Czy oskarżycielom zdegradowanym przez nowe kierownictwo prokuratury będziemy płacić wielkie odszkodowania z budżetu państwa? Jest takie ryzyko. DGP udało się nieoficjalnie potwierdzić, że już co najmniej kilku prokuratorów złożyło skargi do Strasburga w tej sprawie. Kolejni zrobią to w najbliższym czasie. Dziś i jutro mijają bowiem pierwsze terminy na wniesienie skarg przez część oskarżycieli, którzy zostali przeniesieni z likwidowanej Prokuratury Generalnej do prokuratur niższego szczebla.

W sumie zainteresowanych dochodzeniem sprawiedliwości przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka może być nawet kilkudziesięciu ze 114 śledczych przeniesionych do jednostek niższego rzędu.

- Decyzje prokuratora generalnego były doręczane w różnych terminach, ale faktycznie niektórym osobom dziś i jutro mija 6 miesięczny termin na wniesienie skargi do ETPC. Następnym upływa w ciągu kolejnego tygodnia – potwierdza nasz informator.

Jeszcze zanim nastała „dobra zmiana”, czyli 3 marca 2016 r. w PG było zatrudnionych 59 prokuratorów Prokuratury Generalnej. Na stanowisko prokuratora Prokuratury Krajowej tylko 37 z nich. Większość niepowołanych trafiła na niższe szczeble - 5 osób do prokuratury regionalnej, 8 do prokuratur okręgowych i 6 osób do rejonów. Wśród zdegradowanych znalazły się głośne nazwiska: Marek Jamrogowicz i Marzena Kowalska (zastępcy Andrzeja Seremeta), Marek Staszak (ostatni przewodniczący Krajowej Rady Prokuratury), czy kandydaci na PG (Krzysztof Karsznicki, czy Laura Łozowicka).

Pretekstem do przeniesień stała się zmiana struktury prokuratur – zastąpienie Prokuratury Generalnej Prokuraturą Krajową, czy prokuratur apelacyjnych prokuraturami regionalnymi. Decyzje o przeniesieniu na niższe stanowiska podpisał Zbigniew Ziobro, prokurator generalny. Nie zawierają one żadnego uzasadnienia. Zdaniem oskarżycieli takie decyzje kadrowe są gorsze niż degradacja (czyli druga co do uciążliwości kara dyscyplinarna), bo odbywają się bez potwierdzenia jakiejkolwiek winy degradowanego, i bez udziału sądownictwa dyscyplinarnego.

Dlaczego prokuratorzy decydują się dochodzić sprawiedliwości w Strasburgu, a nie przed sądami krajowymi?

- Nowe, obowiązujące od 4 marca regulacje nie przyznają zdegradowanym prawa do sądu. Nie przewidują żadnej ścieżki odwoławczej. Jak przyznał w odpowiedzi na interpelację wiceminister sprawiedliwości, przepisy wprowadzające nową ustawę Prawo o prokuraturze nie przewidywały też żadnych kryteriów przeniesień. Były to więc zupełnie swobodne, arbitralne decyzje. Nie znamy ich merytorycznych podstaw, ani innych okoliczności, które uzasadniałyby takie rozstrzygnięcia – tłumaczy jeden z prokuratorów, który wniósł skargę.

Degradowani zachowali dotychczasowe tytuły, ale nie mogą się nim posługiwać przy dokonywaniu czynności służbowych. Zatrzymali też dotychczasowe wynagrodzenie, ale zostali pozbawieni prawa do wyższych stawek awansowych.

Oskarżyciele zarzucają w skargach, że decyzje kadrowe Zbigniewa Ziobro naruszyły prawo do sądu oraz prawo do poszanowania życia prywatnego. - Sprawy, które inicjujemy mają charakter precedensowy. Inspiracją do ich wniesienia były orzeczenia strasburskiego Trybunału w sprawach węgierskich – tłumaczy oskarżyciel.

Prokuratorów wspiera w tej inicjatywie nowo powstające Stowarzyszenie Lex Super Omnia (prawo ponad wszystkim).

Sprawą zdegradowanych prokuratorów zajął się też rzecznik praw obywatelskich. W maju dr Adam Bodnar sformułował wniosek do Trybunału Konstytucyjnego, w którym zarzuca, że przepisy pozwalające przenosić prokuratorów na niższe szczeble są niekonstytucyjne. Uderzają w prawo do sądu oraz zasadę zaufania obywateli do państwa. Część prokuratorów sugeruje, że wniosek to gest motywowany politycznIe, a rzecznik kolejny raz próbuje zablokować reformy rządu oraz posłów PiS. Tym razem chce uniemożliwić reorganizację skostniałej struktury prokuratury.

Zdaniem RPO reorganizacja prokuratury stała się podstawą do całkowicie arbitralnej weryfikacji kadr prokuratorskich. Arbitralnej, bo ustawa nie zawiera kryteriów jej przeprowadzenia. Nie przewiduje też możliwości odwołania, czy kontroli sądowej. Ustawodawca pozostawił politykowi - ministrowi sprawiedliwości i prokuratorowi generalnemu – całkowitą swobodę w przeprowadzaniu procesu - ocenia RPO.

– Mam za sobą ponad 20 lat nienagannej służby. Nigdy nie miałem postępowania dyscyplinarnego. Byłem za to wielokrotnie nagradzany. I nagle na mocy nowych przepisów ktoś przekreśla cały mój dorobek zawodowy. Mam pracować w rejonie, czyli jakby mnie cofnięto o ponad 20 lat – mówił DGP jeden ze zdegradowanych prokuratorów.

Ewa Ivanova