Ministerstwo Sprawiedliwości zamierza przywrócić kwotowy próg kradzieży w miejsce granicy stanowiącej 25 proc. minimalnego wynagrodzenia. To dobra wiadomość dla handlowców.
/>
Na rokroczne podwyższanie progu narzekają handlowcy walczący ze sklepowymi kradzieżami. Złodzieje dokładnie wiedzą, ile mogą ukraść, by w razie wpadki odpowiadać jedynie za wykroczenie. Dlatego np. Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji (POHiD) wciąż zabiega o wprowadzenie zasady, zgodnie z którą każda kradzież z definicji byłaby przestępstwem. Na tak daleko idącą zmianę nie ma zgody w Ministerstwie Sprawiedliwości. Jednak okazuje się, że MS zamierza... zrezygnować z ruchomego progu kradzieży.
Ten obowiązuje od 9 listopada 2013 r., kiedy to stałą kwotę w wysokości 250 zł zastąpiono równowartością 1/4 najniższej pensji. W ten sposób ustawodawca nie musi co kilka lat nowelizować przepisów w miarę zmieniającej się sytuacji ekonomicznej. Kłopot w tym, że wraz z coroczną korektą wysokości płacy zmienia się kwalifikacja karna czynów.
I tak dziś kradzież o wartości np. 480 zł stanowi przestępstwo (25 proc. minimalnego wynagrodzenia odpowiada 462,5 zł), ale od 1 stycznia 2017 r. będzie już tylko wykroczeniem, bo 1/4 najniższej pensji wyniesie 500 zł.
Powrót do starych zasad
„Nie można nie zauważyć, że stosunkowo częsta zmiana progu kwotowego, dzielącego przestępstwo i wykroczenie przeciwko mieniu, zdecydowanie różnicuje sytuację sprawców czynów, w zależności od daty ich popełnienia i prowadzi do odmiennych prawnokarnych ocen ich zachowań, a następnie zróżnicowania wykonania kar i środków karnych, mimo popełnienia czynów w bliskim odstępie czasowym” – zauważa Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości, w piśmie skierowanym do POHiD. I dodaje, że wyeliminowaniu tych niekorzystnych zjawisk służyłaby rezygnacja z obecnego wyznaczania progu i wprowadzenie ściśle określonej kwoty różnicującej przestępstwo i wykroczenie przeciwko mieniu.
– Powrót do kwotowego wyznaczania granicy przepołowienia nastąpi razem z planowaną kompleksową nowelizacją kodeksu karnego – mówi nam minister Warchoł, który od lat jest zwolennikiem postępowania według zaproponowanej przez Kellinga i Colesa koncepcji „Broken windows”. To na niej opiera się zasada zero tolerancji dla sprawców nawet najdrobniejszych przestępstw. – Nic tak nie rozzuchwala, jak brak reakcji na drobne kradzieże. Uzależnienie wysokości progu od płacy minimalnej powoduje de facto, że co rok można kraść więcej i więcej, na czym cierpią nie tylko poszkodowani, ale i autorytet państwa. Przez zarysowanie ruchomej kwoty państwo krok po kroku wycofuje się ze swojej roli strażnika sprawiedliwości, praworządności i porządku – argumentuje Marcin Warchoł.
W skrajnych przypadkach, gdy postępowanie toczy się powoli, oskarżony w ogóle może uniknąć kary, bo na skutek kontrawencjonalizacji może dojść do umorzenia postępowania. Bowiem wykroczenia w przeciwieństwie do przestępstw przedawniają się już po dwóch latach od popełniania czynu.
Granica przepołowienia
Wszystko dlatego, że ustawodawca nie przesądził (tak jak to ma miejsce np. w k.s.h.), że próg przestępstwa kradzieży stanowi wartość 1/4 miesięcznego wynagrodzenia obwiązującego w chwili popełnienia czynu.
