś uczucia patriotyczne zostaną wystawione na szwank użyciem godła, biało-czerwonej albo innych symboli kojarzących się z polskością? Niby-precedensem mogłaby być sprawa przeciwko organizatorce czarnego protestu w Kielcach. Tamtejszy sąd rejonowy skazał ją za znieważenie znaku Polski Walczącej na podstawie art. 3 ust. 1 ustawy z dnia 10 czerwca 2014 r. o ochronie Znaku Polski Walczącej (Dz.U. 2014, poz. 1062). Chodziło o dorysowanie dwóch kropek, które wraz ze słynną kotwicą mają sugerować obraz kobiecego biustu.
– To znak, który zgodnie z ustawą każdy obywatel ma otaczać czcią i szacunkiem. To jest nasz obywatelski obowiązek. (...) Nie wolno go używać w sposób dowolny – podkreślił w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Robert Dróżdż (cytat za rp.pl). Na tym zresztą nie poprzestał. – Podobnie jest w przypadku godła państwowego, znaków czci religijnej – dodał. Przy czym istotne jest to, że wniosek o ukaranie złożyła policja, która zajęła się sprawą z zawiadomienia osoby prywatnej, która poczuła się dotknięta takim użyciem symbolu narodowego.
O jego nadużywaniu choćby na odzieży czy nawet samochodach (co ma w założeniu podkreślać patriotyzm) wypowiadał się zresztą krytycznie np. Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego i poseł z listy PiS na Sejm V i VI kadencji.
– Za jego malowanie można było trafić na Pawiak i stracić życie – przypomniał w portalu TVN24.
Czyżby godło Rzeczypospolitej miało być chronione słabiej niż Polska Walcząca?
W cytowanym wyroku ETPC w sprawie Sanocki vs. Polska pada jeszcze jedno bardzo ważne stwierdzenie: „Swoboda wypowiedzi stanowi jeden z podstawowych fundamentów społeczeństwa demokratycznego i jeden z najważniejszych warunków jego postępu oraz rozwoju każdego. (...) Dotyczy ona nie tylko informacji albo opinii przyjętych na korzyść lub uznanych za nieobraźliwe lub obojętne, ale również tych, które urażają, szokują lub martwią. Domagają się tego też pluralizm, tolerancja oraz duch otwartości, bez których nie ma społeczeństwa demokratycznego”. Oznacza to, że wyroki sądów krajowych skazujące za naruszenia tego typu mają nikłą szansę ostać się w Europejskim Trybynale Praw Człowieka, chyba że zostanie wykazane ich podłoże ksenofobiczne. Tak więc nadużywający orła raczej za to nie odpowiedzą.
Nie jestem zwolennikiem kodyfikowania wszystkiego i ograniczania możliwości wyrażania swoich (o ile są zgodne z prawem) poglądów, także tych, z którymi się nie zgadzam. Nie uważam też, by możliwe (i konieczne) było sporządzenie prawnej definicji każdego pojęcia. Nie wyobrażam sobie wręcz, by udało się niekontrowersyjnie sprecyzować, czym jest np. ekspresja artystyczna. Wierzę, że w przypadku obrazy jakichkolwiek uczuć (np. patriotycznych) czy naruszenia dóbr osobistych za każdym razem to sąd powinien indywidualnie oceniać, czy naprawdę do nich doszło. Uważam też, że symbole powinny pozostać bardziej narodowe niż państwowe (być własnością społeczeństwa, a nie państwa). Być może nie zwróciłbym szczególnej uwagi na ich opisane wyżej nadużycia, gdybym przynajmniej dwa razy dziennie nie mijał nabazgranego na ścianie napisu (żadne tam graffiti czy inna forma artystyczna, zwykły napis flamastrem): „Szanuj barwy szmato” (bez przecinka, ale to tutaj nieistotne). I myślę za każdym razem, gdy go mijam, że kult symboli (narodowych, religijnych, jakiejkolwiek wspólnoty) jest bardzo istotny, choć jeśli nie idzie z nim w parze poszanowanie drugiego człowieka, może być nie tylko pusty, lecz wręcz niebezpieczny.