Nowe przepisy dotyczące egzaminów na prawo jazdy obowiązują od ponad półtora roku, ale wciąż słychać echa zmian. Tym razem rzecznik praw obywatelskich domaga się wyjaśnień do ministra infrastruktury i rozwoju w sprawie braku przepisów przejściowych dotyczących opłat za egzamin.

Egzamin na prawo jazdy organizowany na nowych zasadach oznaczał też, że kandydaci na kierowców musieli głębiej sięgnąć do kieszeni. Cena egzaminu teoretycznego wzrosła z 22 do 30 zł. Za egzamin praktyczny na prawo jazdy najpopularniejszej kategorii B przed wejściem zmian w życie 19 stycznia 2013 r. trzeba było zapłacić 112 zł, a po tej dacie – 140 zł. Cena egzaminu na kategorię C wzrosła ze 160 zł do 200 zł.
Problem w tym, że osoby, które zapisywały się na egzamin w poprzednim stanie prawnym, w wielu przypadkach musiały wnosić opłaty według nowych stawek, jeśli datę egzaminu wyznaczono na termin po 19 stycznia 2013 r.
Jak przyznaje RPO, praktyka była różna w różnych wojewódzkich ośrodkach ruchu drogowego. Wszystko dlatego, że w rozporządzeniu z 16 stycznia 2013 r. w sprawie wysokości opłat za przeprowadzenie egzaminu państwowego oraz stawek wynagrodzenia związanych z uzyskaniem uprawnień przez egzaminatorów (Dz.U. z 2013 r. poz. 78 ze zm.) nie zamieszczono przepisów przejściowych. Prof. Irena Lipowicz zwraca uwagę, że jest to o tyle dziwne, bo gdy poprzednio taka sytuacja miała miejsce, w rozporządzeniu zawarto odpowiednie przepisy intertemporalne.
Kiedy w 2005 r. ówczesny minister infrastruktury zmieniał rozporządzenie w sprawie wysokości opłat i stawek wynagrodzenia za sprawdzenie kwalifikacji oraz za wydanie dokumentów w tych sprawach (Dz.U. z 2001 r. nr 14, poz. 147 ze zm.), par. 2 rozporządzenia stanowił, że nowych stawek nie stosuje się do osób, które przed dniem wejścia w życie nowelizacji zostały przyjęte na egzamin na prawo jazdy. Dlatego RPO domaga się teraz od resortu wyjaśnienia, dlaczego tym razem przepisów przejściowych zabrakło.
To nie pierwszy raz, kiedy rzecznik krytykuje nowe regulacje dotyczące egzaminów na prawo jazdy. Wcześniej zwracała uwagę na brak przepisów przejściowych, przez co kandydaci na kierowców, którzy przeszli szkolenie według starego modelu, byli zobligowani do zdawania egzaminu na nowych zasadach. To skutkowało nikłą zdawalnością (szczególnie części teoretycznej) podczas pierwszych miesięcy obowiązywania nowych przepisów.