Nowela kodeksu postępowania karnego spowoduje znaczący wzrost wyroków oczyszczających z zarzutów. To niekorzystnie wpłynie na statystyki
Najważniejsze zmiany, jakie wprowadza nowelizacja kodeksu postępowania karnego od 1 lipca 2015 r. / Dziennik Gazeta Prawna
Czy wszystko zostanie złożone na karby nowej filozofii procesu? Czy też odwrotnie: wzrost wskaźnika uniewinnień będzie odbierany jako klęska prokuratury i stanie się powodem do szukania winy po stronie prokuratorów i wyciągania konsekwencji służbowych i dyscyplinarnych?
Jedno jest pewne: dziś prokuratura nie może się oderwać od myślenia w kategoriach wyników. Jeśli jakiś wskaźnik spada, natychmiast pojawia się nerwowa reakcja przełożonych. Przykład? Prokurator okręgowa w Krakowie wywołała burzę dyscyplinującym pismem, które było reakcją na gorsze wyniki statystyczne w 2014 r. Odnotowano bowiem: wzrost wskaźnika cofniętych apelacji, spadek skuteczności środków odwoławczych i dużą liczbę wyroków uniewinniających.

Mania statystyczna

W związku z powyższym szefowa okręgówki poleciła podległym prokuratorom rejonowym „zintensyfikowanie nadzoru wewnętrznego”. Bo jak pisze – od jego poziomu zależeć będzie efektywność działań prokuratora na odcinku sądowym.
I dodaje: „Informuję też, że Pan Prokurator apelacyjny w Krakowie zaniepokojony wynikami pracy na tym odcinku działań wyraził w pismach z dnia 2 i 18 grudnia ub. roku pogląd, że niepowodzenia oskarżenia wynikające z błędów prokuratora popełnionych w etapie postępowania przygotowawczego, jak też wadliwie dokonywana przez nich ocena wyroków winny być każdorazowo oceniane w kategoriach rażącego uchybienia w pracy i odpowiedzialności dyscyplinarnej”.
Nic nie działa bardziej na wyobraźnię prokuratorów jak sugestia o dyscyplinarkach. Dlatego oskarżyciele z rejonów byli zbulwersowani wymową pisma szefowej okręgówki. Odebrali je jako zawoalowany straszak. Odpowiedział na nie Związek Zawodowy Prokuratorów i Pracowników Prokuratury (ZZPPP). Wytknął, że o odpowiedzialności dyscyplinarnej prokuratora można mówić tylko wtedy, gdy chodzi o oczywistą i rażącą obrazę przepisów prawa. Natomiast pojęcie rażących uchybień w pracy nie ma treści normatywnej. Związek pyta też o kwestię kluczową: jak prokuratorzy mają odbierać takie pisma w kontekście wchodzącej w lipcu w życie nowelizacji kodeksu postępowania karnego (Dz.U. z 2013 r. poz. 1247). Podczas szkoleń prowadzący wskazują im bowiem na to, że trzeba się liczyć ze wzrostem liczby uniewinnień. Zachęcają też do kierowania aktów oskarżenia opartych na „niższym stopniu uprawdopodobnienia sprawstwa”, w oparciu o notatki policyjne i protokoły uproszczone. Tymczasem pismo szefowej prokuratury okręgowej zmierza w zupełnie innym kierunku.
– Ze stanowiska prokuratora apelacyjnego, na które powołuje się prokurator okręgowy, wynika sugestia, aby uniewinnienia były badane pod kątem deliktów dyscyplinarnych. Taka tendencja jest sprzeczna z linią orzeczniczą Sądu Najwyższego, który wyraźnie wskazywał, że gdyby uniewinnienie wiązało się z odpowiedzialnością dyscyplinarną, prokuratorzy baliby się oskarżać – uważa Jacek Skała, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury RP.
Przypomina, że skala uniewinnień jest stosunkowo niewielka (zob. infografika).
– Czy chcemy zatem, by w sądach zapadały same wyroki skazujące? W państwie prawa jest to niemożliwe. Deficyty dowodowe spraw powinny być weryfikowane w trybie sądowej kontroli instancyjnej, a nie w trybie postępowań dyscyplinarnych – wskazuje Skała.
Tłumaczy też, że gdyby każdy z prokuratorów miał okazję bronić swoich aktów oskarżenia w sądzie, z większą rezerwą formułowałby pomysły, aby wyroki uniewinniające rozpatrywać w kategoriach deliktów dyscyplinarnych.
– Podzielam troskę o jakość pracy wyrażaną przez prokuratorów apelacyjnego i okręgowego. Doświadczenie jednak uczy, że wzmacnianie roli instrumentów nadzorczych nie przynosi poprawy jakości pracy. Na jakość pracy może mieć jedynie wpływ efektywny nadzór instancyjny niezawisłego sądu – dodaje szef związkowców. Lepiej wpływają na to szkolenia i sprawiedliwy podział pracy między prokuratorów.

