Prokuratorzy zdegradowani przez Zbigniewa Ziobrę mogą się odwołać do sądu pracy – orzekł Sąd Najwyższy. Tym samym dał rządowi amunicję w sporze, który w Strasburgu zainicjowali odsunięci na boczny tor oskarżyciele.
Odwołanie do SN złożyła prokurator M. W.-Ś. przeniesiona pół roku temu z likwidowanej Prokuratury Generalnej do jednostki rejonowej Warszawa-Ochota. Dołączyła wtedy do grona kilkunastu oskarżycieli z PG, których Ziobro skierował do pracy na pierwszej linii. W.-Ś. została zresztą zesłana do rejonu także za pierwszych rządów PiS. Jako rzeczniczka PK w czasie, gdy u władzy był SLD, naraziła się Ziobrze, ostro krytykując jego aktywność poselską.
W skardze do SN przekonywała, że obowiązujące od 4 marca 2016 r. prawo o prokuraturze (Dz.U. z 2016 r. poz. 178) nie przewiduje odwołania od decyzji prokuratora generalnego w sprawie przeniesienia na inne stanowisko służbowe, a zatem narusza jej prawo do sądu. Podparła się przy tym analogią do sędziów, którzy zgodnie z ustawą o ustroju sądów powszechnych mogą zaskarżyć do SN decyzję ministra sprawiedliwości o skierowaniu do pracy w innej jednostce (art. 75 par. 4).
Sąd odrzucił jednak skargę, podkreślając, że prokuratorzy, w przeciwieństwie do sędziów, nie sprawują wymiaru sprawiedliwości, a przez to nie cieszą się taką samą ochroną uprawnień wynikających ze stosunku służbowego. Powołując się na własne orzecznictwo, SN uznał, że stosunek pracy śledczego powstaje wskutek mianowania, a więc prokuratorzy są pracownikami w rozumieniu kodeksu pracy. Dlatego w sprawach o przeniesienie na inne stanowisko służbowe powinni odwołać się do sądu pracy, jak wskazuje art. 101 ust. 1 prawa o prokuraturze.
Orzeczenie to może oznaczać, że zdegradowani prokuratorzy, którzy zaskarżyli decyzje Ziobry do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, zostaną stamtąd odesłani z kwitkiem. Podstawowym warunkiem dopuszczalności skargi do ETPC jest bowiem wyczerpanie krajowych środków odwoławczych. A doświadczeni śledczy, skierowani do rejonów w ramach „dobrej zmiany”, do sądu pracy nie poszli.
– Podnosząc taki argument, rząd będzie musiał udowodnić przed trybunałem w Strasburgu, że istnieje polskie orzecznictwo, które pokazuje, że postępowanie przed sądami pracy w podobnych sprawach jest zarówno dopuszczalne, jak i skuteczne – zauważa prof. Ireneusz Kamiński z PAN, który wielokrotnie reprezentował skarżących przed ETPC. – Skoro Sąd Najwyższy w swoim postanowieniu się na nie powołał, to zapewne zarzut niewyczerpania ścieżek krajowych będzie można wysunąć – dodaje, zastrzegając, że trybunał strasburski wydawał już rozstrzygnięcia w sporach związanych z zatrudnieniem funkcjonariuszy publicznych.
Niektórzy prokuratorzy są przekonani, że sprawa jest na tyle oczywista, że do żadnego postępowania w Strasburgu nie dojdzie. – W mojej ocenie skarżący nie mają szans na powodzenie. Wszystkie roszczenia ze stosunku pracy prokuratorów są rozpatrywane na gruncie prawa pracy. Rezygnując z tej drogi, autorzy skargi nie spełnili warunków formalnych – twierdzi Małgorzata Bednarek, prezes prokuratorskiego stowarzyszenia Ad Vocem.
– Powstaje pytanie, czy zainteresowani prokuratorzy znali to orzeczenie SN. Jeśli tak, to skargę do Strasburga można traktować jako pewną pozamerytoryczną demonstrację – dodaje Jacek Skała, szef Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury RP.
Podobne, krytyczne zdanie mają zresztą o wniosku w sprawie reformy prokuratury, który skierował do Trybunału Konstytucyjnego rzecznik praw obywatelskich. RPO uznał bowiem, że śledczy negatywnie zweryfikowani przez nową władzę nie mają szans wyjaśnić takich decyzji ani uruchomić postępowania sądowego. – Skoro według SN taki tryb istnieje, to wniosek RPO jest, najdelikatniej rzecz ujmując, przedwczesny lub motywowany innymi względami – podkreśla Tomasz Salwa z prokuratorskiego związku.
Bez względu na orzeczenie SN zdegradowani śledczy uważają, że droga sądowa w Polsce jest dla nich zamknięta. – Naszym zdaniem nie ma normy prawnej odnoszącej się do sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. Nie mamy też pewności, czy sąd pracy byłby tutaj właściwy – twierdzi jeden z nich. – Nawet gdybyśmy się do niego odwołali, w międzyczasie minąłby sześciomiesięczny termin na wniesienie skargi do ETPC. A tak, jeśli Strasburg zwróci nam sprawę, nie zamkniemy sobie automatycznie drogi do ponownego wystąpienia ze skargą – dodaje.