Czy Sławomir Nowak i Andrzej Parafianowicz mogą liczyć na łagodniejsze traktowanie przez organy wymiaru sprawiedliwości, dlatego że ich rozmowa została nagrana w sposób nielegalny? Zdaniem ekspertów – nie. W Polsce można korzystać z „owoców zatrutego drzewa”.
Zegarki nieujęte w oświadczeniach to obecnie najmniejszy z problemów Sławomira Nowaka / Newspix / Damian Burzykowski
– Na razie w Polsce nie ma zakazu korzystania z owoców zatrutego drzewa – mówi prof. Piotr Kruszyński, karnista z Uniwersytetu Warszawskiego.
Oznacza to, że prokurator może przedstawić przed sądem dowód uzyskany nielegalnie, a sąd może na nim oprzeć swoje rozstrzygnięcie. – Orzecznictwo jest w tej kwestii bardzo ubogie. Na ogół sądy przyjmują za dowód informacje uzyskane w sposób nielegalny, o ile świadczą one o popełnieniu przestępstwa – wyjaśnia prof. Kruszyński.
Ostatnią głośną sprawą, w której sąd zastanawiał się nad kwestią owoców zatrutego drzewa, była sprawa Beaty Sawickiej.
Sąd Najwyższy, utrzymując wyrok uniewinniający byłą posłankę od zarzutów korupcyjnych, powołał się na orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka i wskazał, że dowody zostały zebrane nielegalnie. Nie było bowiem podstaw do tego, aby przypuszczać, że Sawicka miała zamiar popełnić przestępstwo – przypomina karnista.
Należy jednak pamiętać, że ta sprawa różni się w znaczący sposób od sytuacji, w jakiej znaleźli się Nowak i Parafianowicz.
– Przede wszystkim nic nie wskazuje na to, aby ktokolwiek prowokował tych panów do składania pewnych deklaracji. Oni czynili to z własnej woli, w swobodnej rozmowie. W przypadku Sawickiej natomiast mieliśmy wręcz do czynienia z kreowaniem przestępstwa – zaznacza Andrzej Michałowski, adwokat z Kancelarii Michałowski Stefański.
Dlatego też jego zdaniem sąd – o ile sprawa przed nim zawiśnie – nie będzie sobie zawracał głowy zastanawianiem się nad tym, czy nagranie było legalne czy nielegalne.
– Ono stało się już poniekąd własnością publiczną. To tak, jakby ktoś wrzucił na YouTube film, na którym widać, że popełniane jest przestępstwo, a śledczy zamiast wszcząć postępowanie w tej sprawie, zastanawiali się, kto i po co takie nagranie sporządził – zauważa mec. Michałowski.
Istotne znaczenie w tej sprawie może mieć również to, że nagranie zostało ujawnione przez dziennikarzy.
– Zadaniem dziennikarzy jest przecież informowanie opinii publicznej o działaniach władz, nawet wtedy, a właściwie przede wszystkim wtedy, kiedy te działania mogą okazać się niezgodne z prawem – zauważa mec. Michałowski.
Nie mamy więc tutaj do czynienia z taką sytuacją, jak w sprawie byłego senatora Krzysztofa Piesiewicza, któremu na podstawie nagrań, na których widać, że raczy się białym proszkiem, postawiono zarzut posiadania narkotyków.
– Nagrania te zostały sporządzone po to, aby szantażować Piesiewicza. I jako takie musiały zostać zdyskwalifikowane przez sąd – podkreśla Andrzej Michałowski.
Na marginesie należy dodać, że 1 lipca 2015 r. wchodzi w życie duża nowela kodeksu postępowania karnego, która wprowadzi wyraźny zakaz korzystania z owoców drzewa zatrutego.