Nadinterpretacja pisma

Co na to prokuratura okręgowa w Krakowie? Tłumaczy, że intencją jej szefowej było zwrócenie uwagi na konieczność podniesienia poziomu pracy prokuratorów w kontekście dużej liczby wyroków uniewinniających zapadłych w ubiegłym roku, co nabiera istotnego znaczenia w warunkach mającej nastąpić zmiany procedury karnej. Z danych krakowskiej PO wynika, że liczba uniewinnień w 2014r. wyniosła 304, zaś skazań było 12 913 (uniewinnienia: w 2012 r. – 389, przy 15 469 skazań, w 2013 r. – 376 na 14 681 skazań).
– Przewodniczący związków zawodowych nadinterpretuje treść tego pisma, sugerując, iż każde uniewinnienie będzie skutkowało odpowiedzialnością służbową prokuratora – uważa Bogusława Marcinkowska, rzecznik prasowy PO w Krakowie.
Jak mówi, praca prokuratora oceniana jest głównie, a może nawet przede wszystkim przez pryzmat skuteczności oskarżenia.
– Od dawna już wyroki uniewinniające są poddawane badaniom pod kątem przyczyny takiego orzeczenia, możliwości jego uniknięcia, a także tego, czy było ono wynikiem zawinionych błędów i zaniedbań prokuratora w postępowaniu przygotowawczym lub sądowym – dodaje rzeczniczka.
Tłumaczy, że tylko w sytuacji ujawnienia rażących uchybień w pracy oskarżyciela, może być rozważana jego odpowiedzialność służbowa. Kiedy? Na przykład w razie zaniechania przeprowadzenia istotnych dowodów w sprawie (procesowego okazania, konfrontacji stron), niesprawdzenia linii obrony, braku weryfikacji treści opinii, przewlekłości postępowania skutkującej utratą dowodów, błędów prawnych w opracowaniu pism procesowych.

TRZY PYTANIA

Proces oceny pracy krakowskich prokuratorów jest wyważony

Artur Wrona, prokurator apelacyjny w Krakowie

Prokurator okręgowy w Krakowie dyscyplinuje rejony i zawraca się w swym piśmie o zintensyfikowanie nadzoru z powodu pogorszenia wyników (m.in. wzrostu uniewinnień). Ale to pan był spiritus movens tego polecenia. Bo zaniepokojony niepowodzeniami oskarżenia wskazywał pan w swych pismach do okręgu, aby błędy oceniane były każdorazowo w kategoriach „rażącego uchybienia w pracy i odpowiedzialności dyscyplinarnej prokuratora”.

Trzeba moje pisma odpowiednio rozumieć. Zwłaszcza ich intencje i kontekst. Ważne jest to, że dotyczyły nie wzrostu liczby uniewinnień, ale uniewinnień zapadających w sprawach, w których stosowano areszty tymczasowe. To najsurowszy środek zapobiegawczy. A jego stosowanie w razie uniewinnienia może się wiązać np. z odpowiedzialnością Skarbu Państwa. Proces oceny pracy prokuratorów w apelacji krakowskiej jest naprawdę wyważony. Wzrost liczby uniewinnień to nie powód, aby prokuratorzy musieli się obawiać dyscyplinarek. Takie sugestie to jakaś gruba przesada. Nikt nigdy nie miał z tego powodu postępowania dyscyplinarnego czy służbowego. Chyba że były to jakieś rażące błędy. Na przykład sprawa pozostawała bez biegu przez wiele miesięcy. Wówczas rzeczywiście było to badane w postępowaniu służbowym i dyscyplinarnym.

Prokuratorzy tłumaczą, że odpowiedzialność mogą ponosić tylko za „oczywistą i rażącą obrazę przepisów prawa”, a nie za „rażące uchybienia w pracy”, jak wskazuje pan w swoim piśmie...

Pisałem, że błędy popełnione przez prokuratorów referentów skutkujące niepowodzeniami przed sądem należałoby oceniać w kategoriach rażącego uchybienia w pracy w rozumieniu par. 98 ust. 2 pkt 4 poprzedniego regulaminu wewnętrznego prokuratury. Zgodnie z nim za rażące uchybienia w pracy prokuratora uważa się np. nieuzasadniony akt oskarżenia.

Ale zwrócił się pan z prośba do prokurator okręgowej o „każdorazowe badanie tego rodzaju przypadków również pod kątem odpowiedzialności dyscyplinarnej”. W lipcu wchodzi w życie nowela k.p.k., która spowoduje, że liczba uniewinnień podskoczy o 20–30 proc. Czy prokuratorzy będą za to odpowiadać dyscyplinarnie?

Oczywiście, że nie. Pisma dotyczyły obecnego stanu prawnego, a nie przyszłego. I nawet dziś niepowodzenie prokuratury przed sądem nie jest powodem pociągania do odpowiedzialności dyscyplinarnej. Uważam też, że przewidywany przez wielu wskaźnik uniewinnień na poziomie 20–30 proc. nie jest realny. Choć trzeba się liczyć z pewnym wzrostem.