Coraz częściej słyszymy o walce z prewencyjnym zatrzymywaniem kierowców do kontroli trzeźwości czy nie przyjmowaniu mandatu od policjantów „legitymujących” się stary modelem radaru Iskra-1. Jednak jest coś, czego podważyć nie można – to słowo policjanta.
Sąd nie dał wiary kierowcy, który twierdził, że nie rozmawiał przez telefon podczas jazdy i wymierzył mu karę grzywny w wysokości 300 złotych (o 100 zł więcej od mandatu). Taki wyrok wydał Sąd Rejonowy dla Warszawy – Śródmieścia w Warszawie XI Wydział Karny w dniu 22 marca 2016 roku.
Na podstawie całokształtu okoliczności ujawnionych w toku rozprawy Sąd ustalił następujący stan faktyczny:
W dniu 13 marca 2015 r. kierowca poruszał się samochodem osobowym i korzystał wówczas z telefonu komórkowego trzymając go w lewej dłoni przy lewym uchu. Zachowanie kierowcy zostało zauważone przez przebywających w patrolu zmotoryzowanym funkcjonariuszy Policji którzy zatrzymali go do kontroli drogowej, poinformowali o popełnionym wykroczeniu oraz nałożyli grzywnę w drodze mandatu karnego kredytowanego w wysokości 200 złotych, informując o prawie do odmowy przyjęcia mandatu. Kierowca z tego prawa skorzystał, w związku z czym sprawę skierowano do tutejszego sądu celem rozpoznania.
Kierowca się nie zgadza
Obwiniony nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu. Odnosząc się do przebiegu zdarzenia obwiniony wskazywał, iż prowadził pojazd prawą ręką, zaś lewą opierał na drzwiach, przytrzymując głowę, przykładając dłoń w okolicach lewego ucha. Obwiniony dodał, iż sam ocenia swoje umiejętności w zakresie prowadzenia pojazdów na niewielkie, jest kierowcą od niedawna i wobec tego nie czułby się pewnie prowadząc samochód i jednocześnie rozmawiając przez telefon. Przyznał, iż tuż przed zdarzeniem poprosił matkę, aby wysłała SMS do jego dziewczyny, gdyż sam nie chciał tego robić, prowadząc samochód. Wskazał nadto, iż w czasie jazdy używa urządzeń umożliwiających korzystanie z telefonu bez trzymania go w ręku (zestaw głośnomówiący połączony z telefonem za pomocą łączności bluetooth). Wyjaśniał dalej, iż w jego ocenie interweniujący funkcjonariusz Policji usilnie chciał nałożyć na niego mandat lub spowodować skierowanie sprawy do Sądu Rejonowego.
Prawo drogowe: Policja zwleka z kupnem rzetelniejszych radarów
Jak wynika z jego dalszej relacji, już po zatrzymaniu go przez Policję telefonował do matki, a następnie do ojca, gdyż był zdenerwowany i nie wiedział jak w tej sytuacji ma postępować – jako dowód na wykonanie tych połączeń i jednocześnie dowód braku wykonywania innych połączeń w czasie zdarzenia załączył do sprzeciwu od wyroku nakazowego rozszerzony rachunek szczegółowy dla swojego numeru telefonu z wykazem połączeń wychodzących
Obwiniony odpowiadając na pytania oskarżyciela zaprzeczał, jakoby trzymał w ręku telefon podczas jazdy. W ocenie obwinionego natężenie ruchu w czasie zdarzenia było znikome. Kierowca wskazał, iż jego telefon jest biało-złoty i sądził, że widoczne byłoby, gdyby faktycznie z niego korzystał z uwagi na kształt i rozmiary telefonu. Dodał, że od początku nie zgadzał się z oceną policjanta i konsekwentnie odmawiał przyjęcia mandatu. Obwiniony wskazywał, iż jego zachowanie za kierownicą mógł obserwować tylko policjant siedzący na fotelu pasażera, używający tarczy do zatrzymywania pojazdów, gdyż radiowóz ustawił się po jego lewej stronie pod pewnym kątem i kierowca radiowozu na pewno nie mógł widzieć, co on sam robił. Twierdził, iż jest w stu procentach pewien, że nie popełnił zarzucanego mu czynu i kiedy odmawiał przyjęcia mandatu nie było jego intencją unikanie odpowiedzialności.
Sąd nie wierzy
Sąd uznał wyjaśnienia obwinionego za wiarygodne jedynie co do tego, że nie kwestionuje on swojej obecności na miejscu zdarzenia we wskazanym w zarzucie czasie. W części wyjaśnień najistotniejszej z punktu widzenia odpowiedzialności obwinionego za zarzucane wykroczenie Sąd nie dał wiary, gdyż są one sprzeczne z pozostałymi przeprowadzonymi na rozprawie dowodami, a także nie znajdują potwierdzenia w doświadczeniu życiowym Sądu i zasadach logiki. W ocenie Sądu obwiniony jako kierowca z niewielkim stażem i niedoświadczony nie powinien pozwolić sobie na kierowanie samochodu jedną ręką (tak jak w wypadku korzystania z telefonu komórkowego) i w związku z tym nie jest wiarygodne, aby swobodnie prowadził auto po odłożeniu jednej ręki na drzwi i oparciu na niej głowy.
