Jest niedopuszczalne, by próba przeciwstawienia się przez sędziego obstrukcji procesowej narażała go na postępowanie karne.
STAN FAKTYCZNY
W toczącej się przed sądem rejonowym sprawie karnej przeciwko M.K. wyznaczane były liczne terminy, ale wiele rozpraw nie doszło do skutku z uwagi na składane przez oskarżonego i jego obrońców wnioski o odroczenie. 28 stycznia 2016 r. sędzia sprawozdawca w końcu nie uwzględnił kolejnego takiego wniosku, w uzasadnieniu zaś wskazał, że oskarżony przejawiał aktywność na różnych płaszczyznach, m.in. w innych postępowaniach sądowych i pozasądowych, oraz wyjeżdżał za granicę, co nie pozostawia wątpliwości co do tego, że swój stan zdrowia traktuje w sposób instrumentalny. Działania procesowe M.K. i obrońców stanowiły według sędziego wyraz obstrukcji procesowej ukierunkowanej na przewlekanie procesu. Sąd uznał, że prowadzenie rozprawy pod nieobecność oskarżonego nie jest w tej sytuacji naruszeniem jego prawa do obrony, skoro prawa tego pozbawia się sam w sposób przemyślany i celowy.
Pełnomocnik oskarżonego wystąpił z wnioskiem do sądu apelacyjnego (dyscyplinarnego) o zezwolenie na pociągnięcie sędziego do odpowiedzialności karnej. W jego ocenie doszło do zniesławienia jego klienta. Sąd apelacyjny odmówił wydania takiego zezwolenia. Pełnomocnik oskarżonego wniósł zażalenie.
UZASADNIENIE
Sąd Najwyższy utrzymał w mocy zaskarżoną uchwałę (sygn. akt SNO 25/16). Wyjaśnił, że dla udzielenia zezwolenia na ściganie sędziego niezbędne jest wykazanie, że jego zachowanie rodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa. Przy czym nie można mówić o jego zaistnieniu, jeżeli zachowanie sędziego mieści się w granicach swobody orzekania i jest zgodne z przepisami, znajdując oparcie w materiałach danej sprawy. W zażaleniu skarżący w ogóle nie odniósł się do uzasadnienia zaskarżonej uchwały, a jedynie zaprezentował własne stanowisko, że powinnością sądu było uwzględnienie wniosku o odroczenie rozprawy, a inna decyzja naruszała gwarancje procesowe oskarżonego i stanowiła przestępstwo z art. 212 par. 1 i 2 k.k. Tego rodzaju twierdzenie jest zdaniem SN absurdalne. Jego zaakceptowanie prowadziłoby do sytuacji, że w przypadku próby przeciwstawiania się przez sędziego obstrukcji procesowej i w konsekwencji przewlekłości postępowania sędzia referent narażałby się na postępowanie karne.
SN wskazał, że w toku postępowania M.K. osobiście albo za pośrednictwem obrońców składał liczne wnioski, co spowodowało konieczność odroczenia kilkunastu rozpraw i wyłączenia sprawy oskarżonego do odrębnego rozpoznania. Jednoczesne ustalenie, że M.K. w tym samym okresie uczestniczył w innych postępowaniach i wielokrotnie przekraczał granice kraju, uprawniało do negatywnej oceny kolejnego wniosku o odroczenie.
SN wytknął także obrońcy niestosowne sformułowania, jakich użył w zażaleniu i we wniosku o zezwolenie na pociągnięcie sędziego do odpowiedzialności. Chodziło o gołosłowne twierdzenia, że sprawa jest prowadzona przez sędziego „w sposób budzący wiele kontrowersji”, że zostało naruszone prawo oskarżonego do obrony. Prawnik pisał też o „osobistej frustracji sędziego”, „prywatnej krucjacie przeciwko wnioskodawcy i to prowadzonej za pomocą metod oczywiście nagannych, niedozwolonych lub jednoznacznie bezprawnych” i „sprzeniewierzeniu się przez sędziego obowiązkom wynikającym z roty ślubowania”. Takie słowa SN ocenił jako wysoce niestosowne i nielicujące z powagą zawodu zaufania publicznego, jakim jest zawód radcy prawnego.
