Widziałem kiedyś polowanie, uczestniczyłem w tradycyjnych obrzędach myśliwskich – opowiada pan Robert. – Działo się to czystym przypadkiem, ale zainteresowali mnie ludzie, których obserwowałem, ich działalność, nieograniczająca się przecież jedynie do polowania, czyli zabijania zwierząt. To także codzienna praca związana z ochroną przyrody, kultywowanie tradycji. Zastanawiam się, czy osoba taka jak ja, zupełnie niezwiązana ze środowiskiem, mogłaby zostać myśliwym – pisze czytelnik.
/>
Myśliwym może zostać osoba pełnoletnia, która korzysta z praw obywatelskich i nie była karana za przestępstwa wymienione w prawie łowieckim (m.in. kłusownictwo, przeciw szeroko pojętej ochronie przyrody), ale w praktyce trzeba mieć pasję, trzeba w łowiectwie widzieć sposób na życie.
Kto chciałby zostać myśliwym, powinien zgłosić się do koła łowieckiego lub do zarządu okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego, który skieruje zainteresowaną osobę na staż. Trwa on 12 miesięcy, a jego celem jest poznanie wszelkich aspektów łowiectwa, integracja z członkami koła, czynny udział w jego działalności – budowie urządzeń łowieckich, dokarmianiu zwierzyny, ale też udział w polowaniach w charakterze naganiacza lub obserwatora.
Dopiero po pozytywnym zakończeniu stażu kandydat na myśliwego odbywa szkolenie, które trwa (wieczorowo lub weekendowo) na ogół od miesiąca do trzech i kosztuje około 1,5–2 tys. zł. Kurs zakończony jest egzaminem złożonym z trzech etapów. Składa się on z części pisemnej, zawierającej 100 pytań testowych, z których 30 dotyczy bezpieczeństwa na polowaniu. Podczas części ustnej kandydat odpowiada na trzy kolejne pytania dotyczące łowiectwa, ochrony przyrody, prawa, zasad postępowania na polowaniu, etyki i tradycji łowieckich. Trzecią częścią egzaminu jest sprawdzian praktycznych umiejętności strzeleckich oraz znajomości zasad bezpiecznego i skutecznego posługiwania się bronią. W razie uzyskania negatywnej oceny z którejkolwiek części egzaminu kandydat ma prawo do dwóch poprawek.
Osoba, która przejdzie wszystkie etapy pomyślnie, składa deklarację członkowską Polskiego Związku Łowieckiego i wpłaca wpisowe w wysokości 960 zł. Zarząd okręgowy związku podejmuje decyzję o przyjęciu w poczet członków. Wtedy pozostaje już tylko opłacenie składki rocznej w wysokości 320 zł (plus ubezpieczenie 35 zł) – razem 355 zł.
Dopiero członek Polskiego Związku Łowieckiego może się starać o pozwolenie na broń. Wydaje je wydział postępowań administracyjnych komendy wojewódzkiej policji.
Takie podstawowe uprawnienia nie dają jednak możliwości polowania na wszystkie zwierzęta łowne. Młody myśliwy nie może polować na przykład na samce łosia, jelenia daniela i sarny. Aby otrzymać uprawnienia do ich odstrzału, należy mieć co najmniej trzyletnią praktykę w Polskim Związku Łowieckim, odbyć kolejne szkolenie, zakończone również egzaminami.
OPINIA EKSPERTA
W Polsce jest blisko 120 tys. myśliwych, z czego 3 tys. to kobiety. Wszyscy należą do istniejącego od ponad 90 lat Polskiego Związku Łowieckiego. Czym zajmują się myśliwi? Pierwszą odpowiedzią z pewnością byłoby – polowaniem. Owszem, myśliwi polują, jednak jest to niewielka część zróżnicowanej działalności. Niewiele osób wie, że powrót bobra lub żubra do polskich lasów jest wynikiem ciężkiej pracy i zasługą polskich myśliwych. Niewiele osób wie też, że główne działania zmierzające do przywrócenia tak pięknego ptaka drapieżnego, jakim jest sokół wędrowny, jest również efektem działalności myśliwych. Myśliwi co roku poświęcają społecznie ponad 3,5 mln godzin na poprawę warunków bytowania zwierzyny, m. in. zakładają bogate w owoce i jednocześnie dające schronienie remizy śródpolne, hodują i wsiedlają zwierzynę drobną, budują wodopoje, a w trudnych, zimowych warunkach dokarmiają zwierzynę. Na te działania, wyłączając dokarmianie, przeznaczane jest każdego roku ponad 9 mln zł. Pieniądze te pochodzą z prywatnych kieszeni członków kół łowieckich. Myśliwi, tak jak rolnicy, uprawiają ziemię, sieją i pielęgnują uprawy po to, aby zatrzymać zwierzynę w lesie i ograniczyć szkody w uprawach rolnych. Ale to nie wszystko – konieczne jest grodzenie upraw, co myśliwi robią dla rolników bezpłatnie w ramach własnej działalności. Coraz częściej przebijające się głosy pseudoekologów postulują wstrzymanie polowań. Ale warto uzasadnić to argumentami, ponieważ w innym przypadku będą to tylko ideologiczne hasła, manipulujące ludzkimi emocjami. Wiemy jednak, jakie są konsekwencje wstrzymania polowań. Nie trzeba hipotez, wystarczy spojrzeć w niedaleką przeszłość, kiedy w wyniku pojawienia się w Polsce afrykańskiego pomoru świń, na pół roku wstrzymano odstrzał dzików. Efektem była katastrofa zakończona ogłoszeniem stanu klęski żywiołowej. Można pozostawić zwierzynę samą sobie, ale czy już dzisiaj nie mamy ogromnego problemu ze zwierzętami w mieście, które już nie tylko migrują, ale rozmnażają się w miastach, stanowiąc realne zagrożenie dla ludzi? Czy zastanowiono się, jak drastycznie wzrosłyby statystyki związane z kolizjami drogowymi i kolejowymi ze zwierzyną? Jak bardzo wzrosłyby ceny żywności, w tym chleba, gdyby niekontrolowana populacja dzików zupełnie zniszczyła uprawy rolne? Czy z taką samą empatią będziemy personalizować i gloryfikować zwierzęta, gdy staniemy twarzą w twarz z realnym zagrożeniem, jeżeli w wyniku kontaktu ze zwierzyną ucierpimy sami lub nasi bliscy? Można zakazać polowania, ale już dzisiaj wiemy, że konsekwencje tego dotkną boleśnie każdego z nas. Pytanie tylko, kto poniesie za to odpowiedzialność, może ci, którzy dzisiaj tak głośno krzyczą, obrażając polskich myśliwych.
Podstawa prawna
Art. 42, art. 51–54 ustawy z 13 października 1995 r. – Prawo łowieckie (Dz.U. z 2015 r. poz. 2168).