Na łamach DGP często krytykujemy rządzących. Czasem nawet ich pomysły wyśmiewamy. Ale trzeba być uczciwym i gdy władza zrobi coś dobrze – należy uczciwie pochwalić. I właśnie z taką sytuacją mamy do czynienia.
Resort sprawiedliwości, który obsadza stanowiska prezesowskie w sądach, zachował się doskonale – nieszablonowo, odważnie i z poszanowaniem dla osiągnięć poszczególnych sędziów. Tyle mówiono o upolitycznieniu sądów, tymczasem prawda jest taka, że po prostu wybiera się fachowców.
Za dowód dla tej tezy niech posłuży wybór na stanowiska prezesa Sądu Rejonowego w Działdowie pana Marcina Czapskiego. Czapski to sędzia doskonały. Z jego statystyk orzeczniczych wynika, że nie spóźnił się w swojej całej sędziowskiej karierze z ani jednym uzasadnieniem orzeczenia. Próżno też szukać jakiegokolwiek wydanego przez niego wyroku, który by został uchylony przez sąd wyższej instancji. Jako sędzia Czapski nikomu nie podpadł – nie sposób znaleźć na niego jakichkolwiek skarg czy to od kolegów po łańcuchu, czy od podsądnych.
Na prezesowskie stanowisko wybrano więc człowieka, który w świecie zdominowanym przez statystyki ma liczby doskonałe. Najlepszy dowód, że obsadzono po kluczu fachowości, a nie znajomości.
Złośliwi co prawda mówią, że te wybitne statystyki to zasługa tego, iż od powołania pana Czapskiego na stanowisko sędziego do dnia jego mianowania na stanowisko prezesa sądu minęły zaledwie trzy tygodnie. Ale nie ma co wsłuchiwać się w te głosy małostkowych zazdrośników. Statystyki są po stronie Czapskiego. Doświadczenie zawodowe zresztą również. Zanim bowiem został sędzią, wcześniej był aplikantem, asesorem i prokuratorem w jednej z prokuratur rejonowych. Wsławił się jako bezkompromisowy fachowiec, który brał udział w wydaniu wyroku dyscyplinarnego na zasłużoną prokurator. Udowodnił tym samym, że obce mu są korporacyjne układy. I nie ujdzie nikomu płazem tak drastyczne przewinienie dyscyplinarne jak pisanie artykułów popularnonaukowych do „Rzeczpospolitej”.
A teraz już całkiem na serio, choć powagę w tej sytuacji ciężko utrzymać: to, co robi Ministerstwo Sprawiedliwości z sądową karuzelą personalną, woła o pomstę do nieba. Jak można danego dnia rano mówić, że chodzi o profesjonalizację i przyspieszenie postępowań sądowych, by kilka godzin później mianować na prezesa sądu człowieka, który nigdy za sędziowskim stołem nie siedział? Jak można było do Sądu Najwyższego wpuścić prokuratorów, którzy – słowo daję! – nie wiedzą, w którym momencie publiczność powinna siedzieć, a w którym stać, a obecnych na sali, prokuratorskim zwyczajem, nowo powołani sędziowie chcą legitymować.
Polskie sądownictwo jest pełne nieprawidłowości. Piszemy o tym – i to całkiem poważnie – na łamach DGP od lat. Szkoda, że zdaniem rządzących kluczem w reformie jest to, by wymienić jednych sędziów na drugich. A gdy brakuje chętnych do objęcia posad, daje się łańcuchy ludziom bez żadnego doświadczenia. Tak można jedynie wymiar sprawiedliwości przejąć. Na pewno nie da się go w ten sposób uzdrowić.