SN przypomniał, że jako uzasadnienie istnienia immunitetu wskazuje się zapewnienie ochrony sędziów przed próbami zastraszenia. Udzielanie zezwolenia na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej sędziego w każdej sprawie, w której strony procesowe kierują zastrzeżenia co do sposobu procedowania czy też rodzaju podejmowanych czynności procesowych, stanowiłoby wypaczenie celu immunitetu sędziowskiego, jakim jest gwarancja niezawisłości. Ewentualne zastrzeżenia w tym zakresie mogą być natomiast podnoszone w środkach odwoławczych, a merytoryczna ocena ich zasadności lub bezzasadności będzie należała do sądu odwoławczego. SN na marginesie podniósł również, że sędzia zasiadający w składzie orzekającym nie działa we własnym imieniu, lecz mocą nadanej władzy sądzenia wydaje orzeczenia oraz wyroki w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej. Ma on nie tylko prawo, lecz również obowiązek dokonywać zasadnej, opartej na wystarczającej podstawie faktycznej, oceny działań i zaniechań, a także cech charakteru osób występujących w postępowaniach. Jeżeli zatem sędzia działa w granicach zakreślonych prawem i w swoich wypowiedziach oraz uzasadnieniach orzeczeń nie przekracza ogólnie przyjętych i akceptowanych we współczesnym społeczeństwie norm determinowanych rodzajem sprawy oraz celem danej czynności procesowej, a nadto potrzebą danej argumentacji, to tym samym – co do zasady – nie popełnia przestępstw zniesławienia lub znieważenia ani nie narusza dóbr osobistych tych osób.
KOMENTARZ
- dr Sebastian Ładoś sędzia, Stowarzyszenie Sędziów Polskich „Iustitia”
Czym jest prawo do obrony? Mówiąc ogólnie, jest to zespół uprawnień, które pozwalają oskarżonemu odpierać zarzut i prowadzić polemikę z tezami aktu oskarżenia. Prawo to winno być oskarżonemu zagwarantowane, a nie tylko deklarowane w ustawie. Właśnie ono decyduje bowiem o obliczu procesu karnego: czy jest to model demokratyczny czy oparty na władczych działaniach organów państwa bez oglądania się na prawa jednostek.
Praktyka sądowa wskazuje, że obok ograniczenia prawa do obrony występuje zjawisko jego nadużywania – jedno i drugie jest niedopuszczalne. Nadużycie to polega na wykorzystaniu uprawnień procesowych niezgodnie z ich istotą lub celem. Najczęściej są to zachowania nastawione na paraliż procesu i przedawnienie karalności czynu, co jest zresztą coraz mniej skuteczne z uwagi na wzrastającą sprawność postępowań i długie terminy przedawnienia. Nie ulega jednak wątpliwości, że sąd winien przeciwdziałać takim nadużyciom. Celem procesu jest bowiem nie tylko wykrycie prawdy materialnej i sprawiedliwa reakcja karna, lecz również rozstrzygnięcie sprawy w rozsądnym terminie (art. 2 par. 1 pkt 4 k.p.k.).
Szczegółowe przepisy k.p.k. dają sądowi podstawę do reakcji. Przykładem są przesłanki oddalenia wniosku dowodowego, zwłaszcza jeśli zmierza on w sposób oczywisty do przedłużenia postępowania (art. 170 par. 1 pkt 5). Jak słusznie zauważył prof. Piotr Kruszyński, rolą sądu jest przeciwdziałanie czynnościom obrońcy, który formalnie działa w granicach prawa, jednak w oczywisty sposób zmierza do przedłużania procesu („Rzeczpospolita” z 8 czerwca 2007, s. C3).
Konieczność przeciwdziałania tzw. obstrukcji procesowej jest formułowana w wielu orzeczeniach sądowych. Nie jest dopuszczalne np. powoływanie się na długotrwałość śledztwa bądź tymczasowego aresztowania, jeżeli podejrzany sam utrudnił przeprowadzenie określonych czynności z jego udziałem (postanowienie Sądu Apelacyjnego w Krakowie z 26 kwietnia 1995 r., sygn. akt II AKz 184/95).
Przeciwdziałanie obstrukcji procesowej w wielu przypadkach wymaga interwencji ustawodawcy. Najlepszym przykładem jest zmiana art. 378 k.p.k., który w pierwotnym brzmieniu pozwalał na wielokrotne przerywanie i odraczanie rozprawy z powodu rozbieżności zdań oskarżonego i obrońcy co do linii obrony. Trzeba jednak pamiętać, że nie wszystkie przypadki obstrukcji można ująć w hipotezy norm prawnych. Sytuacje procesowe są dynamiczne, niejednoznaczne, a zachowania uczestników procesu często nieprzewidywalne. Konieczne jest zatem pozostawienie sądowi marginesu swobody w ocenie konkretnych przypadków. Jak słusznie zauważył SN w komentowanym orzeczeniu, kontrola takiej decyzji procesowej winna być jednak dokonywana w ramach toczącego się postępowania. Próba jej podważenia przez zainicjowanie innego postępowania, i to przeciwko sędziemu, który brał udział w jej wydaniu, może być postrzegana jako forma nacisku, co wykracza poza gr anice prawa do obrony i budzi poważne wątpliwości pod względem etycznym.