– Dlatego większość sędziów, w myśl zasady polegającej na tym, że stosuje się przepisy względniejsze dla sprawcy, dokonując kwalifikacji karnej czynu, bierze pod uwagę wysokość płacy minimalnej w dniu orzekania. Choć w sądach nie ma jednolitego stanowiska w tym zakresie – przyznaje Rafał Puchalski, sędzia przez wiele lat orzekający w sprawach karnych.
Na razie nie wiadomo, jak wysoka ma być nowa, stała granica przepołowienia. – Osobiście jestem zwolennikiem jak najniższej, nawet powrotu do 250 zł, ale jest to tylko moja opinia, a nie stanowisko resortu – zaznacza wiceminister Warchoł.
Zapowiedzi powrotu do stałego progu z zadowoleniem przyjmują handlowcy. – Jest to dobra wiadomość, ale nie rozwiązuje wszystkich problemów. Równolegle policja powinna dostać nowe narzędzia do walki ze sklepowymi złodziejami – mówi Karol Stec, dyrektor biura prawnego POHiD. Chodzi o ogólnopolski rejestr wykroczeń, do którego trafiałyby informacje o wszystkich popełnionych drobnych kradzieżach.
– Jeśli policja nie będzie wiedzieć, ile takich czynów obwiniony ma na koncie, wówczas zastosowanie przepisów o recydywie z kodeksu wykroczeń czy sumowanie wykroczeń i zastosowanie przepisów kodeksu karnego dotyczących przestępstwa ciągłego pozostaną ułudą – tłumaczy Stec.
Statystyki za wykroczeniem
Inna sprawa, że gdy poprzedni rząd w 2013 r. decydował o podniesieniu progu kradzieży z 250 zł do 400 zł (płaca minimalna wówczas wynosiła 1600 zł), wiceminister Michał Królikowski argumentował, że większe zagrożenie dla sprawców drobnych kradzieży kwalifikowanych jako przestępstwo było tylko formalne. Statystyki wyraźnie pokazywały, że realna groźba sankcji karnej w przypadku kradzieży jest wyższa, gdy jest ona traktowana jako wykroczenie, a nie jako przestępstwo. Popełniając wykroczenie, nie można liczyć, tak jak w przypadku przestępstw mniejszej wagi, na umorzenie postępowania ze względu na znikomą szkodliwość społeczną. W dodatku ponad 80 proc. sprawców kradzieży powyżej progu przestępstwa, ale poniżej 1000 zł dostaje zwykle kary w zawieszeniu.
Zrozumieć inflację
Jednak jak przypomina dr Mikołaj Małecki, karnista z Uniwersytetu Jagiellońskiego, powrót do reguł obowiązujących przez lata oznacza też nawrót starych problemów.
– Wyznaczenie stałego progu powoduje, że z biegiem czasu następuje niekontrolowana przez ustawodawcę zmiana realnej wartości progu na skutek inflacji. W efekcie kradzież rzeczy o coraz mniejszej realnej wartości staje się przestępstwem. Gdy granica przepołowienia rośnie adekwatnie do wynagrodzenia, to następuje niejako automatyczna jej aktualizacja – tłumaczy dr Małecki. Dodając, że po to ustawodawca wprowadził płynny przelicznik, żeby odzwierciedlić społeczną szkodliwość danego czynu względem aktualnej sytuacji ekonomicznej.
– Dzięki temu kradzież powinna być kwalifikowana jako wykroczenie lub przestępstwo zawsze tak samo: według realnej wartości skradzionego mienia. Jednak żeby reakcja prawnokarna była adekwatna, zawsze trzeba brać pod uwagę wysokość płacy minimalnej obowiązującej w czasie popełnienia czynu, a nie orzekania – wskazuje Paweł Dudek z UJ, który jest zdania, że zamiast zmieniać sposób wyznaczania progu, trzeba raczej zrozumieć zjawisko inflacji.