Przepisy karne to mało skuteczne narzędzie do walki z dopingiem w sporcie. Mówią o tym eksperci, ale i pokazują statystyki.

W sobotę oficjalnie ruszyło wielkie sportowe święto - XXXI Letnie Igrzyska Olimpijskie. A już kilkanaście godzin później polscy kibice mogli celebrować pierwszy medal (brąz Rafała Majki w kolarstwie szosowym) i pomstować na słabo spisującą się Agnieszkę Radwańską (ostatecznie odpadła w pierwszej rundzie singla). Chciałoby się powiedzieć: nareszcie! Bo ile można emocjonować się niedociągnięciami organizacyjnymi – brudnymi pokojami, zapchanymi sedesami, czy brakiem szyb w oknach w wiosce olimpijskiej. To wszystko zeszło teraz na dalszy plan. Od jednego nie sposób jednak uciec – to problem dopingu. Przed IO prawdziwą burzę wywołał raport Światowej Agencji Antydopingowej WADA, z którego wynika, że w Rosji - w latach 2012–2015 - dochodziło do manipulowania wynikami badań sportowców i podmieniania ich próbek, a wszystko przy aktywnym udziale Ministerstwa Sportu, federalnych służb bezpieczeństwa, ośrodka przygotowań drużyny olimpijskiej oraz laboratoriów w Moskwie i w Soczi.

Problem niedozwolonego wspomagania w sporcie nie dotyczy jednak tylko Rosji. – Wiele państw Afryki i Azji wspiera systemu stosowania dopingu lub po prostu przymyka na takie procedery oko – mówił Michał Rynkowski, dyrektor Biura Komisji ds. Zwalczania Dopingu w Sporcie podczas konferencji pt. „Doping w sporcie w przededniu XXXI Letnich Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro”, która została zorganizowana w ubiegłą sobotę przez stołeczną ORA. Co ma wspólnego adwokatura ze sportem? Otwierający wydarzenie adw. Andrzej Orliński, wicedziekan izby warszawskiej podkreślał, że sportowców i adwokatów łączy przede wszystkim etyka i porównał zawodnika przyjmującego doping do mecenasa nierzetelnie prowadzącego sprawę.

Skala naruszeń dyscyplinarnych w obydwu przypadkach jest jednak nieporównywalna. W 2014 roku, na ponad 3 tys. przebadanych próbek Komisja ds. Zwalczania Dopingu w Sporcie stwierdziła 34 naruszenia przepisów antydopingowych, z kolei w 2015 wykryto 39 uchybień. Jednak najwięcej nieprawidłowości odnotowano w 2012 roku, gdzie stwierdzono 63 naruszenia na niespełna 3 tys. weryfikowanych próbek. – Blisko 50 proc. tych uchybień było związanych ze stosowaniem odżywek i suplementów diety. W większości zawodnicy nie byli jednak świadomi, że w tych produktach znajdują się substancje zabronione – tłumaczył Michał Rynkowski. Zaznaczył, że w takiej sytuacji sportowcy mogliby wystąpić z roszczeniem odszkodowawczym przeciwko producentowi takiego produktu. Nie kojarzy jednak, aby któryś z zawodników z takiej możliwości skorzystał.

A w jakich dyscyplinach niedozwolone wspomaganie występuje najczęściej? - W 2015 roku najwięcej przypadków odnotowano kolejno w kulturystyce, rugby i podnoszeniu ciężarów – podał Rynkowski.

Powyższe statystyki, to jednak tylko wierzchołek góry lodowej. - Średnia wykrywalność w odniesieniu do liczby przeprowadzonych badań wynosi 1,25 proc. Na pewno nie łapiemy wszystkich. Prognozuje się, że proceder stosowania niedozwolonych substancji może dotyczyć ok. 8-10 proc. zawodników – wyjaśnił ekspert. I jak sam przyznał, całkowite wyeliminowanie dopingu nie jest możliwe. Cały czas podejmowane są jednak działania mające na celu ograniczenie nieczystej rywalizacji. W wymiarze prawnym funkcjonuje np. art. 50 ustawy o sporcie, który penalizuje podawanie substancji niedozwolonych zawodnikom. Czy jednak przepisy karne to skuteczna metoda w walce z dopingiem? Wydaje się, że niekoniecznie. Na podstawie powyższego artykułu wszczęto bowiem tylko jedno postępowanie (sprawa Dawida Nowaka, piłkarza Cracovii), które ostatecznie i tak zostało umorzone. A przecież przepis obowiązuje od listopada 2010 r. Co ciekawe, w tym roku Niemcy wprowadziły z kolei regulacje, zgodnie z którymi postępowanie przeciwko dopingowiczom toczy się w oparciu o przepisy procedury karnej. Podobne rozwiązania funkcjonują zresztą nie tylko u naszych zachodnich sąsiadów. – Od wielu lat takie regulacje obowiązują we Włoszech czy na Cyprze. Zazwyczaj jednak tego typu sprawy karne kończą się umorzeniem, ewentualnie grzywną, a jeszcze rzadziej karą zawieszenia – podkreślał Rynkowski. Zwracał jednocześnie uwagę, że często ci sami zawodnicy, którzy zostali uniewinnieni w postępowaniu karnym są skazywani w postępowaniu dyscyplinarnym na 4 lub 2 lata wykluczenia ze sportu. To chyba jasny sygnał, że nie tędy droga.

Pozytywnie wygląda natomiast aktywność polskiego ustawodawcy w tym zakresie. Już 11 sierpnia 2016 roku wejdzie bowiem w życie nowelizacja ustawy o sporcie, która ma na celu uporządkowanie i uregulowanie krajowych rozwiązań w zakresie stanowienia i realizacji reguł dyscyplinarnych dotyczących dopingu w sporcie w sposób zgodny z zasadami Światowego Kodeksu Antydopingowego. Od tego czasu, wszystkie postępowania dotyczące stosowania niedozwolonych substancji przez sportowców będą realizowane przez panel dyscyplinarny przy Komisji ds. Zwalczania Dopingu w Sporcie. - Pietą achillesową rozwiązania, w którym polskie związki były odpowiedzialne za rozstrzyganie spraw dyscyplinarnych było to, że często stawały się one sędziami we własnych sprawach. Zdarzało się, że o danym zawodniku decydowały osoby, które znały go bezpośrednio, co konsekwencji rzutowało na nieadekwatny wymiar kary – wyjaśnił Rynkowski.

Trzeba przyznać, że walka z dopingiem przypomina nieco zabawę w kotka i myszkę. Sportowcy, którzy stosują niedozwolone wspomaganie często są dwa kroki przed laboratoriami. Kibice chcą jednak wierzyć, że oficjalna dewiza międzynarodowego ruchu olimpijskiego - citius, altius, fortius ( z łac. szybciej, wyżej, dalej) dla ich pupili nie oznacza koksuj się skuteczniej od innych i nie daj się przy tym złapać. Pierwsze incydenty związane ze stosowaniem dopingu już niestety w Rio de Janeiro mamy. Media donoszą o greckiej pływaczce i cypryjskim sztangiście. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że reszta gra fair.

Paulina Szewioła