W czwartek wchodzi w życie zasadnicza część nowelizacji kodeksu postępowania cywilnego. Zmiany przyniosą m.in. odrębną procedurę gospodarczą oraz przepisy, które mają położyć tamę obstrukcji (np. odrzucanie pozwów oczywiście bezzasadnych czy przeciwdziałanie piętrowym zażaleniom).
Choć zdania na temat nowelizacji są podzielone (pozytywnie ocenia ją wielu sędziów, pełnomocnicy mają dużo gorsze zdanie), wszyscy zgadzają się co do jednego – w porównaniu z obecnie obowiązującymi regulacjami postępowanie będzie bardziej sformalizowane.
Mimo to wizja reformy nie spowodowała, by klienci kancelarii prawnych naciskali na szybsze inicjowanie postępowań ani na odwlekanie tego momentu, by „załapać się” na prowadzenie sporu według nowych reguł.
– Przyrost liczby spraw był zauważalny przed 21 sierpnia br., czyli przed zmianą przepisów o kosztach sądowych, szczególnie dotyczących zawezwań do próby ugodowej – mówi dr Maciej Kiełbowski, adwokat w praktyce sporów administracyjnych oraz praktyce postępowań sądowych i arbitrażowych kancelarii Wardyński i Wspólnicy.
Wtedy to w ramach pierwszej części reformy wzrosły opłaty sądowe. Przykładowo stawki za zawezwanie do próby ugodowej podniesiono z 40 zł i 300 zł do ¼ opłaty od pozwu.
– Teraz nie zauważyłem wzrostu liczby spraw, które klienci koniecznie chcieliby wnieść przed wejściem w życie nowelizacji k.p.c., czyli przed powrotem postępowania gospodarczego. Nowe postępowanie gospodarcze z natury rzeczy obejmie sprawy wnoszone od 7 listopada br., z uwagi na art. 10 ustawy nowelizującej, wskazujący, że przepisów tych nie stosuje się do spraw w toku, które według nowych przepisów byłyby rozpoznawane w postępowaniu gospodarczym. Budzi ono może trochę obaw o to, jak przepisy te będą stosowane, ale rodzi też sporo oczekiwań, chociażby co do szybkości rozpoznania spraw – podkreśla mec. Kiełbowski.
Podobne obserwacje ma Patrick Radzimierski, partner w kancelarii Dentons. – Nie zaobserwowaliśmy jakiegoś większego wzmożenia. Być może też z tego względu, że odnotowujemy bardzo poważne spowolnienie w pracy sądów spowodowane brakami kadrowymi, kłopotami organizacyjnymi i, co tu dużo mówić, niesprzyjającą atmosferą polityczną – mówi mec. Radzimierski.
Dodaje, że sprawność i szybkość postępowania nigdy nie była fenomenalna, ale w ostatnim czasie jeszcze się pogorszyła.
Inna sprawa, że wzrost formalizmów może być szczególnym utrudnieniem dla stron niekorzystających na co dzień z profesjonalnych pełnomocników.
– Muszę z żalem przyznać, że dyskusja o nowych przepisach odbywa się głównie między prawnikami. Brak moim zdaniem właściwego komunikowania tych zmian społeczeństwu. Oczywiście na straży tego zadania nieodmiennie stoją dziennikarze, którzy zajmują się naszym systemem prawnym. Tego jest zbyt mało – wytyka Michał Paprocki, radca prawny z kancelarii Chmaj i Wspólnicy.
– Informowaliśmy naszych klientów o skutkach nowelizacji i możliwych scenariuszach. Nie zauważyłem, by któremuś z nich zależało, aby poczekać na nową procedurę gospodarczą czy przetestować na sobie inne rozwiązania typu umowa dowodowa – dodaje prawnik.
Jak zauważa mec. Radzimierski, choć rolą profesjonalnych pełnomocników jest minimalizowanie zagrożeń, to wszystkich rodzajów ryzyka związanych z reformą wyeliminować się nie da.
– Tego typu zmiany zawsze niosą ze sobą ładunek niepewności. Dopóki nie pojawią się autorytatywne wypowiedzi np. Sądu Najwyższego, jak rozumieć pewne instytucje, różne sądy mogą te same przepisy różnie interpretować. A pól do takich rozbieżnych interpretacji, np. kwestia powództwa oczywiście bezzasadnego, nie brakuje. Przez pewien czas będzie więc stan podwyższonego ryzyka – pointuje Patrick Radzimierski.