W poniedziałek SN - jako sędziowski sąd dyscyplinarny II instancji - prawomocnie utrzymał dyscyplinarną karę upomnienia dla sędziego, który uchybił temu obowiązkowi. SN podkreślił, że chodzi o to, by sędziowie nie wykonywali dodatkowych zajęć w jednostkach, które mogą ich narazić, np. na utratę zaufania publicznego czy bezstronności.
Ustawa Prawo o ustroju sądów powszechnych stanowi, że sędziemu nie wolno podejmować m.in. "innego zajęcia ani sposobu zarobkowania, które przeszkadzałoby w pełnieniu obowiązków sędziego, mogło osłabiać zaufanie do jego bezstronności lub przynieść ujmę godności urzędu sędziego". O takim zamiarze sędzia zawiadamia prezesa właściwego sądu, który może wydać sprzeciw, jeżeli uzna, że będzie to przeszkadzało obowiązkom sędziego, osłabi zaufanie do jego bezstronności lub przyniesie ujmę godności urzędu. Od sprzeciwu dany sędzia może się odwołać do kolegium sądu.
W 2015 r. Sąd Apelacyjny w Krakowie ukarał sędziego Henryka W. najłagodniejszą karą dyscyplinarną za to, że - wbrew przepisom Usp - nie powiadomił prezesa Sądu Okręgowego o zamiarze podjęcia szkoleń dla zewnętrznych podmiotów. Chodziło w sumie o 10 szkoleń z okresu 2011-2014 dla Stowarzyszenia Ekspertów Rynku Nieruchomości, Krakowskiej Szkoły Biznesu Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie i Europejskiego Centrum Doskonalenia Kadr. SA uznał, że prezesa sądu należy każdorazowo powiadamiać o dodatkowych zajęciach.
W zażaleniu do SN obrona podnosiła, że sędzia jeszcze w latach 90. powiadomił ówczesnego prezesa o zamiarze szkoleń i nigdy nie spotkał się ze sprzeciwem. Obrona i sam W. wnieśli o uniewinnienie, argumentując że brak jest szkodliwości społecznej czynu, gdyż sędzia nie zaniedbywał obowiązków i nie naraził prowadzonych spraw na uszczerbek. Dodawano, że z Usp nie wynika, by musiał być wniosek do prezesa o każde szkolenie, nawet incydentalne.
Krajowa Rada Sądownictwa wniosła do SN wymierzenie sędziemu nagany - kolejnej z katalogu kar dyscyplinarnych. Sędziowski rzecznik dyscyplinarny wniósł o utrzymanie kary.
Trzyosobowy skład SN utrzymał karę wymierzoną przez SA, którą uznano za "wyważoną". "Sprawa w gruncie rzeczy jest niezwykle prosta. (...) Wystarczy zawiadomić prezesa, kto jest organizatorem szkoleń, jaka jest ich tematyka i częstotliwość" - mówiła w uzasadnieniu wyroku sędzia Dorota Rysińska. Zaznaczyła, że temu obowiązkowi obwiniony sędzia uchybił, gdyż w latach 90. ograniczył się do podania prezesowi faktu prowadzenia zajęć, dodając że nie koliduje to z jego obowiązkami - a nigdy nie podał ani kto je organizuje, ani jakie są ich wymiary. Nie odpowiedział zaś na wezwanie prezesa z 2011 r. do podania tych danych - podkreśliła sędzia.
"Celem przepisu Usp, który jest jasny i nie budzi wątpliwości, jest nienarażanie urzędu sędziego na podejrzenia braku obiektywizmu, ujmy godności lub zaniedbywania obowiązków" - mówiła sędzia Rysińska. Podkreśliła, że prezes sądu musi wiedzieć, gdzie sędzia chce prowadzić wykłady. "Jak prezes ma stwierdzać sprzeciw, skoro nie wie, w jakich jednostkach sędzia ma je prowadzić?" - pytała retorycznie. "Dobro wymiaru sprawiedliwości i dobro samych sędziów wymaga, by prezesi o tym wiedzieli" - powiedziała sędzia Rysińska.
Według SN przewinienie takie ma charakter formalny i że nie musi tu wystąpić żadna szkoda - wystarczy, by powstała taka możliwość.