Sąd zważył nadto, iż znajdujący się w odległości najwyżej dwóch metrów obserwator nie jest w stanie pomylić podpierania przez kierowcę ręką głowy od trzymania telefonu, charakterystycznego dla prowadzenia rozmowy, tym bardziej, że jak zostało to zademonstrowane na rozprawie, telefon trzymany przy uchu przez obwinionego jest doskonale widoczny. Należy także zaznaczyć, iż nieprawdopodobnym w ocenie Sądu jest, że funkcjonariusze Policji przyznający, iż korzystanie z telefonu komórkowego podczas jazdy jest jednym z najczęściej odnotowywanych przez nich wykroczeń, usilnie szukaliby kierowcy, aby przypisać mu odpowiedzialność za niepopełnione wykroczenie i tym samym narazić się na poważne konsekwencje w sferze służbowej i prawnokarnej.
Zaznaczenia nadto wymaga, iż ujawniony na rozprawie rachunek szczegółowy wraz ze spisem połączeń wychodzących dla numeru telefonu obwinionego wykonanych w dn. 13 marca 2015 r. nie przesądza jeszcze o tym, że obwiniony nie korzystał z telefonu w momencie zatrzymania go przez policjantów.
Przedmiotowy rejestr nie zawiera bowiem połączeń przychodzących, w związku z czym na jego podstawie można jedynie zweryfikować, kiedy na pewno z telefonu dzwoniono (dowód pozytywny), nie zaś, kiedy na pewno telefon nie łączył się z innym urządzeniem (dowód negatywny). Z powyższych względów Sąd uznał wyjaśnienia obwinionego za niewiarygodne w zakresie jego nieprzyznania się do winy i argumentacji co do swojego stanowiska.
Alkohol i grupowanie się małoletnich, czyli co niepokoi Polaków
Sąd nie znalazł podstaw do kwestionowania zeznań świadków – dwójki zatrzymujących kierowcę policjantów. Obaj świadkowie są osobami obcymi dla obwinionego, niemającymi interesu w określonym wyniku postępowania w sprawie o wykroczenie. Co więcej, świadkowie zawodowo zajmują się wykrywaniem wykroczeń w ruchu drogowym, wiedzą na co zwracać uwagę w trakcie interwencji, w związku z czym nie sposób uznać, iż zachodziły jakiekolwiek zakłócenia na etapie czynienia przez nich spostrzeżeń, zapamiętywania czy formowania się treści zeznań. Jedne z policjantów dodatkowo potwierdził na rozprawie treść zeznań złożonych w toku czynności wyjaśniających. Jak potwierdził zaś na rozprawie drugi funkcjonariusz, jest funkcjonariuszem z wieloletnim stażem i gdyby nie był pewny zaobserwowanego wykroczenia nie przeprowadzałby czynności i nie wyciągał z nich konsekwencji prawnych, z ukaraniem mandatem i skierowaniem wniosku o ukaranie włącznie. Wobec takiej charakterystyki zeznań obu funkcjonariuszy Policji, Sąd nie wątpił w wartość dowodową przedmiotowych relacji.
Nawiązując do zarzutu obwinionego odnośnie braku udokumentowania popełnienia wykroczenia poprzez sporządzenie nagrania bądź fotografii Sąd wskazuje, iż taka dokumentacja nie jest konieczna, a to z uwagi na zasadę swobodnej oceny dowodów. Zgodnie z tą zasadą Sąd ocenia ujawnione na rozprawie dowody zgodnie ze swoim uznaniem i doświadczeniem życiowym, mając na uwadze jedynie legalność ich przeprowadzenia i dopuszczalność w postępowaniu, zaś w razie stwierdzenia, że dowód jest niewystarczający do ustalenia danej okoliczności może postanowić o dopuszczeniu kolejnych dowodów na tę okoliczność.
Przeciwieństwem tej zasady jest legalna teoria dowodowa, zgodnie z którą aby wykazać daną okoliczność należy przeprowadzić przewidziany przez przepisy prawa dowód. Teoria ta jednak jest zasadniczo na gruncie prawa polskiego historyczna i nie obowiązuje w polskim procesie karnym, a także w postępowaniu w sprawach o wykroczenia. W niniejszej sprawie Sąd uznał, iż dowody w postaci zeznań świadków są wystarczające do przypisania obwinionemu odpowiedzialności w zakresie zarzucanego mu czynu, zaś w braku nakazu prawnego przeprowadzenia konkretnego dowodu takiego dowodu Sąd nie przeprowadzał.