Sejmowa komisja ustawodawcza za niezgodny z konstytucją uznała w środę projekt SLD dot. zapłodnienia metodą in vitro. Jednocześnie jako zgodny z nią oceniła nieróżniący się w głównych założeniach projekt Ruchu Palikota.

Za uznaniem projektu RP za zgodny z konstytucją opowiedziało 12 członków komisji, w tym z SLD, RP i PO. Przeciw było 10 osób, głównie z PiS i SP. Z kolei projekt SLD komisja uznała za niezgodny z konstytucją, za czym opowiedziało się 10 posłów. Przeciwnego zdania było 8 osób, trzy wstrzymały się od głosu.

Decyzję taką posłowie podjęli, choć główne założenia projektów obu partii się nie różnią. Nie rozpatrywali też poszczególnych zapisów, głosowali nad całością projektów.

Komentując wynik głosowania przewodniczący komisji Wojciech Szarama (PiS) powiedział, że jest "w pewnej konfuzji", gdyż oba projekty są zbieżne. Komisja nie zaakceptowała jednak jego propozycji, by głosowanie powtórzyć.

Rekompensaty dla Ruchu Palikota

Rzecznik Sojuszu Dariusz Joński powiedział PAP, że klub SLD w czwartek rano wystąpi do marszałek Sejmu Ewy Kopacz o wyjaśnienia w tej sprawie. "Będziemy chcieli dowiedzieć się, w czym nasz projekt jest gorszy lub w czym lepszy jest projekt Ruchu Palikota. Niedopuszczalne jest, żeby z dwóch tożsamych projektów jeden był opiniowany pozytywnie, a drugi negatywnie" - powiedział. "Być może jest to forma rekompensaty dla Ruchu Palikota za popieranie PO w różnych sprawach, choćby w sprawie reformy emerytur" - dodał.

O opinie w sprawie obu projektów do komisji wystąpiła marszałek Sejmu. Zgodnie z regulaminem Sejmu procedowane w ten sposób są projekty, co do których istnieje wątpliwość, czy nie są sprzeczne z prawem, w tym z prawem Unii Europejskiej lub podstawowymi zasadami techniki prawodawczej.

SLD-owski projekt nowelizacji ustawy transplantacyjnej to ponownie złożony projekt przygotowany w ubiegłej kadencji parlamentu przez zespół ekspertów. Formalnie został złożony w Sejmie w 2009 r. przez ówczesnego posła niezrz. Marka Balickiego. Podpisało się pod nim wtedy kilkudziesięciu posłów Lewicy, SdPl, Demokratycznego Koła Poselskiego, Kazimierz Kutz (wówczas w klubie PO) oraz posłowie niezrzeszeni.

Tzw. projekt Balickiego był jednym z kilku rozpatrywanych w poprzedniej kadencji przez sejmową podkomisję nadzwyczajną, która uznała, że jest on bardziej kompletny od propozycji Małgorzaty Kidawy-Błońskiej (PO) i uczyniła go projektem wiodącym. Projekt wypracowany na jego podstawie przez podkomisję, zakładający m.in. tworzenie i zamrażanie wielu zarodków oraz dostęp do metody in vitro nie tylko dla par, poparły sejmowe komisje zdrowia oraz polityki społecznej i rodziny. Ponieważ kadencja parlamentu dobiegła końca, projekt nie trafił już pod obrady Sejmu. Ponownie do laski marszałkowskiej trafił w grudniu ub.r.

Prawie identyczny projekt Ruchu Palikota, który powstał na bazie projektu Balickiego, trafił do Sejmu kilka dni wcześniej.

Reprezentująca RP posłanka Halina Szymiec-Raczyńska podkreśliła, że projekt tej partii jest w zasadzie ustawą o nadzorze nad klinikami leczenia niepłodności.

"Nie jest to ustawa o in vitro. Ona dotyka tylko w niewielkim stopniu tego tematu. Nie jest to także ustawa światopoglądowa. Jest to ustawa techniczna, instytucjonalna, gwarantująca m.in. parom, że in vitro będzie ostatnią metodą leczenia tego schorzenia, gdy inne metody zawiodą, a nie metodą pierwszego wyboru" - podkreśliła.

Kopacz zapowiedziała w środę, że Sejm nad ustawami ws. in vitro będzie procedować dopiero po wakacjach. Izba będzie musiała rozpatrzyć także pozostałe projekty, które do tego czasu trafią do laski marszałkowskiej.

W Platformie są dwie propozycje dotyczące tej kwestii - autorstwa posłanki Małgorzaty Kidawy-Błońskiej oraz ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina. W klubie nie ma jednak zgody, który z tych projektów powinien być złożony w Sejmie, dlatego do tej pory odkładano decyzję w tej kwestii.

Gowin chce, aby in vitro było dostępne tylko dla małżeństw; jego projekt nie przewiduje mrożenia zarodków; dopuszcza, by można było wytwarzać ich maksymalnie dwa, ale pod warunkiem, że oba miałyby być implantowane. Z kolei Kidawa-Błońska chce dać dostęp do in vitro nie tylko małżeństwom, ale też parom i samotnym matkom (wszyscy będą musieli wykazać, że podjęli wcześniej leczenie w związku z niepłodnością). Kidawa-Błońska proponuje, aby zarodki można było mrozić, ale nie niszczyć. Projekt zakazuje selekcji zarodków i handlu nimi. W jej projekcie nie ma mowy o refundacji in vitro z budżetu państwa.

PiS złożyło w Sejmie dwa projekty ustaw zakazujące in vitro

Projekt o zakazie zapłodnienia pozaustrojowego i manipulacji ludzką informacją genetyczną, autorstwa szefa sejmowej komisji zdrowia Bolesława Piechy (PiS) zakazuje "tworzenia embrionu ludzkiego poza organizmem kobiety". Wprowadza też zakaz działań powodujących śmierć embrionu ludzkiego oraz odpłatne lub nieodpłatne rozporządzanie embrionem.

Drugi projekt o ochronie genomu ludzkiego i embrionu ludzkiego, autorstwa m.in. Jana Dziedziczaka (PiS) wprowadza "zakaz powodowania śmierci embrionu ludzkiego". Zakazuje również tworzenia embrionów poza organizmem kobiety. Kontynuowane byłyby jedynie procedury zapłodnienia pozaustrojowego rozpoczęte do dnia wejścia w życie ustawy.

PiS proponuje ponadto, by zastosowanie metody in vitro było karane grzywną, ograniczeniem wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. Ingerencje w genom ludzki, powodujące jego dziedziczne zmiany, podlegałyby karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat. Ta sama kara obowiązywałaby za klonowanie.