Czytając protokoły posiedzeń ORA mijającej kadencji, nie można oprzeć się wrażeniu, że zbyt często, kiedy sytuacja wymagała podjęcia decyzji, uznawano za najlepsze rozwiązanie przeniesienie sprawy na kolejne posiedzenie lub podrzucenie problemu Naczelnej Radzie Adwokackiej - mówi w wywiadzie dal DGP Radosław Baszuk warszawski adwokat, wiceprezes Wyższego Sądu Dyscyplinarnego Adwokatury.
Radosław Baszuk warszawski adwokat, wiceprezes Wyższego Sądu Dyscyplinarnego Adwokatury / Dziennik Gazeta Prawna
W najbliższy weekend wybory władz w stołecznej adwokaturze. Jeden z kandydatów na dziekana chce pracować bez wynagrodzenia, inni zamierzają je – w przypadku wygranej – pobierać, choć wspominają o różnych kwotach. Czy temat pieniędzy znowu zdominuje zgromadzenie?
Myślę, że nie zdominuje, choć zapewne będzie obecny, co jest zrozumiałe. To przecież nic innego jak dyskusja o zasadności i sposobie wydawania pieniędzy pochodzących z naszych składek. Konsekwentnie twierdzę, że zarządzanie tak dużym organizmem jak warszawska izba adwokacka wymaga znacznego i stałego zaangażowania. Izba powinna zapewnić słuszny ekwiwalent materialny za pracę na jej rzecz w zamian za rezygnację z praktyki adwokackiej w pełnym wymiarze.
Ale przecież nikt nikogo nie zmusza do działalności samorządowej.
To prawda, tyle że jednocześnie, niewątpliwie zasadnie, formułujemy wobec osób pełniących funkcje samorządowe wysokie wymagania. Dotyczą one zaangażowania w pracę na rzecz samorządu i skuteczności w wykonywaniu powierzonych zadań. Nie da się sprostać tym oczekiwaniom, wykonując większość funkcji samorządowych z doskoku, w miarę możliwości, kosztem, jak przeczytałem ostatnio, czasu na lekturę książek. Rzetelna praca na rzecz samorządu wymusza ograniczenie aktywności zawodowej, a tym samym może powodować ograniczenie dochodów. Jeśli naprawdę chcemy, by do funkcji w adwokaturze pretendowali i pełnili je najlepsi z nas, by wykonywali swoje obowiązki w sposób przez nas oczekiwany, traktujmy ich poważnie. Medal ma oczywiście także drugą stronę. Jest złym obyczajem sytuacja, w której adwokat na działalności samorządowej zarabia, przyjmując pod różnymi postaciami z budżetu izby kwoty przewyższające jego dochody z działalności zawodowej. To prowadzi do tworzenia kasty „zawodowych działaczy”, oderwanych od realiów adwokackiego życia i zorientowanych na trwanie przy posadach, a nie realizowanie zadań samorządu.
Jak te dwie strony medalu pogodzić?
To problem transparentności, wysokości wynagrodzeń i sposobu ich przyznawania. Wynagrodzenia takie powinny stanowić rzeczywisty ekwiwalent poświęconego czasu, nie zaś źródło wzbogacenia. Sposób ich przyznawania musi być skrajnie transparentny. Tu niestety korporacyjny prawodawca zatrzymał się w połowie drogi. Uchwała Naczelnej Rady Adwokackiej z listopada 2014 r. upoważnia rady adwokackie do ustalania wysokości diet dla członków organów izby, czyli także dla członków tych rad. Oznacza to, że członkowie rady w dalszym ciągu sami ustalają wysokość swoich wynagrodzeń.
Kto to kontroluje?
Jedyną realną formą kontroli nad wysokością wynagrodzeń jest zatwierdzenie lub odmowa zatwierdzenia przez zgromadzenie budżetu izby, w którym suma uchwalonych przez radę diet w skali roku stanowi pozycję preliminarza budżetowego na następny rok. Nie jest to rozwiązanie transparentne. Uważam, że na poziomie izby adwokackiej jedynym organem uprawnionym do przyznawania wynagrodzeń osobom świadczącym pracę na rzecz samorządu powinno być zgromadzenie. To zgromadzenie mocą wyboru „zatrudnia” te osoby i ono powinno ustalać warunki na jakich tego dokonuje. Najlepiej, gdyby czyniło to przed przeprowadzeniem wyborów, odrębnie dla poszczególnych stanowisk i funkcji. Informacja o wysokości wynagrodzeń uzyskiwanych z jakiegokolwiek tytułu z budżetu izby przez osoby sprawujące funkcje i stanowiska w samorządzie powinna być dostępna ogółowi adwokatów bez konieczności postulowania o taką informację i wdrażania jakichkolwiek procedur.
Uważam, że na poziomie izby adwokackiej jedynym organem uprawnionym do przyznawania wynagrodzeń osobom świadczącym pracę na rzecz samorządu powinno być zgromadzenie
Od lat się mówi o potrzebach wielu zmian w organizacji rady, które jednak nie następują. Coś panu naprawdę przeszkadza w funkcjonowaniu samorządu?
Punktem wyjścia dla jakiejkolwiek skutecznej aktywności zewnętrznej organów izby musi być zmiana sposobu funkcjonowania rady w wymiarze organizacyjnym. Tak, by możliwe było sprawne i skuteczne zarządzanie jej bieżącą działalnością, jak i zasobami ludzkimi. Jestem przekonany, że zacząć należy od racjonalnego ukształtowania struktury samej rady i jej biura. Jasnego opisania tak zakresu kompetencji, jak i odpowiedzialności. Nie widzę powodu, dla którego spośród osób zasiadających w radzie wyłącznie członkowie prezydium mieliby przypisany stały, zindywidualizowany zakres obowiązków, wykraczający poza udział w samych posiedzeniach. Komisje powoływane powinny być dla realizacji rzeczywistych projektów i potrzeb. Także budżetowanie i planowanie wydatków powinno mieć charakter zadaniowy. Mówiąc krótko: więcej ładu korporacyjnego i transparentności, mniej chaosu i przypadkowości. Tylko sprawnie funkcjonująca struktura samorządowa jest w stanie działać proaktywnie, wyprzedzająco. Dysfunkcjonalna, jak dotychczas, będzie tracić czas na zajmowanie się samą sobą i z trudem kontrolować bieżące administrowanie. Warszawski samorząd adwokacki, aby być silnym przedstawicielem swojego środowiska, aby odgrywać istotną rolę w przestrzeni publicznej, musi przeprowadzić w pierwszej kolejności racjonalną i realną sanację wewnętrzną.